Zbliża się lato, do rozdania świadectw zostało niewiele ponad dwa tygodnie. Nie zaplanowałam jeszcze daty urlopu, nie mówiąc już o jakiś planach wyjazdowych. W domu przez najbliższe trzy miesiące będzie hałas, harmider i bałagan. Chowam miotłę, żelazko i plan diety. Ty też powinnaś - powiem ci dlaczego.
Reklama.
Reklama.
Ciągle walczysz, żeby zająć czymś dzieci w wakacje? Też tak robiłam, ale zmieniłam strategię.
Rzuciłam też sprzątanie i gotowanie na rzecz odpoczynku. Wszystkim nam to wyszło na zdrowie.
Powiem ci, dlaczego przez całe lato nie powinnaś tknąć miotły ani żelazka!
Dla pełnego obrazu czuję się w obowiązku wyjaśnić, że mieszkamy w starym domu na wsi, mamy podwórko, w drugie lato, jakie tu spędziliśmy, zrobiliśmy dzieciom plażę - kupiliśmy 16 ton piasku i wysypaliśmy go w kącie podwórka. Latem rozstawiamy basen i trampolinę. Żadnego wielkiego szału, ale na tym kawałku przestrzeni mamy wodę, piach, huśtawki i inne takie.
Latem (a właściwie przy odrobinie szczęścia od kwietnia do października), dzieci sporo czasu spędzają na dworze. Piach z "plaży" przynoszą na stopach, w kieszeniach, włosach, a bywa, że i pod bielizną. Ręczniki po igraszkach w wodzie walają się wszędzie. Niczego nie żałuję, chłonę te miesiące i cieszę się nimi. Ładuję w tym czasie akumulatory na resztę roku, nawet zza biurka.
1. Sprzątanie zabiera czas
Latem nasze życie w znacznej mierze przenosi się na zewnątrz, w tym roku po raz pierwszy będę mogła pracować z tarasu na końcu podwórka, bo w końcu mam tam szybki internet. Jemy też często na zewnątrz, bywają dni, że do środka wchodzimy, tylko żeby wykąpać się i pójść spać. Oczywiście dzieci wchodzą tam milion razy, żeby zanieść trochę piachu i mokre ręczniki, ale skoro ich nie widzimy...
Kiedy pogoda jest piękna, zwyczajnie szkoda czasu na sprzątanie. Wszelka energia latem przenosi się na zewnątrz. Piach wyrzucamy z domu w deszczowe dni, kiedy nie da się spędzać każdej chwili na podwórku. W przerwie od pracy wolę iść wyrwać pięć chwastów, niż latać z odkurzaczem. Za 4,5 minuty i tak będzie tam z powrotem. Po co się frustrować?
Zamiast pucować okna, wolimy leżeć na trawie i oglądać chmury bez szklanego filtra. Pójść na spacer, czy zwyczajnie pograć w piłkę. Dom to nie muzeum - mawia moja mama i ma rację.
2. Gotowanie latem to przesada
Raz, że jak jest gorąco, nikt nie chce jeść rosołu, a dwa znacznie zdrowsze są nieprzetworzone termicznie warzywa i owoce. Naprawdę dzieci nie będą niedożywione, jedząc głównie truskawki i czereśnie.
Mój najmłodszy syn, nawet w styczniu chodzi sprawdzić, czy już są malinki. Do tego jakaś sałatka, kawałek mięsa z grilla i lody przed obiadem. Bo czemu nie? I tak wybiegają.
Latem nasza dieta w znacznej mierze bazuje na sezonowych warzywach i owocach w połączeniu z czymś upieczonym na ruszcie, lody można dość łatwo i szybko zrobić z jogurtu i owoców. To znacznie mniej kłopotliwe w przygotowaniu niż dwudaniowy obiad, zdrowsze, bardziej naturalne i... nie generuje walki przy stole. Jesienią sami upomną się o zupę-krem z dyni i zapiekankę z makaronu.
3. Prasowania nie pojmuję
Moje dzieci latem nie noszą skarpetek - ileż to mniej czasu na składanie prania, kiedy w domu mieszka aż 10 stóp. Bawią się w wodzie i błocie, więc ciągle się brudzą, bywa, że przebierają się po 5 razy dziennie. Jaki sens ma prasowanie koszulki, która za 7 minut wyląduje w praniu? Już pominę fakt, że stanie przy desce do prasowania w upale, w żaden sposób nie wpisuje się w moją życiową filozofię.
Chętnie kupuję ubrania, szczególnie letnie, w second handach, bo nie mam wyrzutów sumienia, jak po trzech założeniach trzeba je wyrzucić. Latem dzieci mają mieć swobodę, przestrzeń, żeby doświadczać świata wszystkimi zmysłami, nie chciałabym, żeby tę swobodę ograniczały spodenki, których szkoda zniszczyć.
4. Żyj z całych sił
Wiem, że łatwo się mówi, jak ma się swój kawałek podwórka. Ale wiele rodzin ma przecież dziadków na wsi, działki na RODOS, a jeśli nie to w pobliżu macie park, plac zabaw, łąkę... Weźcie po prostu koszyk owoców, kilka kanapek i dużą butelkę wody. Zamiast organizować czas dzieciom od rana do nocy, pozwólcie im poobcować z przyrodą, wspinać się na drzewa i biegać boso. To lato może być inne.
Przez wiele lat, jeszcze kiedy mieszkaliśmy w mieście, a także przez pierwsze dwa lata życia tutaj, czułam straszną presję. Latem planowałam dzień po dniu. Wyjazdy do ZOO, spacery po parku, dłuższe wypady w popularne kierunki, a pomiędzy na zabicie czasu wyjazdy do dziadków. Kiedy kończyły się wakacje, padałam na twarz.
Wrzesień był wytchnieniem, bo ja naprawdę byłam strasznie zmęczona tym zabawianiem, planowaniem, walką, żeby jednak pomidorówka, schabowy i ziemniaczki zostały zjedzone. Walką o to, żeby dzieci się nie nudziły i miały co opowiadać kolegom w szkole. Aż pewnego letniego dnia, jedno z moich dzieci powiedziało: Mamo, a możemy zostać w domu?
Basen, trampolina, plaża stały sobie nieużywane, bo nas ciągle nie było. Kiedy lądowaliśmy po pełnym przygód dniu w domu, walczyłam, żeby poszli spać przed 22.00, bo przecież młode organizmy potrzebują regeneracji. Dziś już tego nie robię. Nauczyłam się latem odpoczywać i dawać swobodę. Przeżywać własne przygody i zbierać wspomnienia.
Kiedy 1 września 2021 roku o 6.30 rano próbowałam znaleźć żelazko, żeby wyprasować chłopcom stroje galowe, zdałam sobie sprawę z tego, że wcale nie mniej niż oni żałuję, że lato dobiega końca. Zrozumiałam, że w końcu udało nam się odpocząć. Od wszystkiego. Od obowiązków, presji i perfekcji, która na dłuższą metę wcale nie jest niczym dobrym. Jeszcze tylko parę dni...