Posłała chore dziecko na przedszkolny bal. "Przed wyjściem podać leki, jakoś wytrzyma"
Sezon chorobowy w pełni
"Jestem mamą 5-letniej Julki i 2-letniego Jasia. Na ten moment jestem na wychowawczym. Z powrotem do pracy czekam, aż młodsze dziecko pójdzie do przedszkola.
Chore dzieci w przedszkolu to temat rzeka. Niby we wrześniu wszyscy zgodni nie przyprowadzamy dzieci z objawami infekcji, po czym w listopadzie maluchy nagle mają alergiczny katar, albo nagle się rozchorowały po przyjściu do przedszkola...
Rozumiem, że gdy małe dziecko ciągle choruje, ciężko znaleźć dla niego opiekę. Wiem, że branie wolnego tak często jest niemożliwe, nie każdy ma dziadków, a wynajmowanie opiekunki może mijać się finansowo z celem. Ja to wszystko wiem. Jednak puszczając chore dziecko do przedszkola, sprawiasz, że jest jeszcze gorzej.
To tylko alergia?
Powiesz, że łatwo mi tak mówić, bo 'siedzę w domu' Może i tak. Może za rok, jak syn pójdzie do przedszkola, a ja do pracy, to będę mówić inaczej. Ale na ten moment znam sytuację z perspektywy mamy, która stara się być w porządku, a ciągle obrywa rykoszetem.
W grupie długo walczyliśmy sami ze sobą nawzajem, by ukrócić takie zachowanie właśnie dla dobra dzieci. Wydawało się, że wszyscy zrozumieli, że chore dzieci w przedszkolu to częstsze choroby dla nas wszystkich. Od świąt trzeba przyznać, że naprawdę rodzice się starają (a raczej starali). Nie widziałam chorych dzieci w szatni. Córka też nic nie mówiła o kolegach z kaszlem lub katarem. Nawet się ucieszyłam, że może jakoś dotrwamy do wiosny...
Priorytety
Okazało się jednak, że część rodziców chciała uatrakcyjnić życie swoim chorym pociechom. Nagle w dniu balu przebierańców frekwencja wyniosła 100 proc. Choć dzień przed i dzień po dzieci na zajęciach było znacznie mniej. Na zdjęciach z balu widać, że część ma katar, przeszklone oczy i ewidentnie nie czuje się dobrze. Ale co tam! Bal jest raz do roku, szkoda takiej imprezy! Choćby nie wiem, jak było chore, trzeba naszprycować lekami. By się nie smuciło, że ominie malucha maskarada. Co tam, że się nie nadaje na taką zabawę...
Na efekty nie trzeba było czekać długo. Córka zaczęła pociągać nosem już po dwóch dniach, a potem pojawiły się gorączka i kaszel. Kolejnego dnia dołączył do niej nasz synek. Od soboty mamy wykupiony wyjazd na ferie zimowe i czarno to widzę. Dzieci są w kiepskim stanie i nawet jak trochę wydobrzeją, to do soboty nie ma szans, by wyzdrowiały zupełnie. Nie mam pojęcia, co robić. Kto mi odda pieniądze, jak nie damy rady pojechać?
Bo ta choroba to nie przypadek, a czyjś egoizm. Ktoś celowo widząc, że dziecko jest chore, przebrał je w strój superbohatera lub księżniczki i wysłał miedzy dzieci, by dobrze się bawiło. Nie rozchorowało się nagle. Jeszcze przed wyjściem podać leki, a potem życzył udanej zabawy. W końcu dziecko jakoś wytrzyma. A po powrocie do domu znów podał leki i położył do łóżka...
Jestem wściekła, bo ktoś zrobił sobie egoistycznie infekcyjne party. 3 godziny przyjemności dla chorego dziecka i masa kłopotów dla innych. Na forum naszej grupy momentalnie pojawiły się informacje o innych chorych dzieciach. Obecnie do przedszkola przychodzi czwórka dzieci. Część chora. Część zdrowa nie chce nic złapać przed feriami. Nam się niestety nie udało... Takie zachowanie jest naprawdę nie fair".