Sezon na wszelkiego rodzaju przeziębienia, infekcje i grypy trwa w najlepsze. Wystarczy, by jedno dziecko do żłobka, przedszkola czy szkoły przyszło chore, a następnego dnia kolejne maluchy/uczniowie "wylądują" w łóżkach. Jednak czy każdy katar, nawet ten "lekki" powinien skłonić do zostawienia dziecka w domu?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Odezwała się do nas Marcelina, mama 4-letniej Laury. W liście wyczułam mnóstwo emocji i to niekoniecznie tych, które napawają optymizmem. Pojawiły się pretensje, żal i niezrozumienie. Czytelniczka wspomniana nawet o przesadzie, wyolbrzymianiu i robieniu z igły wideł. Przeczytajcie same.
Taka afera o "lekki" katar
"Jestem zdenerwowana, wręcz wściekła i na pewno nie przejdę obojętnie obok tego, co wydarzyło się wczoraj w przedszkolu mojej córki. To skandal, cyrk na kółkach. Dawno nie brałam udziału w takim przedstawieniu. Tylko jakiś reżyser wyjątkowo kiepski.
Rano odprowadziłam córkę do przedszkola i pobiegałam do pracy. Jakieś dwie godziny później odebrałam telefon od wychowawczyni z prośbą, bym natychmiast zabrała Laurę, ponieważ (jak nauczycielka to ujęła): 'źle się czuje'.
Bardzo się przestraszyłam, od razu pobiegałam do szefa i nie zważając na nic, poprosiłam o urlop na żądanie. Nie muszę chyba wspominać, że mój pomysł nie przypadł mu do gustu, zwłaszcza że wielu pracowników było na zaplanowanych urlopach.
Po dotarciu na miejsce okazało się, że chodzi o zwykły lekki katar, który nie przeszkadza w normalnym funkcjonowaniu. Żadnego kaszlu, bólu gardła, jedynie lekki stan podgorączkowy. Podczas drogi powrotnej do domu Laura kichnęła raz czy dwa i pociągała nosem. Nic więcej.
Rozumiem, że zdrowie dzieci w grupie jest ważne, ale czy w takich przypadkach nie warto wykazać się zdrowym rozsądkiem? Katar to nie choroba zakaźna, a dzieci w przedszkolu – zwłaszcza o tej porze roku – często miewają lekkie przeziębienia. Nie można od razu wymagać, by każdy rodzic porzucał swoje obowiązki zawodowe przy tak błahych dolegliwościach. Moje dziecko czuło się dobrze, nie miało gorączki ani innych objawów wymagających natychmiastowej reakcji.
Dziś oczywiście zostałam z córką w domu, bo nie chce mi się po raz drugi brać udziału w tym przedstawieniu. Jestem pewna, że zatroskana wychowawczyni znów by zadzwoniła i opowiadała, jaka to Laura jest chora. Znów, by zrobiła z igły widły.
Ciekawe czy ona zdaje sobie w ogóle sprawę z tego, że tym telefonem naraziła mnie na niepotrzebne nerwy i stres w pracy? Nie wszyscy rodzice mogą ot tak rzucić wszystko i przyjechać do przedszkola. Taki urlop na żądanie nie tylko dezorganizuje mój dzień, ale i rzuca złe światło na moją odpowiedzialność zawodową.
Zrozumiałabym, gdyby Laura była chora, no ale nie róbmy problemu z lekkiego kataru. Gdybym przejmowała się jej każdym kichnięciem, to przez całą zimę musiałabym siedzieć z nią w domu. A może właśnie o to tym nauczycielkom chodzi? By zarobić, a się nie narobić?".
Co sądzisz o zachowaniu nauczycielki? Napisz, proszę na adres: klaudia.kierzowska@mamadu.pl