"Zapraszam do stoliczka". Wszyscy nauczyciele powinni stosować taką metodę

Klaudia Kierzkowska
28 listopada 2024, 12:10 • 1 minuta czytania
Przedszkolaki są małymi buntownikami, które wszystkimi zmysłami poznają świat. Są zainteresowane, ciekawskie i niekoniecznie zawsze zachowują się tak, jak należy. O zasadach savoir-vivre oczywiście możemy zapomnieć. Na to przyjedzie czas. W przedszkolu obowiązują jednak pewne reguły, których trzeba przestrzegać i granice, których lepiej nie przekraczać. A co w przypadku, gdy dziecko nie chce współpracować i robi to, co samo uważa za słuszne? Ano sprawa się komplikuje.
Kiedyś dzieci szły do kąta, teraz siadają przy stoliczku. fot. Natalie Bond/Pexels
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Za moich czasów metody wychowawcze w przedszkolach diametralnie różniły się od tych obowiązujących obecnie. Kiedyś popularne było stawianie dzieci do kąta (o zgrozo!). Była to forma kary za nieposłuszeństwo czy złe zachowanie. Izolacja od grupy miała na celu skłonienie do refleksji nad swoim postępowaniem. Dziś (na szczęście) podejście, które negatywnie wpływa na psychikę dziecka, jest niedopuszczalne.


Nauczycielko, tylko spokojnie

Metody wychowawcze i podejście do dzieci uległy zmianie. Zachowania maluchów wciąż są takie same. Przedszkolaki buntują się, uderzają, zabierają zabawki. Zdarza się, że szczypią, gryzą, pokazują język, a nawet plują. Na takie postępowanie w przedszkolu nie ma miejsca.

Nauczycielki bacznie przyglądają się temu, co robią dzieci i kiedy trzeba, reagują. I tu pojawia się pytanie: co zrobić, gdy przedszkolak krzywdzi rówieśników, nie słucha poleceń i zachowuje się tak, jakby nic do niego nie docierało?

Mogłoby się wydawać, że nauczycielki mają ograniczone pole manewru. Skoro nie mogą "postawić do kąta", to co im jeszcze zostało? Ano wiele: rozmowa, wyjaśnienie, pozytywne wzmocnienie, które działa lepiej niż krytyka, czy wyciąganie mądrych konsekwencji z niewłaściwego zachowania. Okazuje się, że na tym nie koniec. Nauczycielka przedszkolna Monika Sobkowiak opowiedziała o metodzie stoliczka, która jest mądrą i niekrzywdzącą alternatywą dla popularnego kiedyś kąta.

Czarodziejski stoliczek

Na czym polega wspomniany stoliczek? Kiedy przedszkolak przykładowo nie słucha tego, co się do niego mówi, roznosi salę swoją energią czy uderza koleżankę, można poprosić go, by poszedł do stoliczka.

Być może niektórzy rodzice wyrażą sprzeciw i stwierdzą, że to jest to samo, co pójście do kąta. Okazuje się, że nic bardziej mylnego. Kluczową rolę odgrywa sposób, w jaki przedszkolak zostanie "zaproszony" do stoliczka.

Pani Monika przytacza dwa przykłady zwrotów wypowiedzianych przez nauczycielkę w przedszkolu.

Pierwszy: "Franek, biegałeś po klasie, a zasada mówi, że nogi chodzą powoli. Zapraszam na 10 minut do stoliczka" to przykład kary.

Drugi: "Widzę, że twoje nogi są dzisiaj niespokojne. Chodź, pobawisz się ze mną przy stoliczku. Pomożemy im się trochę uspokoić" to już nie kara, a oczekiwanie i wyciszenie.

Stanie w kącie to typowa kara izolacyjna, która może rujnować poczucie własnej wartości dziecka, a nawet budować poczucie wstydu czy lęku. To coś jak wystawienie na pośmiewisko, pokazanie grupie, że dane dziecko jest gorsze od pozostałych.

Zabawa, czy nawet poczekanie przy stoliczku to okazja do opanowania emocji, wyciszenia i przeanalizowania tego, co się właśnie wydarzyło. To nie kara, a mądra i rozsądna metoda wychowawcza, która pomoże dzieciom podążać w życiu właściwą ścieżką.

Czytaj także: https://mamadu.pl/165904,czy-przedszkole-moze-wyznaczac-godzine-odbioru-dziecka