Pielęgniarka usłyszała płacz dziecka. Jej reakcja nie spodobała się pacjentom
Po urazach lekarz często zleca badanie RTG. Można przeżyć szok, gdy okazuje się, że jest jakieś 60 osób oczekujących na prześwietlenie. Pacjenci z SOR mieli swoje numerki, ale nie brakowało także osób z przyszpitalnej przychodni. Razem tworzyło niezły tłum osób w przeróżnym wieku, od małych dzieci po sędziwych seniorów. Ta mieszanka obnażyła niezwykle smutną prawdę o naszym społeczeństwie.
Piski męczyły pacjentów
Otóż pacjenci z przychodni, bez względu czy dopiero przyszli, czy już czekali od dłuższego czasu, głośno narzekali: że kolejka idzie zbyt wolno, dlaczego nie przyjmują we wszystkich pokojach do badań, że maszyna musi być zepsuta. To chyba taka nasza przypadłość: trzeba sobie ponarzekać.
Nagle dało się słyszeć piski i krzyki jakiegoś dziecka. Nie trzeba było długo czekać, gdy z jednego z gabinetów dosłownie wyskoczyła czujna pielęgniarka: pytając stanowczo, które dziecko tak krzyczy. Dzięki pomocy "życzliwych" pacjentów szybciutko udało się jej namierzyć malca.
Chyba niektórzy oczekiwali, że zrobi z tym hałasem "porządek", jednak, ku ich zdziwieniu, zaprosiła mamę z pokrzykującym chłopcem na badanie bez kolejki. Przy okazji "wyłapała" jeszcze jednego kilkulatka oraz bardzo sędziwą staruszkę na wózku inwalidzkim, która ewidentnie już była bardzo wymęczona oczekiwaniem, choć zupełnie się nie skarżyła.
To dla dzieci męcząca sytuacja
Pomyślałam: wow, olbrzymi szacunek za empatię i szybką reakcję, w innym wypadku musieliby jeszcze czkać godzinę albo i dłużej. Jednak inni czekający pacjenci nie byli zachwyceni. Zaczęły się szmery i obgadywanie: że jak tak można, że przecież po coś są te numerki.
Niesamowicie przykre. Każdy, kto trafia na takie badanie, przecież nie robi tego w ramach rozrywki i zabicia wolnego czasu. Coś mu dolega. Wielka szkoda, że nie potrafimy w tym swoim cierpieniu być nieco bardziej empatyczni. Zauważyć, że obok nas są małe dzieci czy seniorzy, a nie sami cwaniacy, którzy chcą oszukać system.