Nabijają się z płaczących malców i publikują filmy w sieci. Co to za trend?!
Scenariusz jest jeden i ten sam: widać twarz rodzica, który łapie oddech, jakby chciał się uspokoić i wyciszyć, przewraca oczyma, a w tle słychać rozpaczające dziecko. Do tego na nagraniu pojawia się opis wyjaśniający sytuację, czyli przyczynę płaczu dziecka, np.:
"Odruchowo nacisnąłem przycisk w windzie, który ono chciało nacisnąć", "Odruchowo otworzyłam jogurt, który ono chciało otworzyć", "Odruchowo złożyłam naleśnika w trójkąt, ale dziś miał być zrolowany", "Odruchowo nalałam zupę do niebieskiej miski, a nie do zielonej".
Płacz z mema
Nie każdy zdaje sobie sprawę, że płacz jest podstawiony i na wszystkich filmikach słychać dokładnie to samo nagranie. Tak naprawdę nie wiadomo, ile ma lat i dlaczego płacze ten chłopczyk (przynajmniej tak się wydaje, że to chłopiec. Szczerze mówiąc, to nawet mam wątpliwości, czy to maluch). Pomijając fakt, że rodzice nagranie umieścili w sieci, to jak widać, zaczęło ono żyć własnym życiem, a aktualnie jest często wykorzystywane do "zobrazowania" buntu dwulatka.
W filmikach, o których piszę, chodzi głównie o zachowania, z jakimi zmagają się rodzice 2-, 3-letnich dzieci. Okres ten popularnie nazywany jest buntem dwulatka, choć może zacząć się już około 18. miesiąca życia i potrwać nawet do 4 lat. To normalny etap w rozwoju dziecka, jednak nie zawsze łatwy dla rodziców (uwierzcie mi, dla malucha on także nie jest przyjemny).
Dziecko około 2. roku życia zaczyna postrzegać siebie jako odrębną istotę i chce decydować. To super, bo to znaczy, że dorasta! Wiele zależy od temperamentu malca, ale są dwulatki, które chcą decydować absolutnie o wszystkim. I tu pojawiają się schody. Gdy nie mogą tego zrobić lub ktoś zrobi inaczej, niżby chciały, frustrują się, a nawet wybuchają. Wróćmy teraz do tych filmików.
Czy oby na pewno zabawne?
Część rodziców aktywnych w social mediach uznała, że to zabawne przytoczyć jakąś przykładową historię z własnego życia z dwulatkiem, podłożyć obce płaczące dziecko z sieci i... pozwolić się ludziom pośmiać. I choć część faktycznie poczuła ulgę, że nie jest sama, bo aktualnie przechodzi dokładnie to samo w domu, to nie wszystkich zachwyciło nabijanie się z dwulatków. W czym problem?
W tym przypadku chodzi o reakcję rodziców, których widać na filmikach. Internauci są oburzeni, że nagrania te normalizują "olewanie dziecka", "brak reakcji na sytuację", a nawet takie zachowanie nazywają "patologią".
Przekonują, że choć mogłoby się wydawać, że reakcja jest niewspółmierna do problemu, to warto wiedzieć, że dzieci w tym wieku często nawet nie potrafią nazywać emocji. Tym bardziej trudno mówić o ich regulacji czy samouspokojeniu, dlatego tak bardzo potrzebują wsparcia, zrozumienia i pomocy dorosłego.
Dziecko ma prawo do przeżywania emocji (nawet tych bardzo trudnych) i nikt nie powinien bagatelizować tego, co czuje, a już na pewno nie powinno zostać pozostawione same sobie.