
Już za kilka dni rozpocznie się długa przerwa świąteczna, która w niektórych szkołach potrwa aż do 7 stycznia. Tak długiego wolnego dawno nie było, co z pewnością dla uczniów nie jest powodem do zmartwień. Ci z niecierpliwością wyczekują wypoczynku i błogiego lenistwa. Okazuje się, że nie wszyscy mają tyle szczęścia.
Ostatnie dni przed Bożym Narodzeniem upływają w świątecznej atmosferze. Jasełka, klasowe wigilie, obdarowywanie podarunkami sprawiają, że uczniowie powoli przestają myśleć o szkolnych obowiązkach. A na myśl o kilkunastodniowym wolnym aż unoszą się nad ziemią. I choć teoretycznie możemy im zazdrościć, to w rzeczywistości nie wszystko złoto, co się świeci.
Żal mi mojego dziecka
Na mojej skrzynce mailowej pojawił się list od czytelniczki Małgosi, mamy 5-klasistki.
"Moja córka Hania nie mogła doczekać się długiego wolnego. Obowiązki szkolne, zajęcia dodatkowe: języki, tańce i basen nieźle dały jej w kość. Poranne pobudki też nie należą do najprzyjemniejszych, ale chyba nikomu nie trzeba tego tłumaczyć.
Tak czekała na przerwę świąteczną, odliczała na palcach, skreślała dni w kalendarzu, ale tylko do pewnego momentu. Wystarczyła jedna lekcja polskiego, jedno zdanie polonistki, by świąteczny czar prysł i zniknął w otchłani. Na ostatnich zajęciach nauczycielka od polskiego powiedziała uczniom, że po świętach będzie można poprawić końcową ocenę. Zaliczenie będzie obejmowało (uwaga) materiał z całego semestru, a wierzcie mi państwo, nie było tego mało.
Hania jest ambitna i pracowita, ale w stresujących momentach traci głowę i wszystko ze sobą miesza. Choć do sprawdzianów i kartkówek jest zawsze dobrze przygotowana, to czasami dostaje nie taką ocenę, jakby chciała. Zdarzyła się czwórka, raz padła i trójka, ona najchętniej chciałaby same piątki.
Hania od razu zgłosiła chęć poprawy oceny po świętach, co oznaczało jedno: naukę, mnóstwo nauki. No i to by było tyle tej świątecznej atmosfery. Moja córka wróciła ze szkoły ze skwaszoną miną, była smutna, ponura niczym gradowa chmura. I choć starałam się jej wytłumaczyć, że może pouczyć się dopiero po świętach, a nawet i na początku stycznia, to ona zawzięła się i nie chce mnie słuchać.
Już podzieliła materiał na kilka partii, pozaznaczała karteczkami i rozpisała, co którego dnia będzie powtarzała. Kiedy zobaczyłam, że nawet w Wigilię nie daje sobie czasu na odpoczynek i rodzinne kolędowanie, złapałam się za głowę.
Choć nie powinnam mieć żalu do polonistki, to jestem wściekła, że postąpiła w taki sposób. O możliwości poprawy mogła powiedzieć dużo wcześniej, a nie przed samymi świętami, które dla uczniów miały być okazją do odpoczynku".
