"Najbardziej niebezpieczny film XXI wieku". Widziałam i uwierzcie – są też plusy

Alicja Cembrowska
Film "Nieplanowane", który wszedł do kin 1 listopada, narobił szumu. Ideologicznego. Piszą o nim serwisy zarówno z prawa (polecając), jak i lewa (odradzając), jedni ogłaszają go "obrazem ujawniającym prawdę", inni zachęcają do bojkotu. Ci, którzy nie zapięli pasów i odlecieli, mówią o "prawdziwym dziele sztuki". Pojawiają się również głosy, że obniżenie do 15. roku życia wieku widzów nań wpuszczanych, to krok do tego, żeby masowo zabierać do kin uczniów. Obejrzałam "Nieplanowane" przedpremierowo i mam całą garść refleksji. Podstawowa brzmi: nie bojkotujmy tego filmu, nie siejmy paniki, wyciągnijmy z niego lekcję!
Film "Nieplanowane" wzbudził skrajne emocje Kadr z filmu
Scena 0. Zło, zło, zło na ekranie
Jeszcze przed oficjalną premierą o "Nieplanowanych" pisała moja redakcyjna koleżanka w tekście "Widziałam film, na który wybiorą się szkoły. 5 powodów, dla których "Nieplanowane" przebija TVP".

Katarzyna Chudzik wymieniła największe absurdy i zagrożenia filmu – niestabilność światopoglądową głównej bohaterki, przedstawienie zawodu psychologa w złym świetle, kłamstwa na temat aborcji, a także wizję czarno-białego świata. Ja, przez wrodzony optymizm, postanowiłam zastanowić się, co dobrego możemy wynieść z kiepskiego filmu (skoro i tak już powstał...), o którym mówią wszyscy.


Scena 1. Kiedy zaczyna się życie?
Zajęcia z etyki na studiach prowadził ksiądz. Był dosyć nieustępliwy w swoich opiniach, pamiętam naszą dyskusję o aborcji. On – wiadomo, jakie miał stanowisko. My – młodzi, ale podzieleni, szukaliśmy dróg argumentacyjnych.

Ksiądz powiedział jedno zdanie, które uważam za szalenie istotne: "Niezależnie od tego, co myślicie o aborcji, musicie mieć świadomość, że trzeba o tym rozmawiać, bo ten temat nie zniknie, musimy wszyscy razem szukać sposobu, jak o tym mówić".

Prawda, zgadzam się, ale na pewno "Nieplanowane" nie jest przykładem, jak "o tym mówić". My, podczas studenckiej debaty doszliśmy do ściany i ta ściana wydaje mi się nie do przejścia, jeżeli nie nauczymy się najpierw akceptować, że jesteśmy różni, różne mamy potrzeby i doświadczenia, różne opinie i perspektywy. Ścianą jest pytanie: "Kiedy zaczyna się życie?".

Osoby wierzące odpowiedzą: "W chwili połączenia się plemnika i komórki jajowej". Osoby niewierzące odpowiedzą raczej: "W chwili, gdy ja to życie uznaję za życie". Dla niektórych jest to konkretny tydzień ciąży, dla innych moment urodzenia się dziecka. Kto ma rację? Każdy. Lekcja na dziś: Zrozum, że twoje zdanie nie jest najważniejsze. Chcesz wolności słowa? To daj ją również innym. Dopuść do siebie, że ktoś czuję i myśli inaczej niż ty.

A może stwórzmy osobne prawo? Ci, którzy moralnie nie akceptują aborcji, nie będą mogli jej wykonywać. Jeżeli poczują potrzebę serca, będą delegowani do pomagania dzieciom – ale tym już narodzonym, które nie mają rodziców i np. mieszkają w domach dziecka. Ci, którzy są za wyborem, będą mieli do aborcji dostęp nieograniczony. Każdy podejmie decyzję sam.

Scena 2. Wolność słowa
O, to to. To jest dopiero temat rzeka. Film "Nieplanowane" to piękny przykład, jak strona pierwsza, ta popierająca dostęp do aborcji, chciałaby odebrać głos tej drugiej. Działa to w dwie strony. Strona pierwsza pieni się, gdy ktoś śmie powiedzieć, że aborcja nie musi być dramatem, a kobiety powinny mieć do niej prawo i legalny dostęp.

Absurdalna sytuacja, w której wracamy do księdza ze sceny pierwszej. Jak chcemy rozmawiać, jak rozmawiać nie umiemy, bo obie strony żądają odebrania głosu tym, którzy uważają inaczej? W takich warunkach powstaje jedynie ferment. To co? Komu damy głos, komu odbierzemy? Kto ma o tym decydować?

"Nieplanowane" jest puszczane w kinach, bo żyjemy w świecie, który nazywamy "wolnym" i "demokratycznym". Film ma swoich odbiorców. Trafiłam nawet na takich, którzy nazywają go "dziełem" i polecają każdemu wybrać się na seans. Nie zgadzam się, ale cóż, nie sprawię, że takich opinii nie będzie. Pozostaje mi jedynie z nimi dyskutować.

Scena 3. Ah, ta sztuka
Kolejny aspekt to pytanie o dzieło, sztukę, wolność artystów i twórców. Przypomnijmy – "Nieplanowane" nie jest filmem dokumentalnym. Twórcy mieli właściwie dowolność przedstawienia pewnych rzeczy. To, że zrobili to na wyrost, łopatologicznie, nierzetelnie i mało subtelnie? No cóż, nie oni pierwsi i nie ostatni. Jakbyśmy się na to nie oburzali, to konwencja im na to pozwala. Podobnie, jak po premierach filmów o kosmosie pojawiają się listy błędów i niedorzeczności, tak tutaj – jest ich cała masa.

Wierzycie, że płód jest wyciągany z macicy czymś na wzór rury od odkurzacza, zasysany i mielony? Walczy przy tym i wierzga kończynami? Wierzycie, że lekarze przytrzymują kobietę siłą, by wyrwać z niej "nowe życie"? Wierzycie w bandę "tych złych", którzy zrobią wszystko, by aborcji było jak najwięcej? Ja nie wierzę. A są tacy, co podobne wersje wymyślali na długo przed premierą tego konkretnego filmu, za nic mając opinie ekspertów, że aborcja jest bezpiecznym zabiegiem medycznym (o ile jest wykonana profesjonalnie, a nie np. wieszakiem w domowym zaciszu), do którego nikt nikogo nie zmusza.

Dążę jednak do czegoś innego. Mianowicie do tego, żebyśmy uważali, czego żądamy. Bo jeżeli żądamy wycofania tego filmu z kin, to nie dziwmy się zaraz argumentom, że "Joker" to gloryfikacja zła, a wszystkie filmy, w których pojawiają się sceny seksu, gwałtu, przemocy, narkotyzowania się (każdy zna filmy, w których branie narkotyków pokazane jest jako "fajne" i kuszące), picia alkoholu, zdrad, krzywdzenia dzieci, powinny być cenzurowane, a najlepiej zabronione.

Ostatecznie film jest fikcją – osobnym tematem jest brak edukacji kulturalnej, co potem skutkuje niezrozumieniem lub wiarą, że "co w filmie, to w życiu". Film MOŻE być "oparty na prawdziwych wydarzeniach", ale nadal nie oznacza to, że fabuła nie zawiera wątków wymyślonych, zmienionych lub zaledwie inspirowanych faktami.

Film MOŻE być symptomatyczny, odzwierciedlać nastroje społeczne, próbować coś diagnozować lub zabierać głos. Nadal jednak mieści się w ramach fikcji i "wizji artysty". Stąd cudownym wynalazkiem są widełki wiekowe widzów – w tym przypadku największa wtopa, bo niepełnoletnie dzieci nie mają ukształtowanych do końca narzędzi krytycznych i emocjonalnych. Na pewne sceny mogą być po prostu niegotowe. Rodzicu, pomyśl, czy chcesz serwować swojemu nastolatkowi taką terapię szokową, czy może wolisz o tym po prostu porozmawiać na swoich zasadach?

Dla jasności: w sensie formalnym "Nieplanowane" to zły film. Ze sztucznymi, ostrymi cięciami, kiepsko napisanym scenariuszem, z dramaturgią na poziomie paradokumentów, narracją, która obok realizmu nawet nie leżała, muzyką w klimacie dźwięków puszczanych w supermarketach, drewnianą grą aktorską.

Szczerze? Mnie jako widza trochę obrażają takie produkcje. Tym bardziej w czasach, w których perełki filmowe i serialowe możemy oglądać z bezpiecznego poziomu własnej kanapy.

Scena, która wzbudza najwięcej emocji i jasno dowodzi o nierzetelności filmu to walka 13. tygodniowego płodu z rurką ssącą. Tutaj już ciężko mówić po prostu o "wizji artystycznej". Mamy raczej do czynienia ze świadomą manipulacją, jednoznacznym zrównaniem aborcji z morderstwem. Właśnie ten fragment dyskwalifikuje jakąkolwiek próbę obrony produkcji, jako tej "pokazującej prawdę".

13. tygodniowy płód nie odczuwa bólu i nie ma poczucia zagrożenia. Jennifer Villavicencio z American College of Obstetricians and Gynecologists komentuje: "Nie ma neurologicznej zdolności do odczuwania niebezpieczeństwa na tym etapie – tej części mózgu po prostu jeszcze nie ma". [Cytat za oświadczeniem studentów nowojorskiej uczelni.]

Scena 4. Oglądajcie i myślcie!
Teraz czas na wyznanie. Jestem entuzjastką nauki krytycznego myślenia, które niestety chyba jest na wymarciu. Szkoły tego nie uczą, rodzice nie mają czasu, dzieciaki często rzucone są na głęboką wodę życia i zwyczajnie się gubią.

I nie chodzi o to, żeby udzielić prawidłowej odpowiedzi, a mieć podstawy, by udzielić jakiejkolwiek. Przekonałam się o tym kilka lat temu, gdy wspierałam grupkę licealistów przed maturami. Zatrważającym wnioskiem z tych zajęć było to, że większość z tych osób nie interesowała się niczym. Nic nie lubiła. Nic nie było dla nich ważne. Nie potrafili argumentować, nie mieli zdania. Ten problem wypływał w zadaniach, których polecenie brzmiało, np. "Spójrz na obraz. Jakbyś go zinterpretował? Z jakim innym tekstem kultury ci się kojarzy".

To pytania otwarte, pozwalające na pełną dowolność i wolność. Trzeba tylko pomyśleć. O. A z tym jest problem. Ten problem dorasta, wraz z dziećmi. To oni zaraz będą odbiorcami kultury, lekarzami, nauczycielami, politykami. To oni pójdą na wybory. To na nich spadną nierozwiązane przez poprzednie pokolenia kwestie. Właśnie na tych, którzy myślenia nie są nauczeni. Idealny materiał do manipulowania, nie?

Scena 5. Kontrowersje wokół Planned Parenthood
Założycielką Planned Parenthood była Margaret Sanger. Organizacja powstała w 1921 roku pod nazwą American Birth Control League. Kobieta była zwolenniczką eugeniki i rasistką. Nazwę i profil organizacji zmieniono po wojnie, jednak jeszcze zaledwie kilka lat temu środowiska broniące praw czarnoskórych Amerykanów wskazywały i ujawniały, że jej celem jest zmniejszanie liczby urodzeń czarnoskórych dzieci.

Niektórzy uważają, że jest to kontynuacja zapoczątkowanego przez Sanger "Projektu Murzyn". W 2008 roku PP przyjęła dotacje finansowe, które miały być przeznaczone na promowanie klinik aborcyjnych w środowiskach czarnoskórych obywateli. [Za: lifesitenews.com]

Obecnie Planned Parenthood funkcjonuje jako "organizacja, której celem jest propagowanie świadomego rodzicielstwa, kompleksowej edukacji seksualnej, szerokiego dostępu do legalnej antykoncepcji i aborcji, walki z chorobami przenoszonymi drogą płciową [...]", jednak wokół organizacji nadal jest wiele kontrowersji, o czym rozpisują się amerykańskie media.

