Afera Natsu z seks kamerkami obnażyła, kto naprawdę powinien się wstydzić. Oto co robią mężczyźni

Agnieszka Miastowska
Oglądają się za krótką spódniczką, żeby potem syknąć "ubrała się jak dziwka", zaspokojenia fantazji szukają w filmach pornograficznych, by potem powtarzać "jak one mogą się tak nie szanować", przesyłają sobie wykradziony erotyczny filmik znanej youtuberki Natsu, by ubolewać "ależ ona jest czyjąś córką, dziewczyną, a teraz zobaczą to wszyscy, co za wstyd!". Afera z sekskamerką Natsu nie skompromitowała jej – pokazała, że hipokryzja mężczyzn w stosunku do kobiet sięgnęła zenitu.
Natsu pracowała na sekskamerkach. To mężczyźni powinni się wstydzić Instagram @ natalia.karczmarczyk

Natsu na sekskamerce

Kim jest Natsu? Tak naprawdę w tej aferze nie chodzi o nią, bo reakcja społeczna byłaby identyczna w stosunku do każdej znanej w social mediach osoby. A raczej w stosunku do każdej znanej w social mediach kobiety. Ale przywołajmy ją, by lepiej zrozumieć reakcje internetowych moralizatorów.
Natsu, czyli Natalia Karczmarczyk, to pochodząca ze Śląska blogerka, która rozpoczęła przygodę z social mediami kilka lat temu. W 2018 roku dziewczyna stworzyła własny kanał na YouTube, którego nazwa brzmi tak, jak jej ksywka.


Teraz jest członkinią teamu X, czyli grupy youtuberów podobnych do Ekipy Friza. I stała się jedną z najbardziej rozchwytywanych młodych influencerek w Polsce. Jednak od czwartku mierzy się głównie z falą hejtu, ponieważ do sieci trafiły filmiki z jej sekskamerki.

Z pracy, którą wykonywała 4 lata temu, ale teraz ktoś postanowił udostępnić te filmy w sieci, a dokładniej wykraść – bo udostępnianie tego typu materiałów z zamkniętych stron jest niezgodne z prawem.

Co się stało, gdy do sieci trafił filmik, na którym dorosła osoba pokazuje swoje ciało, innym dorosłym osobom, które na taką wymianę się zgodziły i jest to forma legalnej dla dziewczyny pracy?

Kobieta powinna przeprosić za to, że ma ciało

Wylała się na nią fala hejtu ze strony internetowych moralizatorów. Ci sami chłopcy, którzy z ochotą dzielili się wykradzionymi treściami z jej udziałem, by odnaleźć w tym zaspokojenie własnych fantazji, czuli się upoważnieni do odbierania dziewczynie wszelkiej wartości.

Nawet dla osób, które wcześniej ceniły jej twórczość, stała się "dziwką, głupią gówniarą, która powinna się tego spodziewać, wywłoką, która nie zasługuje na szacunek". I to wszystko dlatego, bo kobieta miała czelność pokazać swoje ciało w seksualnym kontekście?

Dziewczyna przerażona reakcjami społecznymi nagrała filmik z wyjaśnieniami. Przyznała, że czuje się to winna swoim fanom i przepraszającym tonem tłumaczyła, że była młoda i głupia.

Dlaczego jednak czuła się winna? Jej praca nikogo nie skrzywdziła, nie bazowała na manipulacji ani cudzym cierpieniu, nie zrobiła nic, za co mogłaby się wstydzić. Nie ma moralnego długu w stosunku do nikogo.

Mężczyźni dyscyplinują nas wstydem

Czy to nie chore, że kobieta, która z własnej woli pokazuje własne ciało, czuje się winna i ma brać na siebie odpowiedzialność za emocje innych ludzi? Głównie mężczyzn, którzy nagle zapałali do niej agresją i żądzą moralizacji?

Krytykują, poniżają ją i wyśmiewają ci sami mężczyźni, którzy zachwycają się jej wdziękami na kamerce. Ta sytuacja to nie sprawa "wycieku erotycznego filmiku znanej youtuberki ZOBACZ FILMIK".

To sprawa każdej pracownicy seksualnej, ale także każdej kobiety. Ponieważ to, jak mężczyźni traktują kobiety pracujące seksualnie, odzwierciedla ich ogólne podejście do nas – seksualność jest pryzmatem, przez który jako kobiety najczęściej jesteśmy oceniane. A raczej krytykowane, moralizowane i upokarzane.

Nie ma lepszego narzędzia do dyscyplinowania kobiet niż wstyd wynikający z ich własnego ciała. Ile razy to słyszałyście? Masz za krótką spódniczkę, za duży dekolt, nie wyjdziesz na ulicę jak dziwka, wszyscy mężczyźni będą cię obcinać wzrokiem!

