Depresja to choroba cywilizacyjna, którą zatacza coraz szersze kręgi. Ostatnio naukowcy odkryli, że zwiększone ryzyko na jej zachorowanie mają ci, których rodzice byli surowi i wychowywali dzieci w rygorze. Oto skutki dyscyplinowania dzieci - zmiany w DNA, które prowadzą do depresji. Nic dziwnego, że my, pokolenie dzieci wychowanych przez surowych rodziców, zapełniamy gabinety terapeutów i łykamy antydepresanty.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Naukowcy udowodnili, że surowe wychowanie dziecka powoduje, że w jego organizmie zwiększa się poziom kortyzolu, czyli hormonu stresu.
Długotrwały stres wywołany surowym wychowaniem, karami cielesnymi i manipulacjami psychicznymi rodziców sprawia, że dzieci mają zwiększone ryzyko zachorowań na depresję.
Takie ustalenia naukowców prowadzą do tezy, że fala depresji u współczesnych 30- i 40- latków może być spowodowana m.in. dyscypliną rodzicielską rodem z lat 90. i 80.
To, jak wychowujesz dziecko, ma wpływ na jego psychikę
Naukowcy z Uniwersytetu z Lowanium (Belgia) odkryli, że surowi rodzice wychowują dzieci, które później mają w geny "wpisane" zwiększone ryzyko zachorowania na depresję. Wszystko przez to, że wychowanie przez rodziców, którzy są rygorystyczni, a często też stosują wobec dzieci przemoc fizyczną lub psychiczne manipulacje, to doświadczenie wyjątkowo stresujące. A silny stres w dzieciństwie to najczęstszy punkt zapalny do zachorowań na depresję.
"Odkryliśmy, że wychowanie dzieci postrzegane przez nie jako surowe, z cielesnymi karami i psychologicznymi manipulacjami, może wprowadzić do genomu dodatkowe instrukcje odnośnie tego, w jaki sposób różne geny są odczytywane. Zauważyliśmy wskazówki mówiące, że zmiany te mogą predysponować dziecko do depresji. Nie widać tego w takim stopniu u dzieci wychowujących się w rodzinach pełnych wsparcia" - powiedziała dr Evelien Van Assche, współautorka badania zaprezentowanego w trakcie 35. kongresu ECNP (Europejskiego Kolegium Neuropsychofarmakologi).
Zmiany w genotypie z powodu stresu
Badacze sprawdzili genotyp nastolatków w wieku 12-16 lat, którzy w domu doświadczyli ze strony rodziców rygorystycznych zachowań, manipulacji, kar cielesnych oraz takich, którzy zostali wychowani w duchu rodzicielstwa bliskości, mieli wsparcie i wyraźnie zaznaczoną autonomię. Okazało się, że część dzieci, które były surowo wychowane, już miało pierwsze objawy depresji z powodu stresogennego traktowania.
Ta grupa miała też chemiczne zmiany w łańcuchach DNA, które wpływają na aktywność genów – a to związane jest również z większym ryzykiem zachorowania na depresję. "Nasze podejście oparliśmy na wcześniejszych badaniach z udziałem identycznych bliźniąt. Dwie niezależne grupy naukowców odkryły, że u bliźniaków ze zdiagnozowaną ciężką depresją można wykryć silniejszą metylację DNA w tych setkach tysięcy badanych punktów, w porównaniu do bliźniaków zdrowych" - dodała naukowczyni.
Najpierw surowi rodzice, teraz dorośli z depresją
Te badania ukazują dwie ważne rzeczy. Nie tylko mówią wiele o tym, jak powinno się wychowywać dzieci, by pozytywnie wpływać na ich rozwój i nie obciążać ich psychiki. Druga istotna rzecz jest taka, że my, współcześni rodzice, w większości byliśmy wychowani w kulturze surowego wychowania. Większość dzisiejszych 30- i 40-latków słowa "dyscyplina", "kara", "klaps" czy "bycie grzecznym" zna ze swojego dzieciństwa aż za dobrze.
To prawdopodobnie między innymi z tego powodu obecnie zmagamy się z masowymi zachorowaniami na depresję. Warto przypomnieć, że to jedna z najczęstszych chorób cywilizacyjnych, o której mówi się, że za kilka lat będzie biła inne choroby na głowę. Na podstawie badań na współczesnych nastolatkach można wydedukować, że my jesteśmy właśnie tym pokoleniem, które doświadcza teraz skutków surowego rodzicielstwa i że ten wysoki odsetek chorujących na depresję dorosłych zdaje się potwierdzać wyniki badań naukowców z Lowanium. Badacze zaznaczyli jednak we wnioskach z badania, że bycie surowym rodzicem to nie jedyny powód, dlaczego dziecko jest bardziej narażone na depresję.
Długotrwały stres zwiększa ryzyko depresji
To choroba cywilizacyjna, więc może ją powodować wiele czynników zewnętrznych, które są obecne w życiu społecznym. Takie ryzyko niesie ze sobą każdy duży stres w życiu, bo kortyzol, czyli hormon, który uwalnia się podczas stresu, może zmienić strukturę DNA także w innych stresowych sytuacjach, a nie tylko wtedy gdy dziecko codziennie odczuwa stres z powodu traktowania przez rodziców. Być może jednak, jeśli dziecko nie jest narażone na stres w rodzinnym domu, w którym czuje się dobrze i bezpiecznie i nie czuje wymagania rodziców, ze wszystko musi być ustawione "od linijki", to ten czynnik stresowy, powodujący ryzyko depresji, będzie mniejszy.
Nie oznacza to jednak, że stres zniknie z życia dziecka całkowicie, jeśli będzie wychowywane w szacunku, z poszanowaniem jego granic, wolności i praw. Może też być tak, że współcześni rodzice, którzy sami zostali wychowani w kulturze rodzicielskiej dyscypliny, sami teraz intuicyjnie wychowują dzieci w rodzicielstwie bliskości. Bo każdy z nas, nawet bez badań, to surowe wychowanie odczuwa jako pewnego rodzaju obciążenie psychiczne – nawet jeśli nie zdawaliśmy sobie sprawy, że to ono jest współodpowiedzialne za tak częste depresje w tym pokoleniu.