"Zajmij się wychowywaniem swojego dziecka". To, co się wydarzyło w restauracji, paraliżuje
Otrzymałam od jednej z naszych czytelniczek krótki list, zaczynający się słowami: "Mam nadzieję, że nie odbierzecie państwo źle tego, co napisałam/zrobiłam. Ja po prostu już nie byłam w stanie dłużej wytrzymać tego zachowania. Musiałam zareagować".
Rodzinne spotkanie
Pani Kasia (na prośbę autorki listu zmieniamy jej imię) wybrała się z rodziną do restauracji, by świętować 10 urodziny syna. Zajęli kameralny stolik na końcu ogródka, tak by w spokoju mogli porozmawiać i powspominać dawne czasy. Po chwili tuż obok usiadła kobieta z około 5-letnią dziewczynką.
"Mała już od samego początku zachowywała się bardzo głośno. Wręcz niestosowanie. Chowała się pod stołem, chodziła po krzesłach, a potem zaczęła bawić się grającymi zabawkami, które chyba było słychać na drugim końcu restauracji. Matka nie reagowała, jakby była zahipnotyzowana. Najpierw rozmawiała z kimś przez telefon, a potem zajęła się jedzeniem.
Przyznaję, że wszystko zaczęło się we mnie gotować. Miałam tego dość, ale trzymałam język za zębami, by nie popsuć rodzinnego spotkana. Liczyłam, że ta kobieta w końcu się ocknie i zwróci małej uwagę. To były nadzieje, które nie ujrzały światła dziennego. Próbowałam się opanować, odciąć od tego, co dzieje się za naszymi plecami. Jednak kiedy dziewczynka podeszła do naszego stolika i zaczęła chować się pod naszymi krzesłami, nie wytrzymałam.
‘Przepraszam, mogłaby pani zwrócić córce uwagę? Nie możemy w spokoju zjeść i porozmawiać!’ – powiedziałam podniesionym głosem.
‘Zajmij się wychowywaniem swojego dziecka, a od mojego trzymaj się z daleka’ – usłyszałam.
Zjedliśmy obiad, a na deser wybraliśmy się już w inne miejsce. Tam, gdzie atmosfera była o wiele bardziej sprzyjająca" – pisze czytelniczka.
Niezręczna sytuacja
Nie wiem, czy znalazłabym w sobie aż tak duże pokłady cierpliwości, jak pani Kasia. Zapewne byłaby to dla mnie bardzo niezręczna i niekomfortowa sytuacja, ale chyba wcześniej poprosiłabym kobietę, by zareagowała. A może lepszym posunięciem byłoby zwrócenie uwagi samej zainteresowanej, czyli dziewczynce?
Być może lepiej przyjęłaby krytykę i nie zaatakowała jak jej matka? Tego się już nie dowiemy. Jedno jest pewne, winowajczynią nie była tutaj ta mała, a kobieta, która nie nauczyła dziecka, jak należy zachowywać się w miejscu publicznym.
Sala zabaw
Z podobnym wyzwaniem przyszło się zmierzyć pewnej mamie mieszającej w Wielkiej Brytanii. Hannah Morgan opublikowała na TikToku filmik, w którym opowiada o niezręcznej sytuacji, jaka miała miejsce w sali zabaw.
2-letnia dziewczynka podeszła i zabrała zabawkę jej córce Almie. Trzymała, nie bawiła się i nie chciała oddać. Matka dziewczynki uznała to za normalne zachowanie i nie reagowała. W końcu Morgan wzięła sprawy w swoje ręce, zabrała zabawkę, złapała córkę za rękę i poszła w drugą stronę.
Filmik, który został zatytułowany: "Nigdy nie wiem, jak się zachować, zwłaszcza jeśli nie znam tych rodziców" ma już tysiące polubień. Pod nagraniem pojawiło się mnóstwo komentarzy. Wiele osób chwali Morgan za to, jak poradziła sobie w tej sytuacji.
"Bądź miła na tyle, na ile to możliwe i powiedz: ‘Przepraszam, ale moje dziecko bawiło się tym pierwsze i jeszcze nie skończyło, więc proszę, nie zabieraj mu tego'"– pisze jedna z osób.
Z racji tego, że nigdy nie jesteśmy w stanie przewidzieć reakcji rodzica, takie sytuacje nie należą do komfortowych. A ty, jakbyś postąpiła, gdyby ktoś zabrał twojemu dziecku zabawkę lub zakłócał rodzinny obiad w restauracji?
Czytaj także: https://mamadu.pl/183158,pokazal-zdjecie-paragonu-restauracja-daje-znizke-za-grzeczne-dzieci