Latem każdy z nas szuka ochłody, gdy panują upały. Wizyta na miejskiej pływalni nie musi wiązać się z nauką pływania na basenie, może być czystą zabawą i nauką, ale życia w społeczeństwie. A dodatkowo nieoczywistą formą odpoczynku dla mamy, która opiekuje się dziećmi.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W czasie upałów szukamy sposobów na ochłodzenie. Gdy nie mamy możliwości wyjazdu nad morze lub jezioro, miejska pływalnia często jest świetnym zastępstwem.
Na basen z dziećmi przychodzą mamy, które nie tylko chcą spędzić czas na zabawie z maluchami. To także genialny sposób na odpoczynek.
Dzieci na basenie nie tylko mają zapewniony ruch. Uczą się też życia w społeczeństwie, a nawet... tolerancji.
Na basenie latem czasem dzieje się magia. Napisała o tym bardzo ciekawy artykuł Thao Thai dla amerykańskiego portalu scarymommy.com. Kobieta w swoim artykule dokładnie opisała to, dlaczego często w wakacje decyduje się z dziećmi na wizytę na miejskiej pływalni. Powodem jest nie tylko ochłodzenie się podczas panujących upałów.
Niby zwykłe wyjście na basen...
Najpierw z daleka widać jaskrawą rurę, która jest zakręconą zjeżdżalnią – główną rozrywką na miejskim basenie. Jest tam też brodzik, rwąca rzeka, plastikowe zabawki do kąpieli i jeszcze kilka wodnych atrakcji dla dzieci. Wszystko to w otoczeniu terenu rekreacyjnego – gdzieś z daleka słychać pokrzykiwania chłopaków, którzy na boisku grają w kosza. Obok grupa dziewczyn opala się przy zewnętrznej części pływalni. Obrazek trochę jak z amerykańskiego filmu dla młodzieży.
Gdy wchodzi się do budynku pływalni, kolejność wykonywanych czynności jest niezmienna: zdejmujemy buty, wymieniamy je na klapki, przechodzimy przez bramki, w których dostajemy "zegarki". Potem szatnia, zostawianie rzeczy w szafkach i wreszcie wyjście na część wodną. Dzieci uwielbiają tam przychodzić, szczególnie latem. Można się obchodzić, popluskać w wodzie, pobawić z kolegami, którzy też przychodzą z rodzicami czy opiekunami.
Chwila oddechu dla mamy
Mój dwulatek, który jeszcze dobrze nie mówi, więc gdy przychodzimy na basen, krzyczy coś w znanym tylko sobie języku, widząc ogrom wody, w której spędzi następne kilkadziesiąt minut. Piszczy z radości, gdy widzi wielki kosz z zabawkami do kąpieli, który dostępny jest dla wszystkich dzieci na pływalni. I widzę w oczach moich dzieci radość, że będą mogły spędzić ten czas, chlapiąc się, bawiąc z kolegami.
Ja sama jako mama też się cieszę, to chwila, kiedy dzieci potrafią bawić się same, nic od mamy nie chcą. Muszę je tylko obserwować, pilnować, by żaden niepostrzeżenie nie zanurzył się pod wodą. To bezpieczeństwo jest ważne, ale jest też ratownik, a ja mogę patrzeć na nie również, odpoczywając w jacuzzi czy pod wodnym natryskiem, który masuje plecy.
Jeśli się rozejrzysz na basenie, zobaczysz, że takich mam, które w ten sposób łączą przyjemne z pożytecznym, jest sporo więcej. Wymieniamy się porozumiewawczym wzrokiem i nikłymi uśmiechami. Czasami któraś odwraca się, gdy dziecko krzyczy: "Spójrz na mnie, mamusiu!" i klaszcze dziko, krzycząc: "Brawo!" na wyczyn dziecka, którego właśnie była świadkiem. To momenty, w których każda matka jest dumna, ale i czuje swobodę, bo może odpuścić sobie ciągłe zwracanie uwagi i pilnowanie dziecka 2 metry od niego (o ile tak jak moje są już w wieku, w którym można sobie na to pozwolić).
Zauważyłem, że mamy niemowląt i małych dzieci wciąż mocno ściskają swoje maluchy, osłaniając je, gdy niepewnie zanurzają palce u nóg w wodzie. Ale mamy starszych dzieci, które opanowały pływanie i nie boją się wody, pozwalają na trochę więcej swobody, dzięki czemu same też mogą odpocząć.
Na basenie latem widać też, że jest mnóstwo dzieci, które przychodzą tam regularnie. Nawet po moich dzieciach widzę, że mają już znajomości, które zawarły w brodziku czy w kolejce na zjeżdżalnię. Szczególnie tę częstotliwość widać w trakcie fali upałów. Wtedy każdy szuka sposobu na ochłodzenie, a gdy nie ma możliwości wyjechania nad morze czy jezioro, to ta wycieczka na basen trochę rekompensuje brak innej wody w okolicy.
Nauka życia w społeczeństwie
Podczas takich wizyt na pływalni, zabawy i zawierania nowych znajomości, dzieci uczą się też funkcjonowania w społeczeństwie, dowiadują się, jak to jest być częścią grupy (innej niż grupa w przedszkolu lub klasa w szkole). Teraz dzieciaki coraz więcej czasu spędzają w swoich pokojach przed telefonami i ekranami komputerów. Dlatego warto zachęcać je do takich wspólnych wyjść – może to sprawi, że wreszcie wychylą swój nos z 4 ścian, gdy latem jest piękna pogoda, mają czas wolny, a i tak nie chcą korzystać z uroków lata.
Taki czas spędzony na miejskiej pływalni tylko na zabawie, bez lekcji pływania, musztrowania i nauki, to nie tylko dobra okazja dla mamy do odpoczynku. To moment, w którym dzieci muszą nauczyć się, że muszą ze sobą czasem współpracować, czasem komuś ustąpić, ale przede wszystkim mogą poczuć prawdziwą beztroskę i wolność, którą daje przebywanie w wodzie.
Amerykanka w swoim artykule wspomina o jeszcze jednej kwestii – kiedyś miejskie pływalnie były pełne rasizmu, czarnoskórzy nie mieli wstępu na te same tereny co reszta społeczności. Bycie w takim miejscu było przywilejem, to była rozrywka bezpieczna i wygodna, ale tylko dla białych Amerykanów. Teraz gdy panuje różnorodność i tolerancja, dzieci mogą zobaczyć na basenie cały przekrój społeczeństwa, od młodych, po starych, przez różne narodowości i kolory skóry. To sprawia, że uczymy się tolerancji i poczucia, że to naturalne jest, że między ludźmi są różnice.