Dlaczego to ona ma się wstydzić? Jeśli już bawimy się w umoralnianie, poszukajmy realnej hipokryzji. Ci sami mężczyźni, którzy swoje fantazje realizują, oglądając filmy pornograficzne, podchodzą z pogardą do aktorek w nich grających – "taką to mógłbym tylko... ale nic więcej".

Oglądają dziewczynę na sekskamerkach, by z udawaną troską, pretensjonalnie ubolewać, że jest czyjąś córką i partnerką – czyli własnością jakiegoś mężczyzny.

Czy naprawdę przejmują się nią samą, tym z jaką opinią społeczną się mierzy, czy raczej boli ich wizja tego, że ich kobieta, która jest ich "własnością", mogłaby pokazywać się innym niż oni mężczyznom?

Mogła się tego spodziewać

Nie brak głosów, które próbują łaskawie zgodzić się, że w pracy na sekskamerkach nie ma nic złego (w końcu nikogo nie krzywdzi), ale dziewczyny będą miały zepsutą reputację. Ale przez kogo? Przez każdą osobę, która podważa to, że należy im się taki sam szacunek, jak każdej innej kobiecie!

A jeśli przeczytacie gdzieś "szanowałbym ją, gdyby sama się szanowała", to chcę powiedzieć tylko jedno. Sami siebie nie uprzedmiatawiamy. Robią to za nas inni ludzie. Ale mimo tego, że patrzą na nas jak na przedmiot, nie znaczy, że nagle się nim stajemy.

Pornografia to nie edukacja seksualna

Głosom, które ubolewają, że pornografia to wróg edukacji seksualnej,chcę za to powiedzieć, że pracownice seksualne – camgirls, aktorki porno czy eskortki – nie są odpowiedzialne za edukację seksualną.

Za jej brak możemy oskarżać nasz rząd, system edukacji, rodziców, którzy zapominają, by o tym porozmawiać ze swoimi dziećmi.

Pornografia to nie edukacja seksualna – to sprzedawanie fantazji. Czy może być szkodliwa? Owszem, szczególnie dla osób niepełnoletnich, ale za to nie są odpowiedzialne osoby ją sprzedające. Dlatego też filmiki Natsu ani żadne inne seksualne treści po prostu nie są dostępne poniżej 18 roku życia.

Praca na sekskamerkach to nie wstyd

Czy poza tym usługodawczyniom, dzięki którym mężczyźni zaspokajają własne potrzeby seksualnej rozrywki, nie należy się raczej wdzięczność i szacunek?

Dla tych kobiet to jedynie praca, więc dlaczego nie posądzamy o fiksacje na punkcie seksualności raczej osób, które z tego contentu korzystają dla własnej przyjemności, a nie tylko dla pieniędzy.

Ostatnim, co czytam w komentarzach po aferą z Natsu, jest ironiczne pytanie "a czego się spodziewała"? A czy to, że ktoś bierze pod uwagę, że jego treści mogą zostać nielegalnie ujawnione, zdejmuje obowiązek z osoby, która je rozprzestrzenia?

Czy jeśli ukradną wam samochód, bo nie stał w garażu, to nie powinniście żądać sprawiedliwości i ukarania złodzieja, zwrotu waszego dobra? Mogliście się spodziewać, że ktoś go ukradnie, takie rzeczy się zdarzają!

To nie Natsu powinna się wstydzić. Ani praca na sekskamerkach, ani wysyłanie komuś prywatnemu własnych seksualnych treści nie jest przestępstwem, jeśli dzieje się za obopólną zgodą, nikogo nie krzywdzi, a jeśli odbieramy kobiecie możliwość do pokazywania własnego ciała wtedy, kiedy chce, to odbieramy jej wszelką decyzyjność.

Nie przepraszajmy mężczyzn za to, że mamy ciało

Nie chcę mówić za Natalię, czy czegoś żałuje czy nie. Ma prawo do swoich emocji, tak jak i do swojego ciała – możemy nie lubić albo żałować jakiejś części naszej przeszłości. Ale to jej życie i jej emocje – nikt nie ma prawa jej obrażać za to, że zarabiała swoją seksualnością.

Zabawne, że wszyscy, nawet zapatrzeni w pornogwiazdy mężczyźni, podkreślamy, jak współczujemy biednym pracownicom seksualnym.

Jednocześnie, gdy zapytałam Patrycję, pracującą od 7 lat na kamerce, co jest najtrudniejsze w pracy jako camgirl, usłyszałam: – Największą wadą tej pracy jest to, jak jest stygmatyzowana i dyskryminowana przez społeczeństwo.

Sprawa Natsu to sprawa każdej kobiety i kolejny dowód na to, że czegokolwiek nie zrobimy z naszym ciałem, obcy mężczyźni czują, że mają prawo nas za to obrażać, moralizować i oczekiwać przeprosin.

Praca seksualna to nie wstyd. Pokazywanie swojego ciała to nie wstyd. Hipokryzja i bycie mizoginem to wstyd.