Wychowujemy pokolenie alfa na egoistów. Sytuacja z kina najlepszym dowodem
Córka od małego chodzi do kina, teatru, na koncerty czy różne show. Jak na małe dziecko bardzo szybko potrafiła długo i w skupieniu wysiedzieć na spektaklu. Pamiętam, gdy denerwowała się podczas przedszkolnych wyjść, że inne dzieci jej przeszkadzają. Jednak ja wiedziałam, że to w tym wieku wiele dzieci jeszcze się nie potrafi aż tak skupiać na tym, co dzieje się np. na scenie. W przypadku 10-latków nie powinno być to już jednak żadne zagadnienie. A może jednak tak?
"Byli okropni"
Córka wróciła ostatnio z kina mocno rozżalona, bo nie mogła skupić się na filmie. Okazuje się, że jej klasa dostała nawet pochwałę od wychowawczyni. Dzieciaki uważnie w ciszy oglądały film, nie przeszkadzając ani sobie nawzajem, ani innym osobom na sali kinowej. Pechowo usiadła jednak za nimi klasa, która ewidentnie nie wiedziała, jak się zachować w takim miejscu.
To była także 4 klasa, jednak absolutnie nie była zainteresowana filmem. Dzieci rzucały popcornem, siorbały napoje, głośno gadały i się śmiały, ciągle się kręciły, przesiadały, kursowały do łazienki.
Co na to pani? To chyba pogorszyło całą sytuację, bo kobieta nie tylko nie panowała nad klasą, ale sama także mocno przeszkadzała. Z relacji córki wynika, że kobieta cały czas krzyczała na uczniów, co nie tylko nie dało rezultatów, ale także przeszkadzało innym. "Byli okropni" – przyznała rozżalona 10-latka. Szkoda, bo film podobno był naprawdę fajny.
Od kogo mają się tego nauczyć
Wierzę, że pani, zabierając dzieci do kina, miała dobre intencje i pewnie sama była mocno zaskoczona takim zachowaniem dzieci. Mimo to absolutnie nie rozumiem jednak takiej formy "zwracania uwagi" uczniom.
Wracając do samego zachowania dzieci: mam wrażenie, że egoizm w kinie stał się bardzo powszechny. Sama to dostrzegam, gdy chodzę z moimi dziećmi do kina, że zarówno kilkulatki, jak i nastolatki okropnie przeszkadzają. Są głośne, kopią fotele, śmiecą i bardzo często nikt nie zwraca im uwagi. Więc czy jest czemu się dziwić? W którym momencie mają się nauczyć uważności na innego człowieka, skoro opiekunowie nie reagują?
Kilkulatki mają prawo nie wiedzieć, jak się zachować. Mogą chcieć chodzić, głośno mówić (dla tego powstały specjalne seanse dla najmłodszych), można jednak powoli uczyć, że pewne zachowania w kinie czy teatrze mogą przeszkadzać innym. I nie chodzi o zakazy i nakazy ani o ograniczenia, ale o zwykłe uwrażliwienie na drugiego człowieka. Pokazanie dziecku, że w przestrzeni publicznej: teatrze, kinie, muzeum, ale także autobusie i tramwaju, nie jestem samo.
Od kogo dzieci mają się tego uczyć, jeśli nie od nas?
Czytaj także: https://mamadu.pl/133843,koncert-kaszlu-i-wciagania-glutow-tak-wyglada-wizyta-w-kinie-przestancie-przyprowadzac-chore-dzieci