Pamiętam z czasów, kiedy sama byłam nastolatką, że w moim pokoju zawsze stał słoik czekoladowego kremu z orzechami z łyżką obklejoną zastygłą czekoladą (teraz powiedziałabym, że tłuszczem palmowym i cukrem z dodatkiem kakao). Do tego dyżurny komplet kubków po herbacie i szklanek po coli. Dorastanie w latach 90. zobowiązywało!
Kiedy odwiedzała mnie koleżanka, wynosiła te rzeczy z mojego pokoju, bo nie mogła na to patrzeć. 30 lat później nadal się przyjaźnimy, jej dom jest nieskazitelny, ja natomiast wiecznie walczę z materią. Z jakiegoś powodu u mnie bałagan tworzy się stale i nie zważa na moje usilne próby zapanowania nad chaosem. A trzeba wam wiedzieć, że ja naprawdę lubię porządek. Nie umiem wypocząć wśród nieumytych talerzy czy stosów prania, porozrzucanych książek i butów w przedpokoju.
Do niedawna myślałam, że to jakaś tajemna moc wzięła we władanie mój dom i podstępnie niweluje wszystkie moje wysiłki. Ale jednak nie! Już wiem, gdzie jest źródło tej nieustannej walki o ład. To moje dzieci. Nastolatki.
Dobrze wiem, że małe dzieci też generują bałagan. Te zabawki biorące we władanie każdy cm3 mieszkania, te góry zabrudzonych bodziaków i śliniaków, kredki, ciastolina w dywanie… Tak, to jest jazda bez trzymanki! A jednak śmiem twierdzić, że to, co robią nastolatki, to wynoszenie bałaganu na wyższy poziom. To już zagrożenie biologiczne i składowisko odpadów niebezpiecznych.
Znajoma opowiedziała mi, co zrobił ostatnio jej syn. Przed szkołą przyniósł do kuchni dwa talerze, jeden nóż i pięć kubków. Z tych ostatnich wylał resztki cieczy do zlewu, po czym wykrzyknął z zadziwieniem: "Ojej, a co to takiego to zielone?". To była pleśń, proszę państwa. Piękny okaz wyhodowanej w kubku pleśni.
Nastoletnie dzieci znajomych, a także moje własne, kolekcjonują w pokojach miseczki po płatkach śniadaniowych, talerze, ubrania trzymają na podłodze – zarówno te czyste, jak i brudne, bo szafy i komody są passé. Niektóre zbierają też puste butelki po napojach. – Może je jakoś wykorzystam – mówią.
Widziałam ostatnio zdjęcie domu zbudowanego z butelek PET wypełnionych piaskiem. Może właśnie po to im te butelki? Niedługo zbudują sobie z nich własny dom, w którym bez przeszkód będą mogły zbierać odpady.
Mój sposób na pokoje moich dzieci, oprócz ględzenia, że w kuchni brakuje naczyń i że zaraz zalęgnie nam się w domu robactwo, to udawanie, że tych pomieszczeń po prostu nie ma.
Powiecie może, że sama do tego doprowadziłam, bo nie nauczyłam dzieci dbać o porządek. A ja przyznam wam rację! Dodam jednak "ale". Często rozmawiam ze znajomymi rodzicami innych nastolatków i słyszę ich skargi na bałagan. Te nasze opowieści o tym, co znajdujemy w pokojach dzieci, to takie plasterki na nasze zbolałe pedantyczne serca.
Historie o nastolatkach śpiących wśród podręczników, ładowarek, brudnej bielizny wymieszanej z czystą, naczyń, pootwieranych kosmetyków to opowieści o dojrzewaniu i wystawianiu rodziców na najcięższe próby. Ale dlaczego tak się dzieje? Dlaczego w domach dbających o czystość rodziców dorasta pokolenie brudasów? Co jest z tymi nastolatkami?
W pewnym sensie bałagan jest wpisany w bycie nastolatkiem. Zmiany, które zaczynają zachodzić w naszych dzieciach na wczesnym okresie dojrzewania, mniej więcej w wieku 9-13 lat, są tak intensywne, że młody człowiek ma problem ze sprostaniem wszystkim wyzwaniom tego okresu. Ich dziecięce mózgi podlegają właśnie bardzo intensywnej reorganizacji, młody człowiek próbuje znaleźć swoje miejsce w nowym dla niego świecie. To właśnie wtedy najczęściej rodzice po raz pierwszy dostrzegają, że wewnętrzny chaos, z którym mierzy się ich dziecko, przekłada się też na nieład panujący w jego pokoju.
A wtedy naciski dorosłych dotyczące sprzątania pokoju wzbudzają niechęć i potrzebę buntu. Ich pokój, ich świątynia. Enklawa wolności. Walka o porządek staje się symbolem walki o władzę. "To mój pokój, dlaczego nie mogę w nim żyć tak, jak ja chcę?". To także nastoletnia potrzeba bycia innym niż rodzice, ustalania własnych reguł.
Na stronie Newport Academy, zajmującej się zdrowiem psychicznym nastolatków, czytam: "Odmowa utrzymania porządku w pokoju jest często sposobem dla nastolatków na zajęcie swojej przestrzeni i podkreślenie swojej niezależności od rodziców". Kupuję to, ma to sens. Dalej jednak piszą, że jeśli bałagan jest "ekstremalny", może wskazywać na kryzys psychiczny, z którym zmaga się dziecko. W przebiegu depresji czy zaburzeń lękowych nastolatkowi może brakować sił na sprzątanie. I to jest już alarmujące.
Bałagan w pokoju może być oznaką kreatywności. Wie o tym każdy rodzic młodego artysty. Nastolatki, wiecznie w biegu, żonglujące między życiem towarzyskim a chodzeniem do szkoły i nauką, mogą najzwyczajniej w świecie nie zaprzątać sobie głowy utrzymywaniem porządku. Nie mieć na to czasu. Umówmy się, sprzątanie jest dość nisko na ich liście priorytetów.
Kłopot w tym, że jeśli nasze nastoletnie dziecko jest przygnębione, zestresowane lub zmaga się z lękiem, taki zagracony pokój może dodatkowo wywoływać w nim niepokój i potęgować stres. Przebywanie w chaosie wpływa negatywnie na emocje, zachowanie, a nawet relacje z pozostałymi domownikami.
Jeśli oprócz bałaganu w pokoju swojego nastolatka, dostrzegasz, że twoje dziecko zaczyna się izolować, nie podtrzymuje kontaktów ze znajomymi, wydaje się przygnębione lub rozdrażnione, warto przyjrzeć się temu bliżej i być może skontaktować ze specjalistą.
Szacuje się, że ok. 20 proc. polskich nastolatków zmaga się z obniżeniem nastroju lub depresją.
Jednym z objawów depresji jest chroniczne zmęczenie. To nie jest stan, w którym komukolwiek chciałoby się sprzątać w pokoju. Dziecko może też nie widzieć sensu w sprzątaniu, towarzyszy mu poczucie bezcelowości podejmowania jakiejkolwiek aktywności. Odpuszczenie zabiegów dotyczących higieny osobistej czy właśnie sprzątania często idzie w parze z depresją. Poza tym dziecko, które zmaga się z depresją, unika towarzystwa innych ludzi. Przebywa głównie w swoim pokoju, często w łóżku. Nietrudno wtedy jeszcze bardziej "zapuszczać" swoją przestrzeń.
Co więcej, nie tylko depresja może być przyczyną bałaganu w pokoju, ale i sam stan przestrzeni, w której dziecko przebywa, może dodatkowo pogarszać jego nastrój. Opublikowana w 2020 roku analiza badań dotyczących wpływu środowiska na nastroje nastolatków wykazała, że mieszkanie w domu, w którym panuje nieporządek i chaos, ma negatywny wpływ na samopoczucie młodzieży.
A na koniec złe wiadomości dla matek. Badania dowodzą, że bałagan wywołuje niepokój i może obniżać nastrój. Matki mieszkające w zagraconych mieszkaniach wykazują wyższy poziom kortyzolu, czyli hormonu stresu. Dlatego nie wiem, jak wy, ale ja nadal będę udawać, że pokoi dzieci nie ma. Oczywiście upewniwszy się wcześniej, że za nieporządkiem w nich panującym nie kryje się coś więcej. I być może zapoznam się jeszcze z radami rodziców, którym udało się zachęcić nastolatki do sprzątania!
Jeśli podejrzewasz, że twoje dziecko może zmagać się z depresją, zadzwoń na jeden z tych numerów: 116 111 – całodobowy telefon zaufania dla dzieci i młodzieży Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę; 22 484 88 01 – Antydepresyjny Telefon Zaufania Fundacji ITAKA (pon.-śr. 15:00-20:00); 800 12 12 12 – całodobowy telefon zaufania Rzecznika Praw Dziecka
źródła: newportacademy.com, psychologytoday.com, rynekzdrowia.pl
Czytaj także: