Chciałam mieć z teściową dobrą relację, teraz żałuję. Wolałabym wroga niż przyjaciółkę
List do redakcji
21 kwietnia 2021, 13:22·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 21 kwietnia 2021, 13:22
Wasza teściowa jest jak z koszmarów? Wychwala waszego męża pod niebiosa, a was krytykuje? Nie chce zajmować się wnukami albo gdy to robi, za plecami łamie wszystkie matczyne zasady? Zazdroszczę. Moja teściowa jest "moją przyjaciółką". Według niej – najlepszą. Teraz myślę, że chyba wolałabym mieć w niej wroga.
Reklama.
Teściowa z koszmarów?
Moje przyjaciółki nieustannie narzekają na swoje teściowe. Jedna z nich jest nadal zakochana w byłej dziewczynie swojego synka i potrafi porównać ją przy świątecznym stole do "Wikusi". Wikusia też robiła taką kaczkę, ale wychodziła jej mniej sucha. Powiedzcie, że to nie brzmi jak piekło.
Inna jest obrażona na swoje wnuki i niestety nie ma możliwości, by została z nimi nawet na godzinkę, gdy rodzice chcą coś załatwić. Jeszcze inna potrafi wypominać synowej, że mieszka u nich w domu, więc ma się stosować do ich zasad. Istny cyrk.
Za to moja teściowa to aniołek. Przyjdzie na kawę z własnym ciastem, żebym ja się nie kłopotała, zadzwoni do mnie, żeby nas zaprosić na obiad i go jeszcze zapakuje na wynos, a jeśli do mojego męża powie coś o mnie, to prawdopodobnie mnie pochwali. Co jest więc nie tak?
Moja teściowa to anioł
Zacznijmy od początku. Większość kobiet wchodząc do rodziny swojego faceta, chce po prostu dobrze wypaść. W końcu dlaczego nastawiać się negatywnie — nie każda teściowa to nadopiekuńcza albo wścibska baba. Mi zależało szczególnie, bo wreszcie poznałam faceta, który wydawał się "tym jedynym".
Uznałam, że "zakoleżankowanie się" z teściową jest świetnym pomysłem, do tego stopnia zależało mi na jej akceptacji, że zaczęłam grać "synową idealną" zanim jeszcze z Tomkiem się zaręczyliśmy.
Nie przepadam za chodzeniem po sklepach, ale moja teściowa owszem, więc godzinami szwendałam się z nią po galerii handlowej, gdy raz zadzwoniła, by zapytać, czy pomogę jej wybrać bluzkę.
Oglądałam z nią głupawe seriale w telewizji, gdy akurat wpadliśmy na kawę, bo sprawiało jej to przyjemność. Gdy miała ochotę obejrzeć jakiś film w kinie, ale nie miała z kim iść, oczywiście sama jej zaproponowałam.
Na każdy telefon, prośbę, zaproszenie odpowiadałam, że tak. Moja teściowa w końcu nie jest jak ta z kawałów, to istny anioł! Koleżanki zazdrościły mi tej relacji "jak z przyjaciółką". Tylko czy to naprawdę jest przyjaźń?
Wolałabym mieć teściową za wroga niż przyjaciółkę
Na początku byłam zachwycona tym, że mam sprzymierzeńca w kimś z rodziny partnera, że dzięki temu wiem o nim więcej, nasze więzi się zacieśniają.
Tak jakbym chciała utrwalić swoją pozycję w życiu mojego narzeczonego tym, że jego mama będzie mnie lubić. Poczuć pewność, że skoro wygrałam konkurs na najlepszą synową, to przecież on ot tak nie wyrzuci mnie ze swojego życia.
Teraz mam w niej przyjaciółkę, która zwierza mi się z problemów w pracy, mówi o swoich koleżankach i chce wiedzieć o mnie wszystko. Z kim wychodzę, po co, kiedy wrócę. Czy mój trener z siłowni nie jest zbyt przystojny, czy nie brakuje mi w szafie kolejnej sukienki, bo jeśli tak, to ona chętnie pójdzie na zakupy ze mną.
Sama rozmawiałam z nią o moim związku, gdy na początku nam się nie układało — ona teraz chce znać nasze pożycie ze szczegółami. Rozmawiam przez telefon z teściową częściej niż z własną mamą. Czasem, gdy pokłócę się z Tomkiem i ona oczywiście się o tym dowie, czuję, że powinnam to wyjaśniać z nią, zamiast z nim.
Wiem, że to chore, ale sprawiłam, że moja teściowa jest... kolejną osobą w naszym związku. A na pewno kimś przed kim muszę się tłumaczyć, regularnie dzwonić i spędzać z nią czas.
Zazdroszczę koleżankom teściowych
Jest kolejną osobą, w stosunku do której mam obowiązki, ona ma oczekiwania i sprawia, że na mój związek zaczęłam patrzeć jak na kolejną relację w jego wielkiej rodzinie, a nie na małżeństwo 1+1.
Teściowa zawsze gdzieś tam się czai — zadzwoni, przyjedzie, zagada. Nawet jeśli nie pouczy mnie wprost, to i tak będzie wiedziała o wszystkim, co się u nas dzieje, jakby nasz dom był też jej codzienną sprawą.
Kiedyś uważałam, że to dobry sposób, by zostać w związku — zdobyć przychylność teściów, by wkupić się w rodzinę. Teraz zazdroszczę koleżankom, których teściowe może i coś na nie pod nosem fukają, ale widzą się raz na kilka miesięcy.
Rozmawiają przy okazji świątecznego obiadu. Gawędzą o pogodzie zamiast jeździć razem na zakupy i zwierzać się z problemów w związku. Czuję, że mam nad sobą wychowawczynię, która już zawsze będzie "mnie wspierać". I czasem myślę, że zamiast teściowej-przyjaciółki, wolałabym teściową z koszmarów.