Czasem opadają ci już ręce. Przerobiłaś wyrzucanie zabawek, szlaban na ekrany, na wychodzenie z domu i nie działa zupełnie nic. Czasem wchodząc do pokoju dziecka, masz ochotę wynieść z niego wszystko poza materacem, może wtedy zapanuje tam porządek. Albo zabronić odzywać się do siostry, żeby zakończyć lawinę awantur, tylko że to nie są wyjścia.
Reklama.
Reklama.
My, rodzice, nie jesteśmy kryształowi. Mylimy się, błądzimy, zdarza się, że emocje biorą nad nami górę. Każdy z nas popełnił błędy w dyscyplinowaniu dzieci. Te metody są złe nie tylko dlatego, że nie wpisują się w żaden logiczny nurt wychowawczy, za którym chcielibyśmy dumnie podążać, ale też dlatego, że nie przynoszą efektu. Oto nasze największe grzechy:
Time out
Bywa, że my dorośli potrzebujemy czasu oddzielnie, żeby się wyciszyć i podejść ze spokojem do konfrontacji z dzieckiem. Jednak jeśli odsyłasz rozzłoszczone, płaczące dziecko do jego pokoju, żeby się uspokoiło albo żeby je ukarać bez rozwiązywania problemu, robisz coś wbrew... naturze.
Kiedy dziecko czuje się źle ze swoimi emocjami, to nawet jeśli wścieka się na ciebie, wciąż potrzebuje twojej bliskości, aby wyregulować emocje, uspokoić się i wyjść z tego huraganu. Odsyłając je do drugiego pokoju, potęgujesz wydzielanie hormonu stresu. Time out jest złym pomysłem.
Jeśli czujesz, że musicie się uspokoić, nim przystąpicie do dalszej rozmowy - przytul dziecko i powiedz, że ty potrzebujesz czasu, wyjdź na chwilę i się uspokój. Najpierw zapanuj nad własnymi emocjami, potem nad emocjami dziecka.
Krzyk i zrzędzenie
"Ile razy mam ci powtarzać, żebyś wyniósł te naczynia" - powiedziałam wyraźnie poirytowana do mojego syna. Głośniej niż zwykle. To chyba zwróciło jego uwagę, bo w końcu zebrał kubki i talerze i ustawił je na kuchennym stole. Nie włożył ich do zmywarki, bo przecież mówiłam "wynieś". On już nie chciał słuchać te samej pieśni po raz kolejny, więc wykonał polecenie.
Powinnam częściowo być duma, bo wyniósł, ale nie byłam, bo krzyczałam, a tego nie znoszę, tak samo jak tego, że on mówi, że zrzędzę. Jedno i drugie kojarzy mi się nieprzyjemnie. A na pewno nie przyczynia się do porządku w jego pokoju. Zamiast tego mam wyrzuty sumienia i następnym razem powtórkę z rozrywki, bo on już przywykł, że kiedy przekroczy granicę bałaganu, wściekam się i podnoszę głos.
Wyniesie, bo chce mieć spokój, ale jeśli wyraźnie nie powiem, że proszę, żeby odnosił naczynia do zmywarki, wciąż będę tracić na to czas. Wyraźnie i prosto mów, czego oczekujesz od dziecka.
Dokręcanie śruby
Czasem kiedy rodzic widzi, że dziecko nie przestrzega zasad, które panują w domu, wychodzi z założenia, że młodzieniec ma za dobrze. Zwiększenie listy zakazów i nakazów, żeby docenił, jak dobrze miał dotąd, raczej nie podziała.
W młodym człowieku narasta jeszcze większa frustracja i potrzeba buntu. Jeśli zasady nie są przestrzegane - warto je przedyskutować. Może 14-latek nie musi już wracać o 20.00 do domu, ale powinien przygotować się na kolejny dzień w szkole, nim wyjdzie do kolegów? Warto to czasem przegadać, zamiast odtrącać dziecko, bo tak odbierze większe obostrzenia - jako brak zrozumienia i odtrącenie.
Wyrzucanie zabawek
Co jakiś czas w mediach społecznościowych powraca wątek porządku ostatecznego. Mamy załamują ręce nad niekończącym się bałaganem i pakują w końcu zabawki dzieci do worków. Wyrzucają je, czasem chowają. Nie rób tego.
Dziecko pozbawione czegoś, co dostało na własność, szczególnie kiedy pozbawiasz je wszystkich klocków, puzzli itd., czuje się okradzione. I słusznie. Chwiejesz w ten sposób jego poczuciem bezpieczeństwa i uczysz je, że nie można ci ufać. A skoro nie można ufać najbliższej osobie, to nie można nikomu.
Upokarzanie
Strofowanie przy innych, wyśmiewanie słabości, przedrzeźnianie, odsyłanie do łóżka bez kolacji... To wszystko pokazuje dziecku, jak bardzo jest nieważne. Kiedy nie zaspokoi oczekiwań rodziców, jest traktowane jak rzecz. Jego poczucie własnej wartości spada.
Bez względu na to, jak zachowuje się dziecko, naszym obowiązkiem jest zapewnienie mu poczucia bezpieczeństwa. Musimy troszczyć się o jego dobrostan fizyczny i psychiczny. Nic nie jest ważniejsze dla rodzica niż dobro dziecka. Ono musi to czuć w każdych okolicznościach.
Najważniejszy jest związek
Moja mama zawsze powtarza, że nigdy nie zachodziła potrzeba karania mnie i mojego brata. Nie dlatego, że byliśmy jednostkami wyjątkowo dojrzałymi, ale dlatego, że nie mieliśmy przeciw czemu się buntować. Rodzice zawsze wykazywali się dużym zrozumieniem dla naszych potrzeb. Ufali nam, dawali przestrzeń do bycia sobą i rozmawiali z nami o naszych emocjach, które zawsze były dla nich ważne i warte uwagi.
Dziś myślę, że zanim to było modne, praktykowali bardzo uważne rodzicielstwo. W żadnym razie nie można mówić o tym, co później było znane jako bezstresowe wychowanie. Rodzice rozmawiali z nami, tłumaczyli nam świat na tyle, na ile byliśmy w stanie go pojąć. Myślę, że stworzyli z nami związek, w którym nikt nie chciał zawieść drugiej strony.
Kiedy mama prosiła, żebyśmy się nie kłócili, wynieśli naczynia, odrobili lekcje czy wrócili do domu o określonej porze - wiedzieliśmy, że to się opłaca. Rodzice, nie musząc wyręczać nas z obowiązków, mieli więcej czasu, który mogli spędzić z nami. Tamte relacje i dziś procentują. Jako dorośli odwiedzamy rodziców z miłości i poczucia wspólnoty, a nie z poczucia obowiązku czy chęci podrzucenia im wnuków.
Kiedy więc dziecko nie realizuje tego, o co je prosisz, spróbuj z nim po prostu pogadać. Im wcześniej stanie się to waszą rutyną, tym łatwiej będzie ci uniknąć rodzicielskiej frustracji, krzyków i szlabanów. Wiem, że też ich nie lubisz.