Ten niezwykle krzywdzący schemat ulega zmianom, tabu zostaje powoli przełamywane. Teraz chcemy krzyczeć: matka ma prawo się wkurzyć, a macierzyństwo nie odczłowiecza nas i naszych emocji. Wręcz przeciwnie: zaryzykuję stwierdzeniem, że przybliża nas do nich bardziej niż w jakiekolwiek innej przestrzeni naszego życia.
To, do czego nie mamy prawa, to krzywdzenie naszych dzieci w ataku złości. Dlatego tak ważne jest, żebyśmy nie tylko jako matki i kobiety, ale jako ludzie potrafili widzieć swoją złość, reagować na nią i przeciwdziałać jej destrukcyjnym skutkom, zamiast jej zaprzeczać.
Złość potrafi nas obezwładnić, eskalować do poziomu, który jest nie do zniesienia. Jako matka byłam w tym miejscu i nie jestem w tym osamotniona. W kręgach matek, które tworzymy obecnie głównie w mediach społecznościowych, kobiety publikują mocne słowa.
Jedna z pięknych kobiet, która kilka tygodni temu urodziła swoją pierworodną córkę, szczególnie mocno porusza takie rejestry w swoim przekazie. Kiedy napisała o swoim przeciążeniu, w odpowiedzi otrzymała mnóstwo wiadomości. Kobiety pisały mocno i szczerze:
(…) Miałam ataki paniki, załamanie nerwowe, nie wiem w ogóle jak to określić. Z byle powodu zaczęłam krzyczeć na całe gardło, przeklinać, walić pięściami w komputer. Dziecko zaczęło płakać, na nie również podniosłam głos. Zamknęłam się w drugim pokoju. Byłam roztrzęsiona. Zadzwoniłam po męża i do jego przyjazdu leżałam na podłodze wyjąc z bezsilności. Bałam się tylko o to, że zrobię dziecku krzywdę.
(…) Ta gonitwa doprowadza do pogłębiającej się frustracji życiem codziennym, bo trzeba wyjść do pracy, ugotować, posprzątać, wyprać, a w tym wszystkim próbujesz być blisko dziecka. Wszyscy dookoła chwalą, że tak super sobie radzę, bo przecież pracuję i zajmuję się wszystkim. G*wno prawda, chodzisz jak robot, nie masz czasu na spontaniczność, na bliskość, nawet nie masz na to siły.
Jak możemy wesprzeć siebie w tej dojmującej emocji, tak by ona nie wpłynęła na wszystkie jakości naszego życia? Wszelkimi możliwymi metodami. Jeżeli wyciszenie i ograniczanie sobie bodźców, które są swoistymi zapalnikami gniewu, nie działają wystarczająco, warto wesprzeć się terapią. Prawdopodobnie źródło naszego gniewu tkwi głębiej, wsparcie profesjonalisty może okazać się jedyną drogą, by zacząć sobie z nim radzić. Nie wyeliminować, tego zrobić nie możemy. Bardziej oswoić, nauczyć się technik, które pomogą nam z nim funkcjonować.
Z kobiecej furii potrafią się zrodzić rzeczy wielkie i niezwykłe. Kobiety unoszą się gniewem i ustalają nowe porządki, przełamują skostniałe tabu, tworzą nowe, lepsze jakości. Granica jednak między gniewem, jako źródle siły a gniewem destrukcyjnym jest cienka i warto ją znać, by jej nie przekraczać.
Czytaj także: https://mamadu.pl/167251,tamara-gonzalez-odleciala-ale-duchowosc-nie-jest-smieszna-jest-bezcenna