Cukierki z procentami to dopiero początek. Pokazała paczkę dla dziecka: "To nie 1994 rok"
Tona cukru z okazji świąt
W grudniu od kilku lat co roku wraca jak bumerang temat żywienia dzieci i dawania im w prezentach mikołajkowych i gwiazdkowych słodyczy. Niedawno publikowaliśmy list mamy, która jest zdania, że nie można całkiem zabronić dzieciom czekoladowych Mikołajów. W kontrze pojawił się jednak apel pediatry, która prosiła, żeby słodkie dodatki zamieniać na owoce czy drobne zabawki. Lekarka uczulała, że nadmiar cukru w diecie dziecka prowadzi do wielu chorób i zaburzeń i buduje niezdrowe nawyki żywieniowe.
Pediatra prosiła obserwatorów, by starali się zmieniać własne przyzwyczajenia i uświadamiali otoczenie, wprowadzając nowe zwyczaje. Ostatnio też u innej twórczyni cyfrowej pojawił się post w podobnym tonie – również nawiązywał do tego, że dieta współczesnych dzieci jest głównie oparta na cukrze i nawet po zawodach sportowych dzieci w nagrodę dostają słodkości. Warto byłoby więc to zmienić, zaczynając właśnie od świątecznych paczek.
Mowa tu o poście na Instagramie Anny Makowskiej, znanej w mediach społecznościowych jako Doktor Ania. Makowska, która jest m.in. farmaceutką i edukatorką zajmującą się żywieniem dzieci, na przykładzie zdjęcia otrzymanego od obserwatorki stara się zwrócić uwagę odbiorców na to, że dziś czasy się zmieniły i nie trzeba już dzieciom dawać w prezencie towarów deficytowych, bo słodycze są ogólnodostępne.
"Pokaż, że ktoś tu się zatrzymał mentalnie na początku lat dziewięćdziesiątych, nie mówiąc, że ktoś tu się zatrzymał mentalnie na początku lat dziewięćdziesiątych. Ludzie, mamy koniec 2024 roku, nie 1994. Minęło 30 LAT‼ Ponad 30 lat od momentu, gdy człowiek jeszcze marzył za dzieciaka o słodyczach, bo w latach 80. po prostu ich nie było. Teraz mamy tysiące innych produktów, które w TEJ SAMEJ CENIE można kupić 5-7-latkom" – podkreśla z jednym z ostatnich wpisów lekarka.
"Mamy koniec 2024 rok, a nie 1994"
W sekcji komentarzy twórczyni zauważa również, że błędny jest argument o tym, że jeśli teraz zabronimy dzieciom słodkości, to w dorosłości mogą mieć problem w spożywaniu ich z umiarem. "To może dorzućmy im małpkę do tej paczki, bo przecież jak wyjdą spod klosza, to wóda też będzie się lała litrami, po co czekać?" – odpowiedziała Doktor Ania jednemu z użytkowników. Mężczyzna bronił obdarowywania dzieci słodkościami od czasu do czasu i prosił, by ich nie demonizować.
Do wpisu Doktor Ania dołączyła zdjęcie, na którym jest prezent dla dziecka za udział w zawodach sportowych. Tu już hipokryzją jest również fakt, że promując zdrowie i zdrowy tryb życia podczas zawodów sportowych, na koniec dzieci dostają paczkę pełną trucizny, jaką jest cukier. Na zdjęciu jest bowiem kilka batonów, ciastka, czekolady, cukierki. Do tego są wśród smakołyków cukierki, które w składzie (udostępnianym przez producenta) mają spirytus, co w ogóle jest już skandalem. Czy jeśli nauczymy dziecko, że słodkości są nagrodą, to ono potem w dorosłym życiu nie będzie traktowało cukru jak środka łagodzącego stres, który kojarzy się z nagradzaniem za sukcesy?
"Nie trzeba dawać dzieciom słodyczy, aby były szczęśliwe. Poza tym one nie będą dziećmi całe życie. A podczas dzieciństwa programujesz ich mózg do żarcia jedzenia, przez które prędzej czy później będą cierpiały. A argument 'ja to jadłem i jestem zdrowy'? Po pierwsze: co to znaczy, że jesteś zdrowy? Zbadałeś każdą możliwą rzecz w swoim ciele i doszedłeś do takiego wniosku? Czy po prostu oceniasz to na podstawie samych objawów?
[...] Więc ocenianie zdrowia na podstawie samych objawów nie jest zbyt mądre. I też wyjątek nie tworzy reguły, generalnie wiemy, że cukier jest szkodliwy. Kropka" – pisze jeden z użytkowników pod postem Makowskiej. Warto o tym pamiętać, kiedy będziemy w najbliższym czasie kupować dzieciom prezenty mikołajkowe i gwiazdkowe.