Czasy, w których przyszło nam żyć, nie wybaczają niedociągnięć. Dziś wszystko musi być perfekcyjne: my, nasz strój, mieszkanie, dzieci... Tylko czy to zdrowo wychowywać małych perfekcjonistów?
Żyjemy w przefiltrowanej rzeczywistości. Dążenie do perfekcji każe nam uczyć dzieci, że muszą być najlepsze we wszystkim.
Wychowując małych perfekcjonistów, zmuszamy dzieci do udziału w wyścigu szczurów, a ten ma swoją cenę.
Naucz dziecko odpuszczać sobie i innym. Mali perfekcjoniści częściej wpadają w depresję.
Perfekcyjni rodzice
Prawda jest taka, że nasze życie często jest przepuszczone przez filtr. Nie tylko na Instagramie. Uśmiechamy się, nawet jeśli nie mamy na to ochoty, słuchamy niby uważnie, kiedy koleżanka milionowy raz skarży się na męża, upychamy w szafie bałagan, kiedy niezapowiadani goście zadzwonią domofonem. Tworzymy wokół siebie otoczkę perfekcyjnego świata.
Aż chciałoby się westchnąć: kiedyś było inaczej. Bo było. Jak goście wpadali znienacka, to przepraszało się za rozgardiasz i robiło kawę. Może dlatego, że nie było domofonów i nikt bałaganu do szafy upchnąć nie zdążał. Może dlatego, że żeby dowiedzieć się, jak żyją inni, trzeba było się do nich wybrać, bo nie było mediów społecznościowych.
Dziś sami sobie dokręcamy śrubę. Bo Aśka z dołu zawsze ma porządek w dziecięcych pokojach, bo dzieci Hanki z naprzeciwka znowu wygrały zawody akrobatyczne, a Staś z klasy twojego dziecka nie ma czasu się spotkać na wspólną zabawę, bo pięć razy w tygodniu chodzi na angielski. My też tak chcemy. Wiadomo przecież, że czasy ciężkie, będzie jeszcze gorzej, więc w dziecko trzeba inwestować już dziś, żeby kiedyś miało lepsze szanse na rynku pracy.
Chcemy dobrze, nie wątpię, wszyscy. Wykształcenie, zdrowa dieta, odpowiednia porcja ruchu nauka utrzymania porządku. Chcemy, niczym motywacyjni kołcze nauczyć dzieci bycia najlepszą wersją siebie. Świadomie lub nie wychowujemy małych perfekcjonistów. Nie spóźniaj się, siedź ładnie, pisz ładnie, ucz się, żebyś dostał piątkę... A gdzie w tym wszystkim miejsce na potknięcia?
Nie ma, bo grafiki dzieci są wypełnione po brzegi, niczym puszka sardynek. Spóźnienie oznacza rozwalenie całego misternie ułożonego planu. Wszystko sypie się niczym domino. Lepiej, mocniej, więcej - takie komunikaty wysyłamy dzieciom. I rośnie nam pokolenie perfekcjonistów, którzy stawiają sobie nierealne wymagania. Porażka w ich świecie nie istnieje - nie ma na nią miejsca.
Co znaczy perfekcjonizm
Trzeba sobie uświadomić, że perfekcjonizm występuje w różnych formach. Są ludzie, którzy starają się mocniej i ciągle gonią za niedoścignionym ideałem, który sami zbudowali w swojej głowie. Te własne oczekiwania trudno spełnić, ale są dość jasne, wiadomo, jaki efekt chcemy osiągnąć. Więc przynajmniej widzimy metę.
Bywamy perfekcjonistami, którzy stawiają nierealne oczekiwania innym: współpracownikom, partnerowi, dzieciom. Zapominając przy tym, że oni mogą na świat patrzeć zupełnie inaczej i chcieć od życia czegoś innego niż my. To bywa frustrujące. A tworząc taką atmosferę w otoczeniu, tworzymy nieprzyjemny klimat wokół siebie. Dziecko, od którego oczekujemy, że będzie we wszystkim najlepsze, o ironio, zawsze swoich oczach jest niedoskonałe.
Trzeci tym perfekcjonistów wyrasta poniekąd z drugiego. Bo dzieci wychowane przez wywierających presję rodziców, widzą całe życie wokół takich ludzi. Gonią za sukcesami, czują wewnętrzny przymus bycia najlepszymi, bo chcą spełnić oczekiwanie wszystkich wokół. A to jest nierealne. Nie ma co owijać w bawełnę, nie da się zadowolić wszystkich, ale mały perfekcjonista będzie próbował do utraty tchu.
Skąd się bierze perfekcjonizm
Dr Thomas Curran w artykule podsumowującym badania nad wzrostem perfekcjonizmu przez ostatnie pokolenie, udowodnił, że przybywa nam perfekcjonistów, zwłaszcza tych, którzy "muszą" spełniać oczekiwania innych (33 proc wzrostu w ciągu 27 lat). Autor przytoczył możliwe jego zdaniem przyczyny tych zmian.
Zdaniem Currana winna jest presja społeczna, wzrost materializmu, wyścig szczurów, w którym biorą udział już najmłodsi. Dawniej wszystkie dzieci chodziły do rejonowego przedszkola, dziś - do najlepszego. Potem nie jest lepiej, bo trzeba znać kilka języków, być świetnym uczniem, żeby dostać się na najlepszą uczelnię, a jeszcze lepiej studiować za granicą.
Jednak zdaniem badacza, w większości przypadków winni są rodzice. Wychowujemy małych narcyzów, przekonanych o swojej wspaniałości, pompowanych, jak baloniki powietrzem, ciągłymi pochwałami i motywacyjnymi frazami. Zapominamy o nauce empatii. Dla naszych dzieci niepowodzenie jest słabością. A na słabość w ich świecie często nie ma miejsca.
Kiedy ktoś radzi sobie gorzej, zamiast podać mu rękę, dzieci go omijają, są zorientowane na własny sukces. Zapominają o fair play. A może nikt ich tego nie uczy. Uczy się ich natomiast życia pod presją. Niech jeszcze w przedszkolu nauczą się czytać i pisać, będzie im łatwiej w szkole, niech poczyta jeszcze encyklopedię przed sprawdzianem z historii, szóstka nie zaszkodzi.
Perfekcjonizm ma swoją cenę
Chcemy, aby dzieci odniosły sukces w dorosłości. Angażujemy się więc w życie naszych dzieci bardziej, niż robili to nasi rodzice. Kontrolujemy je na każdym kroku, analizujemy kalendarze, śledzimy w aplikacjach czy są, gdzie powinny być i dzwonimy, kiedy spóźnią się minutę. Od małego uczymy je, że sukces okupiony jest to ciężką pracą, a ciężka praca popłaca.
Perfekcjonizm ma jednak swoją cenę i to wysoką. Często jest nią zdrowie psychiczne. Umówmy się, nie da się być zawsze ze wszystkiego najlepszym, a skoro nie przygotowujemy dzieci na porażki, stawiamy im nierealne oczekiwania, to w końcu coś się nie uda.
Jak pisze dr Curran, dziecko przypłacić to może depresją, zaburzeniami odżywiania, samookaleczeniami - bo będzie chciało się ukarać. Badacz nie ma wątpliwości, że to właśnie perfekcjoniści częściej miewają myśli samobójcze. Ich wewnętrzny krytyk mówi "jestem beznadziejny, do niczego się nie nadają, nie byłem najlepszy" i namawia do wymierzenia sobie kary.
Przestań wychowywać perfekcyjne dzieci
Tutaj praca zaczyna się u podstaw, jednak nie ma drogi, z której nie ma odwrotu, a tu zdecydowanie warto powiedzieć sobie stop. Dzieci uczą się świata od nas, nie na podstawie naszych słów, ale zachowań. Dlatego zacznij od przyjrzenia się sobie. Czy pozwalasz sobie na błędy? Warto pokazać dziecku, że w życiu nie raz ponosimy porażki i pokazać, jak sobie z nimi radzimy.
Ucz dziecko empatii, spojrzenie na drugiego człowieka i przyzwolenie mu na słabość, znalezienie jego mocnych stron i docenienie ich, ułatwia zaakceptowanie świata nieidealnego. Kiedy widzisz, że w dziecku narasta frustracja, bo coś mu się nie udaje, wykaż zrozumienie. Porozmawiajcie o uczuciach, dlaczego tak się upiera, aby coś było idealnie, skoro wystarczy, że będzie poprawnie.
Nie startujcie w wyścigu szczurów. Zamiast uczyć się koniecznie na piątkę znienawidzonego przedmiotu, niech po prostu go zaliczy, a skupi się na tych, które sprawiają mu przyjemność. Zastanów się, ile razy w dorosłym życiu ktoś zapytał cię, czy miałaś na świadectwie z piątej klasy podstawówki czerwony pasek?
Dużą rolę odgrywa tu szkoła. Rolą nauczycieli, wychowawców, jest kształtowanie prawidłowych postaw u uczniów. Nie serwujmy, drodzy państwo, dzieciom atrakcji pod tytułem "kto najlepiej napisze/odpowie...". Nie róbmy ze szkoły reality show.
Pamiętajmy, jak uczniowie spędzili poprzedni rok i zatroszczmy się o budowanie relacji rówieśniczych, a nie walkę o miejsce na pudle. Bo szybko może się okazać, że uczniowie zaczną sobie podstawiać nogi, żeby wypaść lepiej od koleżanki czy kolegi. Nie takie społeczeństwo chcemy budować.
Pokazujmy dzieciom, jak wyglądają prawidłowe priorytety. Warto przypominać, że bycie dobrym człowiekiem jest ważne, że starania się liczą, nawet jeśli nie przynoszą sukcesów. Że nie ma nic złego w przegranej. Rodzic musi pokazywać dziecku, że jest ono dla niego ważne, że kocha je, niezależnie od osiągnięć.
Perfekcjonizm wcale nie jest najlepszą z cech, jakie możemy zaszczepić w dziecku. Odpuśćcie trochę, a dzieci będą szczęśliwsze.