Myślą, że sprawiają dziecku przyjemność, a fundują mu mękę, narażają inne dzieci na infekcje, a siebie na niemiłe komentarze innych rodziców, którym wcale się nie dziwię.
Obejrzenie filmu jest niemal niemożliwe. Nie nastawiam się na zupełną ciszę, wybierając się do kina z dziećmi. Doskonale zdaję sobie sprawę, że co jakiś czas któreś z dzieci na sali zapłacze, coś skomentuje. W końcu sama jestem matką trójki dzieci i niejedno przeszłam (np. wołanie jednej z moich córek „CHCEM KUPĘ” w teatrze). Tym razem okazało się jednak, że trafiłam na koncert kaszlu i wciągania glutów. Czy mi to przeszkadza? TAK! Nie chodzi tylko o mało apetyczny odgłos, kiedy to zajadam popcorn, lecz o ryzyko, na jakie wystawiłam własne dzieci. Już widzę, jak z usta dziecka obok, które nie potrafi ich jeszcze zasłonić, wylatują tysiące, miliony zarazków, które zbliżają się w kierunku moich dzieci. Czy mam paranoję? Jeśli twoje dziecko dopiero wyszło z 2-tygodniowej infekcji, a była ona trzecią w tym sezonie, wtedy zrozumiesz, że nie są to paranoje, lecz obawa matki przed kolejnymi nieprzespanymi nocami, kolejnym zakupem leków, które kosztują tyle, że mogłabym już kupić dziecku niejeden prezent świąteczny, kolejnym zwolnieniem z pracy, kolejną męką duszącego się od kaszlu dziecka.
Zarazki czy znieczulica rodziców - co gorsze?
Widzę więc te zarazki i najchętniej zatkałabym dziecku obok buzię choćby własną ręką, ale wtedy słyszę pokasływanie zza pleców, a potem z trzeciego rzędu i dwóch przede mną. Po chwili mam wrażenie, że kaszel opanował przy najmniej połowę sali kinowej. No tylu rąk do zatykania dziecięcych buź to nie mam. Szkoda tylko, że rodziców opanowała zupełna znieczulica. Wyuczyli się i powtarzają niczym mantrę „to tylko alergia”. Słowa te są wytłumaczeniem na suchy
kaszel, mokry kaszel, katar, gorączkę żółtą wydzielinę wiszącą nad górną wargą dziecka itp.
Pomińmy już moją wygodę, a raczej niewygodę, a na chwilę zastanówmy się, co czuje taki kaszlący maluch. W sali jest duszno i sucho, więc kaszel się nasila. Filmu prawie nie słyszy, a i skoncentrować się nie łatwo, gdy walczy z wysoką temperaturą. Po ciężkiej walce zasypia. Teraz z fotela obok mnie dobiega chrapanie, przerywane pokasływaniem. Maluch budzi się na ostatnią scenę filmu. Tyle skorzystał. Więc pytam się rodzicu, czy warto było? Jaki jest cel przyprowadzania chorych dzieci do kina? Powiedzcie mi, bo ja go nie widzę. Po tej wizycie przerzucam się na Netfixa i paczkę popcornu z mikrofali. Taniej i bezpieczniej.