O tym wpływie kryzysu psychicznego dzieci na rodziców się milczy. "W pracy nie przestaję być matką"

Karolina Stępniewska
06 lutego 2023, 16:54 • 1 minuta czytania
Cierpienie psychiczne dziecka dotyka całej rodziny. Wymaga ciągłej uwagi. Czujności. Ale w równym stopniu potrzebna jest dyspozycyjność rodzica lub – w idealnym scenariuszu – obojga rodziców. O tym w kontekście życia zawodowego rodziców zazwyczaj się nie mówi. Nie jest to pierwsza, ani pewnie nawet piąta, rzecz, która przychodzi do głowy, kiedy dowiadujemy się, że dziecko znajomych choruje psychicznie lub ma zaburzenia rozwojowe. 
Rodzice dzieci w kryzysie psychicznym. Jak godzą pracę z chorobą dziecka? fot. Annie Spratt/Unsplash
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Katarzyna

Pracuje w urzędzie. Od trzech miesięcy co dwa tygodnie bierze w czwartki urlop: – W czasie dnia jest wtedy grupa wsparcia dla rodziców – wyjaśnia. – Muszę na nią chodzić, bo bez niej bym się rozsypała. Bardzo dużo mi daje.


Jej córka ma zdiagnozowane ADHD, zaburzenia ze spektrum autyzmu. Ostatnio doszła depresja. W pracy Katarzyna odbiera telefony i maile ze szkoły. Ostatni, że córka uderzyła koleżankę. Rodzice dziewczynki chcą spotkania w szkole, wnoszą o przeniesienie córki Katarzyny. – Ale nikogo nie obchodzi to, że ta dziewczynka od pierwszej klasy dokucza mojej córce. Wyzywa ją, podpuszcza, wyśmiewa. Szkoła nie współpracuje, też chce pozbyć się problemu – opowiada. 

Po każdej wiadomości na Librusie płacze. – Mam już dość, dlatego na tę grupę muszę chodzić. W mojej pracy nie ma mowy, żebym pracowała w elastycznych godzinach albo z domu. Nie ma też szans, żebym zwolniła się, żeby jechać z córką do lekarza czy terapeuty – mówi.

A tych wizyt jest sporo. Co miesiąc po lekarstwa, raz na dwa tygodnie terapia indywidualna, raz w tygodniu TUS [trening umiejętności społecznych – przyp. red.]. Do tego ciągłe pielgrzymki do szkoły: na dywanik do dyrektora, na interwencję do wychowawcy, po orzeczenie do Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej. 

Katarzyna mówi wprost: gdyby nie mąż, który również chodzi na te spotkania i wozi ich córkę do specjalistów, straciłaby pracę. – Nie wiem, jak robią to samotni rodzice? – pyta moja rozmówczyni.

Agnieszka

Niektórzy być może radzą sobie tak jak Agnieszka, ale są zapewne w mniejszości. Ma szczęście do pracodawców. Pozwalają jej wyjść w godzinach pracy, jeszcze przed pandemią zgadzali się, by pracowała w domu, kiedy była taka potrzeba. A ta zachodziła często. Jej syn, 15-latek, cierpi na depresję. Zaczęło się, gdy miał 11 lat. Do tego zespół Aspergera, zaburzenia lękowe. 

– Prawie nie było dnia, żebym w godzinach pracy nie odbierała telefonu ze szkoły. Syn źle się czuje. Syn uciekł z klasy. Syn uderzył nauczycielkę. Syn nie chce wyjść spod ławki. Szefostwo było wyrozumiałe, nie zaniedbywałam obowiązków, ale telefony musiałam odbierać. Czułam się jak bohaterka filmu 'To właśnie miłość'. Wie pani, ta, która miała chorego brata i on ciągle do niej dzwonił? – opowiada Agnieszka.

Początkowo wychodziła z biura, by nie odbierać tych telefonów przy współpracownikach.

– Ale wszyscy wiedzieli, co się dzieje – mówi. – W pewnym momencie moja czujność osłabła, bo oni wydawali się tacy wspierający. Przestałam wychodzić. Poszli na skargę do szefa, że nie chcą słuchać, jak rozmawiam ze szkołą przez telefon. Poczułam się fatalnie, ale mieli rację. Potem już wychodziłam. Całkiem z tym sama byłam, no ale wie pani, tak naprawdę oni mieli rację. Mogli sobie tego nie życzyć. Bardzo mi było głupio – wspomina.

Iwona

Córka Iwony ma 12 lat. Za sobą dwie próby samobójcze, zdiagnozowaną depresję. Dwumiesięczny pobyt w szpitalu psychiatrycznym. Pracuje tata dziewczynki, Iwona już nie. – Ostatnio zaczęła się ciąć – opowiada Iwona. – Zrezygnowałam z pracy, nie udźwignęlibyśmy terapii, nikt by mnie w tym nie zastąpił. I ona potrzebuje mnie przy sobie, nie było innego wyjścia. 

Rzeczywistość nie jest szczególnie łaskawa dla większości pracujących. Presja, stres, coraz wyższe obciążenia finansowe, zbyt rzadko idące w parze z podwyżkami wynagrodzenia – to świat wielu z nas. Jednak rodzice dzieci przeżywających kryzysy psychiczne odczuwają to w sposób zwielokrotniony.

I nie będzie łatwiej. Z danych uzyskanych przez Fundację GrowSpace wynika, że w 2022 r. 150 dzieci odebrało sobie życie, oficjalne statystyki mówią o 2031 próbach samobójczych wśród nieletnich. W stosunku do 2020 roku mamy więc do czynienia ze wzrostem o 150 proc. Najmłodsze dzieci, które w ubiegłym roku targnęły się na swoje życie, miały między 7-12 lat.

Jak pracować, kiedy dziecko cierpi?

Amerykański Nationwide Children's Hospital przeprowadził sondaż wśród rodziców, z którego wynika, że zdrowie psychiczne dzieci wpływa na życie zawodowe ponad 50 proc. ankietowanych. Właśnie tylu z nich musiało przynajmniej raz w miesiącu wziąć wolne lub zrobić sobie przerwę w pracy z powodu problemów psychicznych dziecka. O tym, jak się czuje ich dziecko, myśli w czasie pracy od 30 do 50 proc. rodziców. Przyznają, że myśli te są rozpraszające.

Czy pracodawcy mogliby w jakiś sposób pomóc swoim pracownikom, którzy znajdują się w takiej sytuacji? Moje rozmówczynie twierdzą, że tak. Jako rozwiązanie wskazują elastyczne godziny pracy, pozwolenie na pracę zdalną, możliwość układania grafiku pod kątem wizyt u specjalistów. Każda z nich wspomina też o wyrozumiałości. Paradoksalnie, pomimo tych niedogodności rodzice dzieci w kryzysie psychicznym mogą być jednymi z najlepszych pracowników:

– Potrzebuję pracy, nie tylko dla własnego zdrowia psychicznego, ale przede wszystkim dla pieniędzy – mówi Katarzyna. – Potrzebujemy dużo pieniędzy na terapie i lekarzy.

– Praca to dla mnie już jedyna odskocznia w życiu – zauważa Agnieszka. – Staram się za dwoje. Zrobiłabym wszystko, żeby jej nie stracić. Prawie wszystko oczywiście. Wie pani, nie kosztem dziecka.

Czytaj także: https://mamadu.pl/148657,samobojstwa-dzieci-w-polsce-statystyki-samobojstwo-to-przyczyna-co-5-zgonu-dziecka