logo
Wyręczając dzieci, popełniamy błąd. fot. altanaka/123rf
Reklama.

Pragnę dla swoich dzieci jak najlepszego dzieciństwa. Beztroskiego, spokojnego, spędzanego na świeżym powietrzu, najlepiej bez tych wszystkich niepotrzebnych rozpraszaczy. Jednak choćbym nie wiem, jak się starała, to i tak mogę popełnić błąd, którego nawet niekiedy mogę nie być świadoma. Tak, zdarza się, że rodzice niszczą dzieciństwo swoich dzieci, a są święcie przekonani, że dają im to, co najlepsze.

Cztery podstawowe błędy

Przeglądając media społecznościowe, zupełnym przypadkiem trafiłam na filmik opublikowany przed psychologa Marcina Rybaka. Już sam wstęp: "Te rzeczy mogą zniszczyć szczęśliwe dzieciństwo" zwrócił moją uwagę. Nie przewinęłam dalej, a obejrzałam do samego końca. Wiem, że dobrze zrobiłam. Bo te kilkanaście sekund uświadomiło mi coś, z czego wcześniej nie zdawałam sobie sprawy.

Zatem przeanalizujmy, co może zniszczyć szczęśliwe dzieciństwo. Specjalista zwraca uwagę na poniższe kwestie:

  • Wyręczanie dziecka we wszystkim, bo w końcu jest dzieckiem (to w życiu dorosłym ma się nauczyć m.in. odpowiedzialności i konsekwencji?).
  • Umniejszanie problemów dziecka i jego emocji (mały człowiek też ma prawo mieć duże problemy np. bo pada deszcz i nie może wyjść grać w piłkę).
  • Wywieranie presji, by spełnić swoje marzenia z dzieciństwa przez własne dziecko.
  • Brak ustalonych zasad (dzieci same sobie ich nie stworzą). Brak zasad to brak bezpieczeństwa.
  • Kiedy czytałam i analizowałam punkt po punkcie, zrozumiałam, że nie zawsze postępuję tak, jak powinnam. Choć wcześniej nie przypuszczałam, że tą swoją nadopiekuńczością mogę wyrządzić dzieciom krzywdę, to teraz dostrzegam w tym wiele życiowej mądrości. Następnym razem, zanim schylę się, by zasznurować synowi buty czy zasunąć suwak w kurtce, zastanowię się dwa razy.

    Zanim powiem: "Nie płacz, przecież nic się nie stało", ugryzę się w język. Niekiedy problemy moich dzieci wydają się błahostką, drobnostką. Ale to ja mam takie spostrzeżenia, to ja je tak odbieram, nie one. Być może im wali się świat i ziemia obsypuje pod nogami.

    Presji nigdy nie wywierałam, ale moja znajoma owszem. Niejeden raz słyszałam, że jej córka nie chce chodzić na balet, ale "musi", bo ona (matka) jest w nim zakochana, ale w dzieciństwie nie było jej dane w takich zajęciach uczestniczyć. Czy robi to wbrew córce, by ją celowo unieszczęśliwić? Nie sądzę, ale taki efekt osiąga.

    Nie jesteśmy czyste i nieskazitelne. Nie pozjadałyśmy wszystkich rozumów i nie jesteśmy specjalistkami w każdej dziedzinie. Mamy prawo popełniać błędy i nie powinnyśmy się o to obwiniać. Jednak w moim odczuciu najważniejsze jest szukanie odpowiedzi, drążenie i dowiadywanie się, czego nie robić, by nie krzywdzić swoich dzieci.

    Chciałabyś dodać coś od siebie? Napisz na adres: klaudia.kierzkowska@mamadu.pl
    Czytaj także: