Ze wszystkich stron atakują nas świąteczne reklamy, w sklepach obok ziemniaków piętrzą się zabawki, a my coraz częściej musimy odmawiać dzieciom. Pół biedy, jeśli to 46. zestaw klocków, gorzej, jeśli sytuacja finansowa zmusza nas do wielkich zmian w standardzie życia, do którego dziecko przywykło.
Reklama.
Reklama.
Według wstępnych szacunków GUS, inflacja w listopadzie wyniosła 17,4 proc., realne koszty życia są wyższe nawet o 30 proc. niż przed rokiem.
Polacy oszczędzają, a najłatwiej odmówić sobie zbytków, tyle że nie każdy ma jeszcze z czego zrezygnować. W najbliższych miesiącach szczuplejsze portfele Polaków odbiją się na ich dzieciach.
Radzimy, jak wytłumaczyć dziecku, że nie możemy kupić zabawki, wyjechać na ferie, czy... płacić dłużej za prywatną szkołę.
W nadziei, że ich to nie dotyczy, odsuwamy dzieci od kwestii finansowych. Pieniądze to sprawa tylko dorosłych, ale czy na pewno? Co zrobić, kiedy musimy znacząco obniżyć standard życia i nie da się już dłużej ukrywać tego przed potomstwem? Jak powiedzieć dziecku, że nie będzie dłużej chodzić na kurs programowania, koniec z prywatną szkołą czy kinem w weekendy?
Kiedy trzeba zmienić życie
Łatwej odmówić nowej zabawki czy wyjaśnić, że nie stać nas na egzotyczne wojaże, niż wytłumaczyć dziecku, że teraz wszystko musi się zmienić. Mąż Bożeny od wielu lat prowadzi intratny biznes. Sprowadza artykuły budowlane z różnych stron świata, dotąd szło dobrze. Dopadł ich jednak kryzys.
- Nagle faktury, które od zawsze przychodzą w dolarach, zaczęły być 3-krotnie wyższe. Zdrożały surowce, ale i kurs dolara nas dobija. Nasza sytuacja jest dramatyczna. Dzieci chodzą do prywatnych szkół, mają mnóstwo dodatkowych zajęć, to w sumie kilkadziesiąt tysięcy miesięcznie. Będziemy musieli z tego wszystkiego zrezygnować - przyznaje.
Mówimy tu nie tylko o spadku standardu życia, ale o zmianie całego otoczenia czwórki nastolatków. Bo dzieci, owszem, żyją dostatniej niż większość ich rówieśników, ale jak słusznie zauważa ich mama - od zawsze są częścią takiej społeczności. - Wiem, że większość ludzi mnie osądzi, ale dla naszych dzieci od stycznia może to oznaczać wielką rewolucję, zmianę całego dotychczasowego życia, jakie znają, łącznie z odcięciem ich od przyjaciół - wyznaje.
Nie stawiaj przed faktem dokonanym
Nastolatki nie chcą rezygnować z tego, co dobre, do czego przywykły. Tu opinia i akceptacja rówieśników stanowi ważny fundament życia. Oczywiście można snuć porady, że trzeba było dzieciom pokazywać, że nie pieniądze są najważniejsze i szykować je, że kiedyś mogą się skończyć. Ale gdybyśmy wiedzieli, że się przewrócimy, to pewnie byśmy się wcześniej położyli.
Tej rozmowy nie można odkładać w nieskończoność. Dziecko w szkole średniej to już nieomal młody dorosły, słyszy i widzi więcej, niż nam się wydaje i podobnie dużo rozumie. Warto usiąść z młodzieżą i wprost porozmawiać o sytuacji ekonomicznej nie tylko w domu, ale i w kraju czy na świecie. Wspólnie poszukać oszczędności.
Jeśli są zajęcia pozalekcyjne, z których można zrezygnować, warto od nich zacząć, tak aby szkołę, w której dziecko spędza najwięcej czasu zostawić na koniec. Jednak ten wątek poruszyć od razu, nawet jeśli istnieją niewielkie szanse na to, że trzeba będzie zmienić placówkę na mniej kosztowną. Dajmy dziecku czas na to, aby oswoiło się z tą niełatwą dla niego sytuacją.
Na pewno nie wolno nam stawiać nastolatka przed faktem dokonanym. Wówczas poczuje się zdradzony i odrzucony nie tylko przez przyjaciół.
Koniec z basenem
- Jacek długo szukał zajęć pozalekcyjnych, które go zainteresują. Trafiliśmy na ogłoszenie pana Tomka, nauczyciela pływania. Moje dziecko w każdy wtorek i czwartek wraca ze szkoły jak na skrzydłach, pakuje ręcznik i biegnie na basen, uwielbia te zajęcia - mówi Agata.
Mąż kobiety stracił pracę: - Redukcja, zwolnienia grupowe, wszędzie szukają oszczędności. Paweł dostanie odprawę, ale co dalej? Musi się przebranżowić, bo w jego fachu nie ma pracy. Wszystko pójdzie na szkolenia, zanim zacznie zarabiać, minie trochę czasu - wyjaśnia Agata.
W poszukiwaniu oszczędności rodzice odwołali zajęcia syna. - Moja kuzynka jest psycholożką, poprosiłam ją o poradę, jak rozmawiać z synem. Powiedziała, że musimy być z nim szczerzy, powiedzieć, że jego lekcje kosztują zbyt wiele, póki co nie rezygnujemy z karnetu na basen. Jacek będzie pływał, ale do wymarzonych zawodów już się nie przygotuje - mówi ze smutkiem.
To ważne, żeby dziecko miało świadomość, że zmiana, prawdopodobnie jest chwilowa, jak długa - ciężko powiedzieć, ale musimy z nim być szczerzy. Lekcje Jacka to koszt 800 zł miesięcznie, do tego karnet na basen 150 zł. Rodzice nie chcą mu zabierać tej przyjemności, jednak po długich rozmowach uznali, że nie mają innego wyjścia.
Jacek ma 13 lat, zrozumiał, choć nadal jest mu przykro, ale jak podkreśla mama, żyje nadzieją, że tata szybko znajdzie nową pracę. - Oby nie musiał czekać za długo - dodaje z nadzieją w głosie Agata.
Nie możesz kłamać
- Na początku wykręcałam się natłokiem zajęć, wstyd mi było przyznać przed własnymi dziećmi, że nie pójdziemy w sobotę do kina, bo nas nie stać. Po kilku tygodniach córka wykrzyczała mi, że ją okłamuję - wspomina Kasia.
Rodzina półtora roku temu kupiła wymarzony dom, Kasia jest księgową, jej mąż kierowcą autobusu miejskiego, miesięcznie zarabiają około 12 tysięcy. Rata kredytu w ciągu roku wzrosła z 1,5 tys. zł do 4 tys. - Do tego spłacamy fotowoltaikę, samochód... Nie wspomnę o rachunku za gaz na ogrzewanie domu, czy terapii najmłodszego syna. Delikatnie mówiąc, jako księgowa, jestem załamana, mam poczucie, że nie umiem zarządzać naszym budżetem - przyznaje.
Kobiecie było wstyd powiedzieć dzieciom, że nie spinają końca z końcem, więc długo żyli na dotychczasowym standardzie. - Zadłużyliśmy się jeszcze bardziej, jak to powiedzieć dzieciom? Jak wyjaśnić, że wyjście do kina dla pięcioosobowej rodziny to koszt 200 zł, a nas na to nie stać? - pyta.
Zbytki - tak powiedziałoby o tym wielu dorosłych. Dla dzieci Kasi kino to coś więcej niż wyjście na miasto, dla nich to rytuał, cas spędzony z rodzicami. Kasia usiadła z dziećmi i korzystając z własnej wiedzy ekonomicznej, wyjaśniła najlepiej, jak potrafiła ich sytuację.
- Najwięcej mieli pretensji o to, że ich okłamałam. To był błąd. Jeśli jesteście w ciężkiej sytuacji - wyjaśnijcie to dzieciakom, bez ściemy. U nas szybko pojawił się pomysł, żeby kino zastąpić seansami z internetu, dzieciaki zrobiły popcorn w mikrofalówce, siedzieliśmy na kanapę, wystrojeni jak na wyjście... i było miło. Basia, która ma 7 lat nie do końca jeszcze rozumie, co się dzieje, ale starsze rodzeństwo już tak - kończy.
Pomóż dziecku... pomóc
- Warto pamiętać, że nasze dzieci lubią, kiedy traktujemy je poważnie, kiedy mogą poczuć się naszym partnerem - mówi Magdalena Kietlińska, psycholog i interwent kryzysowy. - Jeśli musimy odmówić nastolatce zakupu nowych ubrań, a ona tak bardzo ich potrzebuje, niech wybierze z szafy te, w których już nie chodzi i sprzeda je w serwisie z używaną odzieżą.
- Podobną technikę możemy zastosować z zabawkami. Półki dzieci w naszych domach najczęściej uginają się od zabawek, które od miesięcy się kurzą. Wybierzcie razem te niepotrzebne i wystawcie na sprzedaż, za zarobione pieniądze można kupić jedną wymarzoną - radzi ekspertka.
