Czy dzieci powinny biegać nago po plaży?
Nagość dziecka na plaży: dla mnie to przekroczenie granic. Fot. Pexels.com

Moja córka ma pięć lat. Nie zdarzyło się dotąd, bym rozebrała ją do naga, kiedy spędzałyśmy czas nad wodą, na plaży, na basenie. Moja decyzja jest świadoma i mam ku niej ważne powody. To trochę tak, jak z publikacją jej wizerunku, do którego również podchodzę z ostrożnością.

Jestem przekonana, że jako matka nie mam absolutnego prawa do jej ciała, do niej w ogóle. Urodziłam ją i otaczam ją opieką, ale od początku stanowi oddzielny byt. Nie jest moim prawem naruszać jej granice w sposób przemocowy, nie jest moim prawem decydować o tym, że jej ciało zostanie odsłonięte dla obcych oczu.

Uważam, że to nadużycie swojej rodzicielskiej roli. Myśląc o jej prawach, myśląc o mojej do niej miłości i pierwotnej potrzebie chronienia jej, nie eksponuję jej nagości. Znam ludzi i wiem (niestety), że świat nie jest wypełniony tylko tymi dobrymi o czystych intencjach.

Nie znam myśli nieznajomego

Jak mogłabym być sprawczynią tego, by ciało mojej małej ukochanej córki stało się obiektem obserwacji mężczyzny o nieczystych myślach? Ta sama myśl przewodzi moim decyzjom o ograniczeniu publikacji jej wizerunku w sieci. To drugie akurat zostało już unormowane prawnie i według zapisów wynikających z Karty Praw Dziecka, każdy rodzic, który publikuje twarz dziecka na swoich kontach społecznościowych, łamie jego prawo. O tym jednak kiedy indziej…

Kompletnie to czuję. Zgadzam się absolutnie. Dziecko to nie laurka, to nie pocztówka z wakacji. Twarz dziecka to twarz człowieka, który, choć jeszcze mały, dorośnie. A nawet teraz, szczególnie teraz, winien być chroniony, a nie wystawiany jak eksponat do podziwiania.

Nie rozbieram córki na plaży, ale nie demonizuję jej ciała w żaden sposób. Raczej stawiam delikatne granice. Kiedy w miejscu publicznym, jak to dziecko, podwija sukienkę, by zakręcić sobie spiralkę materiałem, zatrzymuję jej małą rączkę i tłumaczę: "Kochanie, tutaj jest twoja bielizna i twoje ciało. Nie musimy chyba wszystkim go pokazywać, co o tym myślisz?". Nie chodzi o zawstydzanie, o hamowanie jej spontanicznego wyzwolenia. Chodzi o to, żeby znała granice, po to by mogła sama zdecydować później, co z nimi zrobi. Jak bardzo je przesunie. To już nie będzie moja decyzja, kiedyś.

Teraz jest. Jest moją powinnością chronić moje dziecko, szanować jego intymność, jego ciało i osłaniać je od oczu gapiów. Nieznajomych, których intencji nie znam i może nawet nie chcę znać. Bo kiedy zaczynam o tym myśleć intensywniej, budzi się we mnie lwica. Ta, która najchętniej ukryłaby córkę w ramionach, by nikt nigdy nie miał okazji jej skrzywdzić.

Czytaj także: