Szacunek, empatia, zrozumienie – powtarzamy naszym dzieciom jak mantrę. Walczymy o równouprawnienie i chcemy, by inni traktowali nas z godnością. Pokazujemy, że każdy jest ważny, niezależnie od pochodzenia czy koloru skóry. I kiedy myślimy, że odniosłyśmy rodzicielski sukces, okazuje się, że inni zrujnowali to, co budowaliśmy przez lata. "Mamo, a to dziewczynki są gorsze?" – pyta syn naszą czytelniczkę.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Nie podoba mi się takie podejście. Nie akceptuję go! Przecież nikt nie ma prawa tak mówić. A już na pewno nie nauczyciel" – pisze Emilia. Są nauczyciele, którzy swoją pracę traktują jak powołanie. Jakby byli do niej stworzeni. Mają w sobie nieograniczone pokłady cierpliwości, odpowiednie podejście i życiową mądrość. Są i tacy, dla których bycie nauczycielem jest wyłącznie pracą, w godzinach od – do. Jednak jedni i drudzy mogą popełnić błąd. Błąd, który kosztuje wiele.
Taka praktyka
Dopiero po przeczytaniu listu, który nadesłała do nas pani Emilia, zrozumiałam, w czym tkwi problem i jaka jest jego skala. Przybliżę pokrótce. Klasa. Lekcja. Cisza. Nauczycielka pisze na tablicy, a Maks szepcze coś do kolegi z ławki. Zaczynają dyskutować i śmieją się pod nosem.
– Maks, proszę, przesiądź się do Natalii. Będziesz siedział tam za karę. Na lekcji się nie rozmawia – mówi nauczycielka. Tyle, nic więcej się nie wydarzyło.
Kiedy sięgam pamięcią do czasów szkolnych, przypominam sobie dziesiątki takich sytuacji. Zarówno w podstawówce, gimnazjum jak i liceum, nauczyciele "karali" głównie chłopców właśnie w taki, a nie inny sposób. Gdy któryś rozmawiał, nie słuchał, czy rozpraszał sąsiada z ławki, wędrował do koleżanki, która akurat tego dnia sama siedziała. A jeśli takowej nie było, dziewczyny siedzące razem, musiały się rozstać.
Uznawałam to za coś normalnego i wcześniej nie dostrzegałam, ile w tych słowach krzywdy i niesprawiedliwości. Trochę mi wstyd, że dopiero syn naszej czytelniczki otworzył mi oczy.
Kara, dlaczego?
"Kiedy wracaliśmy ze szkoły, rozmawialiśmy o tym, co danego dnia się wydarzyło. Maks od razu przyznał się do niezbyt grzecznego zachowania. Rozmawiał z kolegą i nie słuchał, co pani mówi. Musiał zabrać swoje rzeczy i usiąść z koleżanką. – Mamo, nie mogę zrozumieć. Dlaczego siedzenie z dziewczyną jest karą? Przecież to człowiek jak każdy inny – powiedział, a mnie zamurowało" – czytamy w kolejnym fragmencie listu.
Maks ma dopiero 9 lat, ale nie było to przeszkodą, by w słowach nauczycielki zauważył jakąś sprzeczność. Coś, co mija się z rzeczywistością. Wie, że zachował się źle, że podczas lekcji nie powinien rozmawiać, ale w siedzeniu w ławce z Michaliną nie dostrzega niczego złego.
Bo czy karą jest kontakt z koleżanką czy jakimkolwiek innym człowiekiem, który różni się od nas samych? Kontakt z kimś o odmiennej płci, narodowości czy innych poglądach? Kontakt z kimś gorzej wykształconym, mniej zamożnym czy nieznającym języków?
Jesteśmy tacy sami
Niezależnie od okoliczności i tej całej otoczki, jesteśmy ludźmi. Tylko, a może i aż. Zasługujemy na szacunek, wsparcie i zrozumienie. Powinniśmy być równo traktowani, bez względu na wszystko. I tak naprawdę nie ma znaczenia, czy słowa te powie nauczycielka, rodzic, czy pani, która sprzedaje w sklepie. Słowa te nie tylko krzywdzą drugą osobę, ale pokazują dzieciom, że szacunek jest passe.
Pokazują, że możemy na innych patrzeć z góry, uważać się za lepszych. Nie na tym to wszystko polega.