Psycholożka podkreśla, że tak naprawdę w naszych domach wszystkiego jest za dużo.
- Choć okoliczności, kiedy nagle musimy każdy grosz obejrzeć z czterech stron oczywiście dla nikogo nie są komfortowe, można je wykorzystać. Razem zastanówcie się, co jest waszym priorytetem i zaproście dzieci do odkładania na ten cel - mówi mgr Kietlińska.
- Warto też podsunąć dziecku pomysły, jak może zarobić drobne kwoty. Na osiedlu, gdzie mieszkam, obserwuję lawinowy wzrost liczby ogłoszeń, w których młodzież oferuje wyprowadzanie psa, pomoc w porządkach w ogrodzie czy zakupach i widzę, że sąsiedzi chętnie z tych usług korzystają - dodaje.
Co ważne, takim podejściem do dziecka, uczymy je, zdaniem specjalistki, nie tylko tego, że mamy do niego szacunek i traktujemy je jak partnera, ale też zaradności. - Pamiętajmy, że wzory zachowań wynosimy z domu, również te, jak radzić sobie w trudniejszych czasach. Pokażmy dzieciom, że nie ma sytuacji bez wyjścia, łatwiej będzie wychować samodzielnych i kreatywnych ludzi.
Z dziećmi o pieniądzach
- W naszej kulturze mało się mówi o pieniądzach, to wciąż temat tabu, nie rozmawiamy z partnerem, przyjaciółmi, więc i dzieci trzymamy z dala od tego tematu - mówiła w rozmowie z Mama:Du dr Agata Trzcińska. A bez normalizacji tego tematu dziecku ciężko będzie wytłumaczyć, że na coś nas nie stać, zwłaszcza jeśli dotąd było inaczej.
Małe dzieci często na rodzicielskie "nie mam pieniędzy" mają złotą radę, odsyłają nas do bankomatu. Nie ma tu złej woli malucha, dziecko zwyczajnie jest przekonane, że tam pieniądze są drukowane na zamówienie mamy czy taty. Warto poruszyć ten temat z przedszkolakiem i wyjaśnić mu, skąd te pieniądze w bankomacie się biorą.
Opowiedzieć o swojej pracy o tym, że ktoś ją wycenia, rozlicza, przesyła pieniądze do banku i dopiero wtedy mamy pewną pulę na wydatki. W sposób zrozumiały dla dziecka, językiem odpowiednim do jego etapu rozwoju, wyjaśnić, za co musimy w życiu płacić i jasno określić priorytety, jak rachunki, zakup jedzenia, czy butów na zimę.
Im wcześniej zaczniemy tę edukację, wprowadzanie dzieci w świat finansów, tym łatwiej będzie nam wyjaśnić dziecku, że dziś stać nas na mniej niż miesiąc wcześniej, bo koszta wzrosły.
Nie kupię ci zabawki
W sklepie często odruchowo odmawiamy dziecku zakupu zabawki, mówiąc: "Nie mam pieniędzy", a potem płacimy przy kasie za inne rzeczy albo wypłacamy w bankomacie gotówkę. Dziecko postrzega świat nieco inaczej niż dorosły i te uogólnienia odbiera jako kłamstwo. Bo niby nie masz, a jednak...
Dzieci, z którymi szczerze rozmawiamy o zasobach finansowych (wcale nie trzeba podawać konkretnych kwot), łatwej znoszą taką odmowę. Warto przy tym być cierpliwym i pamiętać, że dziecko dopiero około szóstego roku życia jest w stanie pojąć, czym jest "więcej/mniej" pieniędzy. Dla młodszych maluchów to... magia. Dużą rolę odgrywa tu cierpliwość i posługiwanie się znanym dziecku językiem. Ta niedojrzałość wynika z rozwoju poznawczego.
Nie stać nas na wyjazd
W szkole podstawowej większość dzieci zaczyna już dostrzegać, że kolega wydaje więcej w sklepiku szkolnym albo ma większy dom, czy jego rodzice jeżdżą nowszym samochodem niż wasz. Takiemu dziecku warto już wyjaśnić, że nie możecie sobie pozwolić na wakacje w Dubaju, bo zarabiacie mniej.
Znów wracamy do tematu zarobków, ale też zawodów. Ktoś doskonale wyczuł rynek i otworzył intratny interes albo skończył inny kierunek studiów i dziś żyje bardziej dostatnio. To nie znaczy, że wasze życie jest gorsze, jest inne. Dzieciom czasem trudno to zrozumieć, ale jeśli będziemy konsekwentnie tłumaczyć i nie zostawiać pytań bez odpowiedzi, łatwej im będzie to przyswoić.