smutny chłopiec chowa twarz w dłoniach w przedszkolu
Chore przedszkolaki potrzebują odpoczynku i zapewnienia poczucia bezpieczeństwa. fot. Pressmaster Production Studio/storyblocks.com

Rodzice każdego sezonu spierają się o to, czy chore dzieci powinny chodzić do przedszkola. Jedni alarmują, że ich maluchy wracają do domu z kolejnymi infekcjami, inni ignorują objawy i mimo choroby odprowadzają kilkulatki do placówek. W tym wszystkim najbardziej cierpią same dzieci, które zamiast odpoczywać, muszą funkcjonować jak w zwykły dzień.

REKLAMA

Przedszkolaki z "kaszlem starego palacza"

Problem przedszkolaków, które przychodzą do placówki z objawami infekcji, to temat, który "grzeje" rodziców właściwie co sezon. Jedni są wściekli, że ich dziecko zaraziło się od kolegi, który przyszedł z katarem, kaszlem i gorączką.

Inni lekceważą sytuację, podają kilkulatkom syrop na gorączkę i niemal siłą wpychają je do przedszkolnej sali, bo "mają w pracy ważny projekt do zrobienia". Problem jest jednak jeden – każdy widzi tylko czubek własnego nosa. Tak, własnego, bo w tych emocjach rodzice często zapominają nawet o swoich dzieciach.

O tym, że chory przedszkolak wcale nie chce być w placówce, bawić się i aktywnie spędzać czasu. Chory kilkulatek, tak samo jak dorosły: czuje się źle, chce poleżeć pod kocem i zebrać siły. I rolą rodzica w takiej sytuacji jest mu to po prostu zapewnić, by mógł się zregenerować i wyzdrowieć. O tym był pewien wpis na Threads, na który natknęłam się ostatnio.

"Czemu rodzice nie dbają o zdrowie swojego dziecka? Chore, kaszel jak u 'starego palacza', katar po sam pas, widać po dziecku, że jest mega osłabione, ale i tak do przedszkola jest wysyłane. Raz, dzieci chore w przedszkolu czują się jeszcze gorzej, a dwa zarażają inne dzieci. Przykre, że dzieciątko chore musi czuć się jeszcze gorzej, bo nie może zostać w domu i normalnie wracać do zdrowia" – napisała użytkowniczka o nicku _pozytywna_mama_.

Kobieta słusznie zauważyła, że problemem nie jest wyłącznie to, że chore dziecko zaraża innych. Chodzi także o to, że maluch z infekcją zwykle czuje się fatalnie, a zamiast odpoczywać, jest zmuszony do bycia aktywnym i pogodnym przez cały dzień.

Dajcie dzieciom poczucie bezpieczeństwa

Pomyślcie o sobie: czy mając gorączkę, dreszcze i zatkany nos, który uniemożliwia oddychanie, mielibyście ochotę iść do pracy i wykonywać obowiązki na 100 procent?

Dziecko nie rozumie, dlaczego musi iść do przedszkola, gdy źle się czuje. Terminy i projekty mamy, która "musi iść do pracy", są dla niego kompletną abstrakcją. Maluch w chorobie potrzebuje przede wszystkim przytulenia, ciszy i spokoju, aby poczuć się bezpiecznie. W przedszkolnej grupie, do której oddaje je rodzic, to poczucie bezpieczeństwa znika.

Nie mówię tu o sytuacji, kiedy dziecko ma jedynie katar – wtedy często nawet lekarz nie wypisze zwolnienia. Jestem jednak przekonana, że w przypadku gorączkującego dziecka, wyraźnie osłabionego i wykazującego objawy infekcji, żaden medyk nie będzie się sprzeciwiał temu, że taki kilkulatek powinien zostać w domu.

Dlatego mój apel do rodziców jest prosty: nie róbcie tego swoim dzieciom. Nie zaprowadzajcie ich do placówek, kiedy są chore. Tu nie chodzi wyłącznie o to, by nie zarażać innych (choć to także element odpowiedzialności społecznej).

Chodzi przede wszystkim o wasze dziecko – o zapewnienie mu warunków do wyzdrowienia, o zadbanie o jego komfort, o poczucie bezpieczeństwa, które to wy – rodzice – powinniście mu gwarantować.

Bo jeśli my, dorośli, nie postawimy zdrowia dzieci na pierwszym miejscu, to kto właściwie ma to zrobić? I czy naprawdę warto poświęcać dobro kilkulatka na rzecz ważnego projektu w pracy? Czasem najlepszym projektem, jaki możemy zrealizować, jest po prostu pozwolenie dziecku odpocząć.

Czytaj także: