Pierwszy dzień w przedszkolu to wielkie przeżycie nie tylko dla dziecka, ale także dla rodziców. Ale drodzy mamo i tato, trzymajcie nerwy na wodzy. Od tego, jak będziecie mówić o przedszkolu, jakie emocje pokażecie maluchowi, będzie zależała adaptacja dziecka.
Żeby dziecko uwierzyło, że przedszkole jest fajne, najpierw ty musisz być o tym przekonana.
Zwykle adaptacja trwa do miesiąca. Zaniepokoić może, jeśli po tym czasie dziecko reaguje rozpaczą nawet na wspomnienie o przedszkolu.
Przedszkole to piękna przygoda, jak do każdej podróży, trzeba się do niej odpowiednio przygotować.
Pełni obaw
To, że obawiasz się, jak twoje dziecko odnajdzie się w nowej rzeczywistości, czy zaadaptuje się w grupie rówieśniczej, czy jest gotowe na wyfrunięcie spod troskliwych ramion mamy i taty, jest zupełnie normalne. Kochasz dziecko, troszczysz się o nie, chcesz, żeby było szczęśliwe. A tymczasem przed wami krok milowy, pierwszy etap nauki.
Opowieści koleżanek nie pomagają. Słyszałaś wiele razy, że Marcinek spod piątki wrzeszczał przy odprowadzaniu do przedszkola przez pierwsze trzy lata, a Marysia z naprzeciwka przy rozstaniu z mamą w szatni podarła mamie sukienkę, tak mocno się trzymała. Nie napawają te historie optymizmem. Ale warto sobie uświadomić, że większość rodziców wcale nie ma w zanadrzu tak dramatycznych opowieści.
Uwierz, że dobrze robisz
Jeśli zdecydowaliście się posłać dziecko do przedszkola czy żłobka, na pewno macie ku temu dobry powód. Może chcesz wrócić do pracy, a może wierzysz, że dziecko lepiej rozwija się w grupie. Nie ważne, co skłoniło was do decyzji, skoro ją podjęliście, z pewnością wierzycie, że jest dobra. Przeanalizuj wszystkie korzyści, jakie płyną z rozpoczęcia nowego etapu.
Kontakt z rówieśnikami, zajęcia ruchowe, plastyczne, nawiązywanie nowych przyjaźni, usamodzielnienie - to wszystko ma ogromne znaczenie dla prawidłowego rozwoju dziecka. Uświadomienie sobie korzyści wynikających z pójścia dziecka do przedszkola powinno cię trochę uspokoić, a pamiętaj, że dziecko wyczuwa emocje opiekunów. Żaden sztuczny uśmiech na twarzy nie zamaskuje drżącego głosu.
Rozmowa w domu
Nie warto iść na żywioł, a już na pewno nie wolno straszyć dzieci przedszkolem. Najgorsze co można zrobić to powiedzieć dziecku: "w przedszkolu nikt cię nie będzie pytał, co chcesz zjeść, będziesz głodny chodził", albo "w przedszkolu dzieci, które tak się zachowują, stoją w kącie". Opowiedz raczej o sympatycznych nauczycielkach, nowych zabawkach czy przyjaźniach, które dziecko ma szansę zawrzeć.
Duża grupa rówieśnicza to ogromne prawdopodobieństwo, że twój maluch spotka kogoś, kto lubi te same bajki, ma podobne zainteresowania. Jeśli masz koleżankę, którą znasz od przedszkola, warto opowiedzieć dziecku o tym, że właśnie tam się spotkałyście. Porozmawiajcie o tym, jak będzie wyglądał dzień przedszkolaka. Kto go odprowadzi, co będzie działo się w sali i jak długo tam zostanie.
Pamiętajcie, że trzylatek nie zna się na zegarku, uprzedź dziecko, że odbierzesz je zaraz po obiedzie, albo odpoczynku. Nigdy nie mów, że zostanie tylko chwileczkę, że zaraz wrócisz. 5-6 godzin to dla dziecka wielka przepaść czasu, więc wcale nie wrócisz zaraz.
Staraj się prowadzić te opowieści w wesołym tonie, zapytaj dziecko, jakie zabawki chciałoby, żeby znalazły się w sali. Jeśli dziecko jest niejadkiem, nie wspominaj zupełnie o jedzeniu w przedszkolu. Ten temat u malucha może wywołać niepotrzebne obawy, zadbaj, żeby przed wyjściem do placówki zjadło pożywne śniadanie.
Początki bywają... różne
Posłużę się tu przykładem moich dzieci. Trzy adaptacje za nami i każda z nich mnie zaskoczyła. Najstarszy syn to właśnie straszny niejadek, nie jadł nic poza domem, nie interesowało go leżakowanie i raczej niechętnie bawił się z rówieśnikami. Pierwszego dnia w przedszkolu odbyły się zajęcia adaptacyjne, po dziecko mieliśmy wrócić po trzech godzinach i muszę przyznać, że jechałam tam z duszą na ramieniu.
Dziecko wyszło zadowolone, uśmiechnięte, najedzone pomidorówką i stwierdziło, że fajne to przedszkole. Maluchy potrafią zaskoczyć, adaptacja nastąpiła natychmiast. Ani razu nie zdarzyło się, żeby nie chciał pójść. A przedszkolna kuchnia okazała się równie smaczna, jak domowa.
Drugi syn był bardzo samodzielny i uwielbiał dzieci, poszedł do tego samego przedszkola. Przez pierwsze dwa tygodnie zabierałam go po trzech godzinach, bo strasznie rozpaczał, bywało, że nie przestawał płakać nawet na chwilę. Płakał też w czasie powrotu do domu i wtedy znajoma psycholog poleciła, żeby... zostawał dłużej.
To był przełom. Pierwszego dnia nauczycielka uśpiła go głaskaniem po plecach, a kiedy zjawiłam się po podwieczorku, syn był uśmiechnięty i zadowolony. Następnego dnia poszedł już bez płaczu, na progu upewnił się tylko, że będzie mógł zostać na leżakowanie. Dziecko, które jest zmęczone, gorzej znosi rozłąkę. Warto więc zastanowić się, czy wcześniejsze odbieranie malucha zawsze jest dobrym pomysłem.
Pamiętaj, że po południu, kiedy w sali zostaje mniej dzieci, grupa ma zupełnie inne aktywności, niż w pierwszej części dnia. Często przedszkolaki przechodzą też do innych grup, a to oznacza dostęp do zupełnie innych zabawek. Dla wielu trzylatków to najprzyjemniejsze godziny.
Trzeci raz adaptacja przebiegła... książkowo. Mądrzejsi o poprzednie doświadczenia, od razu zabieraliśmy syna po leżakowaniu. Rozstania bywały różne, raz lepsze, raz gorsze, na początku roku szkolnego łapał infekcję za infekcją, a to nie sprzyjało adaptacji. Po pierwszym miesiącu, kiedy nie opuścił żadnego dnia, polubił przedszkole.
Trudne rozstanie
Jeśli to tylko możliwe, dziecko, przynajmniej na początku powinien odprowadzać ten rodzic, z którym maluch jest mniej zżyty. Nie przedłużajcie pożegnania, ustalcie rytuał, np. trzy buziaki, dwa przytulasy i piątka, a potem dziecko wchodzi samodzielnie do sali. Jeśli maluch rozpacza i nie chce wejść, nie zabieraj go do domu, spokojnie powiedz, że zobaczycie się, np. po leżakowaniu i bezwzględnie przestrzegaj tej pory.
Jeśli dziecko weszło bardzo zasmucone, umów się z wychowawcą, że np. za dwie godziny da ci znać, czy maluch się uspokoił. W żadnym razie nie czaj się pod drzwiami, nie zaglądaj przez okno. Twoje dziecko jest bezpieczne, a w znacznej większości przypadków trzylatki uspokajają się szybciej, niż ty dojdziesz do przedszkolnej bramy.
Niech nic go nie drażni
Kusić cię może założenie dziecku modnych spodni czy pięknego sweterka, ale pamiętaj, że strój dziecka powinien być przede wszystkim wygodny. Zdarza się, że dzieci nie chcą chodzić do przedszkola, bo ubranie uniemożliwia im zabawę, zbyt sztywne materiały, żeby wygodnie się wspinać, gryząca włóczka czy nawet metka, której nie wycięłaś z majtek, potrafią skutecznie popsuć nastrój trzylatka.
Strój dziecka powinien umożliwić mu swobodną zabawę. Jeśli w domu zakładacie wygodne dresy, a do przedszkola wąskie jeansy, to chyba jasne, dlaczego nie chce chodzić do placówki. Wiele przedszkoli, szczególnie w początkowym okresie pozwala dzieciom na przynoszenie ukochanej przytulanki czy szala mamy, aby w trudnym momencie mogły poczuć znajomy zapach, to zawsze uspokaja.
Przypominaj dziecku każdego dnia, że po nie wrócisz, nie dla wszystkich trzylatków jest oczywiste, że noc prześpią w swoim łóżeczku. Chwal postępy, nagradzaj wyjściem na plac zabaw czy rower. Niech maluch wie, że jesteście z niego dumni!
Kiedy płacz może niepokoić
To, że dzieci na początku niechętnie rozstają się z rodzicem, jest zupełnie normalne. Są też maluchy, które początkowo chodziły bez problemu, a po kilku tygodniach zaczynają płakać przy rozstaniu z mamą czy tatą. Jest to zupełnie normalne. Niepokoić natomiast powinno, jeśli dziecko płacze nie tylko przy rozstaniu, ale też w ciągu dnia.
W domu w czasie zabawy wpada w panikę, że będzie musiało wrócić do przedszkola, rozpacza w dni wolne po przebudzeniu, bo obawia się, że za chwilę pójdzie do placówki. Nagłe zmiany w zachowaniu dziecka i adaptacja, która nadal ma ciężki przebieg po miesiącu codziennego przebywania w przedszkolu. Wtedy warto skonsultować się z psychologiem dziecięcym. Na szczęście takie sytuacje zdarzają się niezwykle rzadko.