Moja córka zasypia, a w głowie mam gonitwę myśli: "Co ze mną jest nie tak?"
Rachunek sumienia
Patrzę na nią, gdy zasypia, dotyka mnie. Od pierwszych momentów życia musi czuć mnie obok, dotykać mojej skóry, by spokojnie zapaść w sen. Ogarnia mnie uczucie miłości tak potężnej, że aż bolesnej. I miesza się z poczuciem winy, które opada gdzieś w okolicę serca jak kamień i tworzy wielki krater.
"Mogłam być bardziej czuła".
"Podniosłam głos. Nie było ku temu powodu".
"Zabrakło mi cierpliwości. Znowu!".
"Krzyknęłam, za głośno".
"Trzasnęłam drzwiami".
"Dlaczego jestem taką złą matką?".
"Co ze mną jest nie tak?".
"Czuję się okropną matką"
Piszę tutaj o tym, z czym mierzy się niemal każda matka, każdego wieczoru. Nie jestem wyjątkowa, matczyne wyrzuty sumienia to temat rzeka. Wiem, że jesteście po drugiej stronie. Chcę wam coś powiedzieć: dopóki czujecie ten rodzaj ukłucia, że popełniłyście błąd, wszystko z wami ok.
Myślę sobie, że byłoby z nami znacznie gorzej, gdybyśmy nie zadawały sobie pytania: jak mogłabym być lepszą matką dla swojego dziecka?
Jednak druga strona jest taka, że mnie wyrzuty sumienia doprowadziły pod drzwi gabinetu psychoterapii. Moim pierwszym zdaniem przez łzy było: "Czuję się okropną matką, tego bałam się najbardziej: swojej złości na Nią".
Po roku terapii, pracy nad sobą, przeczytaniu kilku książek i zebraniu doświadczeń innych kobiet, wiem jedno: tej złości nie da się wyeliminować.
I drugie: samobiczowanie się niczego nam nie daje. Musimy zejść z tej drogi i zamiast zadawać pytanie: Dlaczego jestem złą matką? Pytać raczej: Co mogę zrobić, by zmienić tę konkretną reakcję/zachowanie?
Widzę, jak to brzmi. Sama wciąż łapię się na tym, że mam ochotę spoliczkować się za łzy mojej córki. Tylko że prawdą jest, że stając się matkami, nie przestałyśmy być ludźmi. Ze wszystkimi ludzkimi odruchami, reakcjami, emocjami. A bywa trudno! Naprawdę ciężko!
Wszystkie byłyśmy w tych miejscach. Kiedy jest za dużo, za głośno, a dziecko krzyczy. Mijają kolejne minuty, a ono nie milknie. I towarzyszenie i bliskość nie uciszają tego przeraźliwego krzyku. I chcemy tylko, by to się skończyło. I wtedy wyrzucamy z siebie różne słowa, za głośno. Później, kiedy powtarzamy sobie je w głowie, brzmią okrutnie.
Takie jest życie. I takich sytuacji nie da się uniknąć całkowicie.
Wesprzyjmy siebie wiedzą, wesprzyjmy siebie odpuszczeniem. Nie za wszelką cenę, nasza złość nie może być główną aktorką naszego macierzyństwa. Pracujmy nad sobą, łagodnie. Obdarzmy siebie tą samą czułością, świadomością i miłością, jaką chcemy dawać naszym dzieciom.
Czytaj także: https://mamadu.pl/167272,zlosc-mnie-obezwladnia-zamykam-sie-w-pokoju-i-wyje-z-bezsilnosci