Dorota zapisała córki na lekcje pływania jeszcze w czerwcu. "Dziewczynki chodziły tam w ubiegłym roku szkolnym i bardzo im się podobało. Nie mamy olimpijskich ambicji, ale uważam, że sport to zdrowie, a dziewczynki lubią swojego nauczyciela. Jednak wszystko wskazuje na to, że do wiosny, oby ciepłej, nie mamy czego tam szukać" - zaczyna swój list kobieta.
Reklama.
Reklama.
Mamo, czemu tak zimno?
Dorota wchodzi z córkami do szatni, bo obydwie dziewczynki mają długie włosy, trzeba pomóc im zamotać je na czubku głowy, a potem 6-letniej Idze pomóc rozczesać i wysuszyć włosy. Kiedy dziewczynki mają zajęcia z instruktorem, ich mama siedzi w loży, która znajduje się w pobliżu stanowiska ratowników.
"Jeszcze w szatni Ida zapytała mnie, czemu tu tak zimno. Wtedy jeszcze togo nie czułam, ale ja byłam ubrana, a dzieci musiały się rozebrać. Chwilę później ze swojego boksu w przymierzalni wyszła Nina. Zobaczyłam, że ma gęsią skórkę. W pierwszej chwili sprawdziłam, czy nie ma gorączki. Nie miała" - wspomina mama dziewczynek.
Dopiero na pływalni Dorota poczuła, o czym mówią dzieci. "Zwykle termometr pokazuje, że woda ma 31-32 stopnie, tego dnia miała 28, powietrze 23, zamiast 26 - spory przeskok. Jakoś nagle przestałam być zdziwiona, że dzieci się trzęsły w szatni. No ale cóż było robić, dziewczynki ruszały się, więc nie marzły" - kobieta przyznaje, że sądziła, iż jest to jednorazowa sytuacja.
Zaraz nas zamkną
Ze swojego stanowiska obserwacyjnego, Dorota dobrze słyszała rozmowy ratowników, którzy obserwowali pływających. "Zaczęli mówić coś w stylu: 'Zimno dziś'. 'No, zimno, a będzie jeszcze zimniej. Jutro znów stopień w dół. Ciekawe, kiedy nas zamkną, jak obstawiasz?'" - Dorota złapała się na tym, że przygląda się tym ludziom z niepewną miną.
"Na chwilę przycichli, kiedy zorientowali się, że na nich patrzę. Ale nie mogłam wygonić z głowy ich słów. Kiedy dziewczynki skończyły lekcję, zobaczyłam, jak instruktor troskliwie okrywa je ręcznikiem. Podeszłam do nich. Pan Tomek pokręcił chwilę nosem, kiedy zapytałam go, czemu na basenie jest tak zimno" - przyznaje mama dziewczynek.
Zdecydowałam je wypisać
"Odesłałam dziewczynki do szatni, a sama przyznałam się instruktorowi, że nieumyślnie podsłuchałam niepokojącą rozmowę. Pan Tomek powiedział, że póki co jest plan obniżania temperatury stopniowo, aż do granicy komfortu. Miasto naciska na pływalnię, że trzeba szukać oszczędności, póki co nie mówią o zamknięciu. Dla mnie jednak gęsia skórka na dzieciach jest poniżej granicy komfortu" - przyznaje Dorota.
Kobieta zapłaciła za zajęcia do końca miesiąca, nie zdecydowała się na wykupienie lekcji na kolejny miesiąc. "I tak zaraz zamkną, wolę odejść na swoich zasadach. Obdzwoniłam kilka innych basenów w okolicy, u nich temperatura też jest niższa niż zwykle. Oszczędności..." - kończy Dorota.
Oszczędności szukają wszyscy
We Włoszech poproszono wiernych, aby na nabożeństwa ubierali się cieplej, bo kościoły oszczędzają na ogrzewaniu. We Francji, Niemczech i Holandii rezygnuje się z nocnego oświetlania urzędów i galerii handlowych, w tych drugich nierzadko reguluje się też, ile powinno być stopni. Już latem urzędnicy kazali właścicielom obiektów nieco zmniejszyć wydajność klimatyzacji.
W Polsce ograniczeń nie ma. To znaczy, nie zobaczycie ich na razie gołym okiem, nie w wielkim mieście. Ale na wsiach latarnie już włączają się później niż zwykle i gasną, nim zrobi się widno, czasem nie świecą w środku nocy. Na basenie, jak czytamy wyżej, też oszczędności. Czy zamkną je? Nie wiemy na pewno, ale swoje myślimy.
Szkoły mają pozostać otwarte, ale skąd pewność, że nie zabraknie ciepła dla basenów, bibliotek, sal sportowych, przychodni i naszych mieszkań?