Rodzice często pokładają w przedszkolu wiele nadziei: są przekonani, że kiedy już dziecko zacznie chodzić do placówki, oni będą mogli odetchnąć czy poświęcić się pracy zawodowej. Jak napisała pewna internautka: to straszne oszustwo. Kilkulatki, które są przedszkolakami, głównie... chorują.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Rodzice przedszkolaków i dzieci w żłobkach doskonale wiedzą, z czym wiąże się sezon jesienno-zimowy w placówkach. To dla większości przede wszystkim choroby, budowanie odporności i walka z katarem, kaszlem i innymi dolegliwościami. Wielu rodziców łudzi się, że ich dziecko nie będzie aż tak chorowało. Są zdania, że jeśli wcześniej nie chorowało, to teraz nagle nie zacznie. Niestety to tak nie działa i większość kilkulatków zamiast w przedszkolu, spędza dni w domu z katarem i kaszlem.
Dzieci w przedszkolu i żłobku wchodzą do nowego środowiska, w którym jest też duże skupisko ludzi i każdy maluch jest nosicielem innych drobnoustrojów. W efekcie czego w pierwszych latach w placówce mogą chorować nawet co 2-3 tygodnie (pediatrzy mówią o ok. 15 tygodniach w roku). Lekarze tłumaczą, że kilkulatki w ten sposób budują swoją odporność i jedynym ratunkiem jest po prostu mądre wspieranie odporności i cierpliwość. Tymczasem rodzice w mediach społecznościowych narzekają i szukają pocieszenia u innych opiekunów przedszkolaków.
"Uważam, że przedszkola to scam. W listopadzie suma godzin, jaką moje dziecko było w placówce to 31. W tym czasie udało mi się nie zachorować, żeby dziś, w przeddzień pójścia dziecka do przedszkola, złapać jakiegoś wirusa" – napisała w poście w portalu Threads użytkowniczka o nicku nie.mam.wioski. Dalej kobieta opowiada, że zamierzała po zapisaniu dziecka do przedszkola wrócić do pracy zawodowej, ale boi się, czy będzie to możliwe, skoro dziecko co chwilę choruje, a często później ona również się od niego zaraża.
Jej praca w rzeczywistości mogłaby więc wyglądać tak, że będzie wciąż zmuszona brać zwolnienia lekarskie lub L4 na dziecko. Takiego obrotu spraw wielu rodziców się obawia już we wrześniu, kiedy kilkulatki zaczynają przedszkole. Niestety na to chorowanie nie ma skutecznych działań: zwykle lekarze mówią, że trzeba to przeczekać, leczyć infekcje na bieżąco, bo tylko tak dzieci stają się odporne w późniejszych latach.
Wszyscy przez to przechodzimy
Na słowa użytkowniczki odpowiedzieli inni rodzice, którzy również mają lub mieli podobne doświadczenia z dziećmi w wieku przedszkolnym. "No, u mnie od września dzieci (i szkolne, i przedszkolne) przynosiły już zapalenie krtani, zatoki, jelitówkę i 2 razy przeziębienie oraz anginę. A tu jeszcze trochę do kwietnia i maja" – napisała jedna z internautek.
A inna dodała: "Pierwszy rok w przedszkolu to tydzień w placówce i 2-3 tygodnie w domu. We wrześniu zaczęłyśmy drugi rok i na razie na samym początku było 10 dni w domu (szkarlatyna) i póki co zdrowa. Aż z szoku nie mogę wyjść i boję się o tym mówić, żeby nie zapeszyć".
Niestety wszyscy rodzice przedszkolaków mają podobne doświadczenia, a dzieci, które nie chorują w przedszkolu, są naprawdę rzadkością. Nie ma więc co się frustrować, bo "wszyscy jedziemy na tym samym wózku".
Zamiast się złościć, zamartwiać i załamywać ręce, warto kompleksowo zadbać o odporność dzieci: spędzać czas na aktywności fizycznej na świeżym powietrzu, dbać o zdrową dietę oraz suplementować witaminę D. Pocieszeniem może być fakt, że pediatrzy są zdania, że ok. 6 roku życia dziecko nabiera odporności na takim poziomie, że wirusy i bakterie nie są w stanie przy każdej okazji doprowadzić do choroby kilkulatka.