Powiem ci co robić, gdy jesteś zmęczona byciem mamą – każdej z nas potrzeba takich chwil dla siebie

Martyna Pstrąg-Jaworska
Bycie zmęczoną, zniecierpliwioną i przebodźcowaną może robić z ciebie kobietę z piekła rodem i wiecznie krzyczącą matkę. Nie daj się tej złości i zmęczeniu – ja zaczęłam stawiać siebie na pierwszym miejscu. Już po tygodniu odczułam ogromną różnicę.
Bycie mamą, logistykiem rodzinnym, kucharką, sprzątaczką, kierowcą bywa dla każdej z nas wykańczające. Oto sposób, który mi pomógł poradzić sobie z tym. Unsplash
Jestem mamą trójki dzieci, 3- i 6-latka oraz najmłodszego – 8-miesięcznego, z którym obecnie przebywam na urlopie macierzyńskim. Nie ukrywam, że przy trójce dzieci, z których dwoje uczęszcza do przedszkola, a trzecie dopiero od niedawna samodzielnie siedzi, zawsze jest w domu co robić. Mąż zaczyna pracę, jak wszyscy jeszcze śpimy – jego zmiana rozpoczyna się od 5.00 lub 6.00 rano.

Na głowie matki jest cały dom

W związku z tym, że ja na urlopie macierzyńskim nie otrzymuję z pensji kokosów, to mąż często bierze w pracy nadgodziny, byśmy jakoś mogli związać koniec z końcem. Wiadomo, przy trójce dzieci wydatków naprawdę jest sporo – jak nie opłaty za przedszkola, to któreś wyrosło z kurtki czy butów, najmłodszemu trzeba kupić kolejne opakowanie kaszki czy mleka… I tak lista ciągle się zwiększa.


Dążę jednak nie do tego, ile wydajemy na dzieci, ale do tego, że mąż dużo pracuje, a ja "siedzę w domu" z najmłodszym synkiem, więc sporo obowiązków jednak spada na moją głowę. Codziennie odprowadzam dzieci do przedszkola, ogarniam dom, gotuję obiad i opiekuję się niemowlakiem. Później odbieram przedszkolaki, zapewniam im jakieś gry i zajęcia, czasem muszę odwieźć na zajęcia dodatkowe jak basen czy zajęcia karate.

Mąż najczęściej wraca po ok. 10 godzinach z pracy, więc jeszcze możemy zawsze po południe spędzić razem, zrobić zakupy, ugotować coś. W większości to na mnie spoczywa rodzinna logistyka, dbanie by wszystko się udawało i zadania były oddelegowane. Na mnie same spoczywa jednak dużo obowiązków, którym nie zawsze jestem w stanie podołać.

Gdy mi się nie udaje, wpadam we frustrację – raczej należę do tych osób, które lubią mieć wykonane wszystkie zadania, które zostały jej przydzielone. Nawet jeśli to ja sama je sobie narzucę.

Czasem jestem przemęczona i niewiele z tym robię

Przyznaję się bez bicia – gdybym jeszcze teraz oprócz opieki nad niemowlakiem miała pracę, nie wiem, czy bym podołała. Już teraz uważam, że nie ogarniam, czasem po 17 padam ze zmęczenia na nos i marzę o chwili, gdy cała 3 maluchów będzie smacznie spała w swoich łóżeczkach. A z tym też jednak różnie bywa…

Ale ostatnio tym wszystkim byłam tak przemęczona, przebodźcowana i rozemocjonowana, że postanowiłam przerwać ten krąg wymagań – szczególnie tych wobec samej siebie. Tydzień temu zaplanowałam, że w końcu zacznę robić coś dla siebie, a nie tylko gotowanie, sprzątanie i pieluchy.

Postaw siebie na pierwszym miejscu

Zaczęłam już pierwszego wieczoru – gdy wszystkie dzieci poszły spać, zamknęłam się w łazience na 4 spusty i zrobiłam sobie wieczór spa: nałożyłam maseczkę, olejek na włosy, wzięłam długą kąpiel z całym arsenałem kosmetyków pielęgnacyjnych. Wyszłam po godzinie, w takim stanie jakbym spędziła dosłownie cały weekend w SPA.

Następnego dnia wstałam pół godziny wcześniej i tak by żadnego z dzieci nie obudzić, wypiłam w ciszy kawę i przeczytałam artykuł w swoim ulubiony czasopiśmie, które kupiłam dawno temu i nigdy nie miałam czasu do niego zajrzeć. W kolejne dni tak planowałam organizację życia rodzinnego, aby rano lub wieczorem mieć dla siebie choćby tę godzinę – robiłam sobie maseczki, czytałam książkę, malowałam paznokcie, piłam z mężem wino i oglądaliśmy jedną z naszych ulubionych komedii.

I wiecie co? Nasza logistyka dnia codziennego nie zawaliła się, kiedy odłożyłam pranie i prasowanie ze środy na sobotę, a garnki ze zlewu same nie wyszły i nie straszyły mnie po nocy, gdy zamiast je umyć, wolałam spędzić dobre 40 minut na macie od jogi. Ja wiem, że taki tydzień to może być dla niektórych niewiele, ale ja się poczułam, jakby w moim życiu zaszła jakaś rewolucja.

Taka terapia pomogła mi na głowę i sprawiła, że jestem cierpliwszą i pogodniejszą mamą. Codziennie z niecierpliwością czekam na ten moment, kiedy będę mogła zrobić coś dla siebie, trochę traktuję to w kategoriach rozpieszczania się. Zamierzam to kontynuować i polecam wszystkim kobietom, nie tylko mamom, choć te są pewnie szczególnie zapracowane i zmęczone. Zróbcie coś dla siebie – taki codzienny rytuał choćby półgodzinny. Ja odczułam różnicę w ciele i głowie już po kilku dniach, gdy powiedziałam sobie, że to ja jestem dla siebie ważna.