Firmowego maila nie sprawdzam tak często jak Librusa. Nauczyciele myślą, że nie śpię?

Redakcja MamaDu
26 września 2024, 14:13 • 1 minuta czytania
Elektroniczne dzienniki mają usprawnić komunikację między szkołą a rodzicami. Czasem przepływ informacji jest jednak tak intensywny, że sami rodzice gubią się w natłoku komunikatów. Czy aby na pewno to narzędzie ma do tego służyć? "Mam wrażenie, że dostaję mniej pilnych powiadomień z pracy niż na Librusie. Współczuję rodzicom, którzy mają więcej dzieci" – pisze Monika.
Rodzice obawiają się, że przez nich dziecko pójdzie nieprzygotowane do szkoły. Fot. 123rf.com
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

"Nigdy nie byłam fanką elektronicznego dziennika, ale to, co dzieje się w klasie czwartej, zakrawa na absurd. Jeszcze w klasach 1-3 jakoś to funkcjonowało, a pani starała się zamieszczać wszelkie informacje czy wysyłać wiadomości przed godziną 18:00. Wystarczyło jedno logowanie wieczorem, by wszystko wiedzieć. Mimo to uważałam, że to mocna przesada. Nasi rodzice stawiali się raz miesiącu na wywiadówce, resztę my przekazywaliśmy i jakoś to funkcjonowało. Teraz bez Librusa jak bez ręki. 


Matka asystentka

Do tej pory nie instalowałam aplikacji na telefonie, wystarczyło jedno logowanie na serwis. Jednak w starszych klasach sytuacja nie dość, że zmienia się bardzo dynamiczne w ciągu dnia, to jeszcze nikt nie szanuje czasu rodziców. 

Początkowo myślałam, że to 'tylko' wrześniowy chaos, ale z każdym dniem jest gorzej. Żeby nic nie przegapić, loguję się w ciągu dnia nawet po kilka-kilkanaście razy, ale to nie pomaga. Wczoraj ktoś wysłał informację o odwołanych porannych zajęciach o godzinie 22:00, z kolei o 6:00 notatkę o tym, by przynieść szkolne legitymacje. Obydwie odczytałam o godzinie 8:00, gdy syn był już w szkole.

Ja rozumiem, że można o czymś zapomnieć lub że nagle ktoś się rozchorował, ale zaczynam mieć wrażenie, że wrzucanie notatek w środku nocy to standard. 

Wygodnictwo i brak szacunku

Umieszczając informacje na Librusie, szkoła sprytnie przerzuca odpowiedzialność z nauczycieli na rodziców. Przynajmniej jeden z opiekunów musi być ciągle online, by wszystko móc przekazać swoim dzieciom. Jeśli tego nie zrobi, uczeń pójdzie do szkoły nieprzygotowany i będzie musiał ponieść związane z tym konsekwencje.

Na ten moment to 'tylko' lekcja, która się nie odbyła, brak odpowiedniego podręcznika czy stroju galowego, ale aż się boję, co będzie dalej. To jakiś horror, a nie dobra komunikacja. Komu ma to służyć? Na pewno nie dzieciom i nie rodzicom".

Czytaj także: https://mamadu.pl/176746,stalam-sie-niewolnikiem-szkolnej-aplikacji-tak-wychowamy-ulomne-pokolenie