Scena 6. Kształtowanie poglądów
"Ten film ukształtuje poglądy wielu osób" – pesymistycznie skomentował jeden z użytkowników serwisu Filmweb. W głębi duszy liczę, że tak nie będzie. Wydaje mi się, że ci, którzy chcą całkowitego zakazu aborcji, po seansie będą po prostu utwierdzeni w swoim stanowisku, nie myśląc nawet w jakim stopniu to, co zobaczyli, jest prawdą. Będą się dobrze czuli, że "to oni mają rację".

I to chyba raczej oni, ludzie ze środowisk pro-life, będą zapełniać sale kinowe. Ci, którzy są za wyborem, na film nie pójdą lub nie dadzą się złapać w pułapkę przerysowanej narracji – taką mam nadzieję.

Dobra, naiwnie chcę wierzyć, że przegięcie tego filmu działa na jego niekorzyść, bo tylko bardzo wąska grupa umysłów da się złapać na tak skrajny przekaz.

Poza tym, dla młodego człowieka pierwszymi autorytetami są rodzice, potem szkoła, nauczyciele, rówieśnicy. Następnie tę mieszankę dopełnia społeczeństwo i jego wytwory – mówiąc najogólniej kultura. Podstawą (w teorii) jest jednak najbliższe środowisko. Zakładam zatem, że osoba wychowująca się w rodzinie konserwatywnej, katolickiej i tak ma już wpojone pewne zasady. Ma opinie i zdanie, często jednak jeszcze nie wie, że nie są tak naprawdę "jego". Dopiero studia, "wyrwanie się z domu" i poznanie innych perspektyw pozwalają na określenie swojej tożsamości i światopoglądu, weryfikują dotychczasową wiedzę lub jej brak.

Podręcznikowym tego przykładem jest główna bohaterka Abby wychowana w duchu "aborcja to zło". Gdy idzie na studia, a później zaczyna wolontariat w Planned Parenthood jej perspektywa się zmienia. Obserwując zmagania tej młodej kobiety, chciałoby się krzyknąć: "Tak właśnie kończy się brak edukacji seksualnej!".

Abby dwukrotnie usuwa ciążę, ulega innym, nie ma jakby fundamentu, który by jej pomagał podejmować decyzje. Jest oderwana od siebie i swoich emocji. Uwaga "frazes alert"! Nie każda kobieta tak ma. Nie każda, jak Abby, decyduje się na aborcję, bo inni jej to doradzają. Nie każda będzie do końca życia czuła się winna z powodu takiej decyzji.

Scena 7. Nie dawajmy pożywki
Pomimo wątpliwych wartości artystycznych ten film powstał, a dyskusja wokół niego trwa w wielu krajach. Media z "prawej" strony chwalą, te "z lewej" grzmią o propagandzie i kłamstwach, które wypływają z ekranu.

Czerpmy z tego. Świadomy rodzic czy nauczyciel może na przykładzie tego wizualnego potworka zaprezentować mechanizm manipulacyjny. To świetna lekcja – pokazuje, że rozwiązaniem nie jest unikanie tematu, udawanie, że go nie ma, a stawienie mu czoła i wykorzystanie wszelkich narzędzi krytycznych, by określić, w co wierzę, jak radzę sobie z filtrowaniem informacji i szukaniem źródeł przekazów, które do mnie docierają.

Zespół krytyków z portalu Indie Wire poproszono o zastanowienie się, co to oznacza, że film jest "niebezpieczny" i wskazanie tytułów, które można za takie uznać. Obok "Jokera", "Minionków", "Sicario", "Wroga numer jeden", "Iniemamocnych" znalazło się miejsce dla filmu "Nieplanowane", który jeden z krytyków nazwał "najbardziej niebezpiecznym filmem XXI wieku, jaki może sobie wyobrazić".

Ale wiecie... Mamy wolność. Wszyscy musimy uczyć się w niej funkcjonować. Właściwie to wyzwanie każdego dnia. Nie będę zatem nawoływać, żebyście nie szli do kina. Idźcie. Bierzcie, jedzcie i kontestujcie. Dlaczego? Bo możecie.