Oniemiałam, gdy zobaczyłam córkę na plaży. W takim stanie wróciła z kolonii
Przedurlopowa gonitwa
"Jestem matką 9-letniej dziewczynki i 6-letniego chłopca. Moje starsze dziecko na samym początku lipca pojechało na kolonie na Mazurach, gdzie było 10 dni ze swoimi koleżankami z klasy. Córka wróciła zadowolona, wciąż opowiadała o tym, jaki obóz był świetny, jak jej się podobały różne aktywności, czas spędzony ze znajomymi" –rozpoczyna swój list nasza czytelniczka, Ewa.
"Gdy córka wróciła z wyjazdu, mieliśmy tylko jeden dzień w domu, podczas którego musiałam uprać prawie wszystkie jej urania, wysuszyć i spakować od nowa na rodzinny wyjazd na morze. Wszystko było na szybko, spakowałam całą rodzinę. O tym nawet nie pomyślałam.".
Córka z kolonii wróciła z wszawicą
Kobieta opowiedziała o tym, jak przebiegał początek urlopu nad morzem: "Udało się – kolejnego dnia wyjechaliśmy na tygodniowy urlop z mężem i dziećmi do Dębek. Już pierwszego dnia pogoda była piękna, więc wybraliśmy się na spacer po plaży, żeby zobaczyć, czy dużo jest urlopowiczów, jak daleko mamy z hotelu do plaży itp. Siedliśmy na kocu, żeby chwilę odpocząć, a córka położyła się i ułożyła mi swoją głowę na kolanach.
Zaczęłam w zamyśleniu gładzić ją po włosach i nagle zauważyłam, że Marysia ma wszy. Wcześniej nie zauważyłam, bo po powrocie z kolonii wszystko działo się tak szybko, a córka jest już na tyle duża, że kąpie się i myje włosy samodzielnie. Gdy zobaczyłam małe robaczki przechodzące po skórze głowy Marysi, zmroziło mnie.
Obejrzałam dokładnie głowę Marysi i okazało się, że jest ich więcej, to zdecydowanie była wszawica. Wyobraźcie sobie, jak byłam wściekła sama na siebie, że nie obejrzałam dokładnie córki po powrocie z kolonii. Podczas wakacji nad morzem, w hotelowym pokoju bez pralki, nawet nie wiedziałam, jak się zabrać za leczenie wszawicy".
Pozbywanie się wszy na urlopie
Ewa opowiedziała, ile stresu, wstydu i nerwów kosztowało ją leczenie wszawicy na urlopie w nadmorskim hotelu: "Kupiliśmy w aptece specjalne szampony przeciw wszom i środki do zastosowania na skórę głowy i cały wieczór spędziliśmy w pokoju, wyczesując z włosów córki wszy i gnidy. Mąż, syn i ja oczywiście też musieliśmy poddać się kuracji.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że córka ma dość długie i gęste włosy – boję się, że wszawica będzie się za nami ciągnęła cały wyjazd, bo zabrane ze sobą rzeczy wypraliśmy tylko w hotelowej pralni. Nawet nie wiecie, z jakim wstydem musiałam iść do recepcji i prosić o sprzątanie pokoju lub przeniesienie nas do innego. Dla hotelu to też niełatwa sytuacja, bo po takich gościach mają naprawdę wiele sprzątania.
Udało nam się jednak po dwóch dniach walki pozbyć wszy i możemy cieszyć się urlopem i ładną pogodą nad morzem. Ze strachem jednak myślę o powrocie do domu, praniu i sprzątaniu wszystkich rzeczy, na których Marysia mogła zostawić wszy przed wyjazdem nad morze..." – kończy swój list zrezygnowana Ewa.