Kiedy planowałam ciążę, a później czekałam na narodziny mojej córeczki, wiedziałam, że macierzyństwo to nie różowe baloniki i kokardki na Instagramie. Wiedziałam, że będzie ciężko, boleśnie i moje życie całkowicie się zmieni. Starałam się o tym przesadnie nie myśleć, bo bardzo pragnęłam dziecka. Wiedziałam, że mimo przeciwności, które mnie czekają, właśnie spełnia się moje marzenie.
Jest jednak coś, czego kompletnie nie przewidziałam. I wcale nie chodzi o to, że słowo "połóg" brzmi tak okropnie nie bez przyczyny, czy o to, że moje piersi po karmieniu do dzisiaj przypominają dwa flaczki. Nie przygotowałam się na to, że macierzyństwo będzie dla mnie jednym wielkim wyrzutem sumienia.
To ciągłe poczucie winy zaczęło się już w ciąży. Panikowałam, bo zjadłam kawałek czekolady i bałam się, że przekroczyłam bezpieczną dawkę kofeiny, co dzisiaj wydaje mi się kompletnie niedorzeczne, bo nawet nie piłam w ciąży kawy. Miałam wyrzuty sumienia, jak podniosłam coś cięższego – typu zakupy. Towarzyszyło mi jakieś poczucie, że niechcący zaszkodzę dziecku.
Ale po narodzinach małej to wcale nie przeszło. Starałam się wyluzować i nie być przewrażliwiona, ale to wszystko było i jest silniejsze ode mnie. Gdy na chwilę odwróciłam wzrok od mojej córeczki, a ona złapała rączkami szklankę z moim sokiem i na siebie trochę wylała, popłakałam się, że przecież to mogła być herbata. Gorąca!
"Jestem złą matką" – powtarzałam mojemu mężowi, a on z coraz mniejszą cierpliwością odpierał, że przecież nic się nie stało. Że nie było tam herbaty ani gorącej, ani zimnej, więc po prostu następnym razem będę uważać. Nie widział problemu.
Czasami wpadałam w totalną panikę. Wyrzucałam sobie, że dałam jej coś nieodpowiedniego do jedzenia albo pokroiłam to na zbyt duże kawałki. Innym razem godzinę przed wyjściem na spacer rozmyślałam i analizowałam, czy na pewno dobrze ją ubrałam.
Mówi się, że małe dziecko to mały problem, a duże dziecko to duży problem. Dla mnie wersja tego powiedzenia powinna uwzględnić nie problem, a wyrzut sumienia. Bo im moja córka była starsza, tym ja znajdowałam coraz więcej powodów do tego, żeby czuć się winną.
Ostatnio doszły nam problemy logopedyczne. Wiem, że wizyty w prywatnej przychodni pomogłyby mojej córce, ale zwyczajnie mnie nie stać, żeby chodziła do specjalisty za pieniądze. Zostaje więc to, co oferuje nam NFZ. Najgorsze w tym jest to, że ja wiem, że to za mało i przez to, że jesteśmy spłukani, nasze dziecko będzie miało wady wymowy.
Ale brak pieniędzy na zajęcia z logopedą to nie jest mój jedyny wyrzut sumienia w tym temacie. Wmówiłam sobie, że jej wada wymowy to moja wina, bo czytałam jej za mało bajek, za mało z nią rozmawiałam i za krótko karmiłam piersią, co w moim przekonaniu miało wpływ na kształtowanie się jej aparatu mowy. Oczywiście negatywny wpływ.
Zauważyłam, że odkąd mała jest starsza, coraz więcej moich wyrzutów sumienia dotyczy kwestii finansowych. Chciałabym ją zapisać na jakieś dodatkowe zajęcia: balet, basen, cokolwiek. Inne dzieci w jej wieku mogą się rozwijać w różnych dziedzinach, ale nam jak zwykle stoją na przeszkodzie pieniądze.
Coraz częściej czuję, że po prostu zawiodłam jako matka. Że zdecydowałam się na dziecko, któremu nic nie mogę zapewnić i że inne matki robią to wszystko lepiej, a ich dzieci mają większe możliwości i szczęśliwe dzieciństwo. Czy tylko ja mam takie problemy?
Życie z ciągłym poczuciem winy i wyolbrzymianiem każdego najmniejszego problemu musi być dla autorki listu, a także jej bliskich, bardzo męczące. Powtarzanie sobie, że trzeba "wyluzować" zapewne już nic nie da, bo takie zamartwianie się trwa od lat.
Dlatego warto sięgnąć po bardziej sprawdzone sposoby i skontaktować się ze specjalistą. Przewlekły stres, który powodują permanentne zmartwienia, na pewno nie jest obojętny dla zdrowia i relacji z bliskimi autorki listu.
Każda matka ma czasami wyrzuty sumienia, boi się czegoś, to wydaje się normalne, zwłaszcza na początku ciąży czy w pierwszych miesiącach życia dziecka. Jednak kiedy te wyrzuty sumienia i poczucie winy zaczynają wymykać się spod kontroli i każda, obiektywnie niegroźna, sytuacja powoduje tego typu stany lękowe, trzeba poradzić się psychologa.