"Poprosiłam o danie z menu dziecięcego". Skandaliczny trend obowiązuje w wielu restauracjach
Mniejsze porcje dla dzieci
Zwykle restauracje serwują dzieciom rosołek, pizzę Margheritę czy polędwiczki z kurczaka z frytkami i sosem. To takie dania, które prawie każde dziecko z chęcią zje, nawet jeśli nie jest głodne lub jest największym niejadkiem w okolicy (nie czas teraz na dyskusje, czy to odpowiednie, zdrowe posiłki dla dzieci). Propozycje dań dla najmłodszych w karcie menu zwykle są też mniejszymi porcjami.
Dorośli więc czasami decydują się na ich zamówienie, nawet jeśli nie są w lokalu z dzieckiem. Jeśli chcą tylko coś przekąsić, a nie interesuje ich nic z przystawek, takie mniejsze porcje są idealne. O sytuacji, która była niemiłym zaskoczeniem, napisała jedna z użytkowniczek Threads o nicku justins_meadow. Kobieta opowiedziała o tym, jak restauracja zareagowała na to, że chce zamówić mniejszą porcję, chociaż przy jej stole nie siedziało żadne dziecko.
"Nie jem dużo, zwłaszcza wieczorami. Wczoraj mąż o 18:30 zaproponował kolację w restauracji. Porcje są tam duże – obiadowe. Poprosiłam o fileciki z kurczaka z surówką z menu dziecięcego. Pani odmówiła, broniąc się zakazem szefa – absolutnie nie wolno sprzedawać dorosłym NIC z menu dziecięcego" – opowiada we wpisie kobieta.
W dalszej części przyznała, że nigdy wcześniej z taką polityką firmy się nie spotkała, choć często zamawia dania z dziecięcego menu. "Myślałam, że wpadnę pod stół. Nigdy nie zdarzyła mi się taka sytuacja, a często biorę te mniejsze porcje i jedyne, o co jestem pytana, to czy wystarczy mi taka porcja jedzenia" – podsumowuje użytkowniczka.
Restauracjom to się nie opłaca
Z tym, że restauracje nie zgadzają się na zamawianie przez dorosłych klientów posiłków dla dzieci, można się czasami spotkać. To zasada, która nie dla wszystkich jest zrozumiała, bo czasami kiedy chcemy zjeść coś niewielkiego i się nie przejeść, taka porcja dziecięca wydaje się idealna. Niestety restauratorzy często wprowadzają zakaz zamawiania przez dorosłych porcji dla dzieci ze względu na poniesione koszty i znikome zarobki.
Bywa, że dorośli zamawiają takie posiłki z oszczędności (bo wzięcie 2 mniejszych dań wychodzi taniej, niż zamówienie jednego z głównej karty), a nie dlatego, że nie są głodni. Czasami kelnerzy, jeśli przy stole nie ma dzieci, z góry odmawiają zamówienia takiego posiłku, ale bywa też i tak, że nawet jeśli dzieci są w knajpie z rodzicami, to dań dziecięcych nie może być zamówionych więcej niż najmłodszych klientów.
"Jako restaurator, spieszę z wyjaśnieniem. Na cenę dania składa się foodcost – cena produktów+czas pracy+inne (czynsz, prąd itp). Dania dla dzieci nie są w żaden sposób rentowne, są w menu po to, żeby dziecko nie siedziało o suchym... Dlatego często jest zakaz sprzedaży ich dorosłym" – napisał jeden z użytkowników o nicku p4ranoidd.
Niestety negatywnym aspektem tej sytuacji jest nie tylko niezadowolony klient, który ma prawo do wystawienia negatywnej opinii np. w internecie. To również brak oszczędności i ekologii ze strony restauracji, która niedojedzony "dorosły" posiłek będzie zmuszona wyrzucić. Z jednej strony więc nie ma co się dziwić restauratorom, że niechętnie wydają takie posiłki, skoro prawie nic na nich nie zarabiają. Z drugiej ich marnotrawienie jedzenia z powodu chęci zarobku jest wyjątkowo szkodliwe.