Szanujemy intymne granice dziecka, ale w tej jednej sytuacji popełniamy duży błąd
Nie ma się czego bać
"Jestem naga, dotyka mnie obcy pan. Nie podoba mi się, to co robi. Nie wiem, dlaczego to robi, ale to podobno dla mojego dobra. Czuję wstyd, ból i strach... chcę uciekać i krzyczeć. Chce mi się płakać" - wzbudza niepokój, prawda? Tyle że jeśli umieścilibyśmy tę scenkę w gabinecie lekarskim, to już jakoś cały dyskomfort nagle znika, a pojawia się myśl, no przecież to dla dobra dziecka...
W końcu musimy zadbać o odpowiednią opiekę medyczną, przecież chodzi o zdrowie, a czasem nawet i życie naszej pociechy. Nierzadko sam personel medyczny sugeruje, że szybka akcja w stylu: "pani trzyma, ja ukuję" jest najlepszym rozwiązaniem. Najlepszym, ale dla kogo? Często nawet się nie zastanawiamy, działamy automatycznie i zapominamy, że to nie jest jedyny wybór, jaki mamy.
Oczywiście istnieje realny dylemat między poszanowaniem fizycznej niezależności dziecka a zapewnieniem mu opieki zdrowotnej. Jednak to nie jest wybór "to albo to". Często sami wpadamy w pułapkę bezkrytycznego przyjmowania instrukcji pracowników medycznych. Chcemy załatwić sprawę szybko i po cichu, bez zbędnego zwracania uwagi na siebie. Ale przypominam, tu chodzi o nasze dziecko, a nie o krzywe spojrzenie pani pielęgniarki. Każdy zabieg to ingerencja, która wymaga dotyku, który może powodować dyskomfort, a nawet ból. Są sposoby, by sobie z tym radzić. Czy strach lub ból wtedy znikną? Z pewnością będą znacznie mniejsze, niż w sytuacji, gdy dziecko do czegoś się przymusza.
Przygotuj siebie i dziecko
Przede wszystkim absolutnie zawsze warto przygotować dziecko na wizytę i wyjaśnić, co lekarz będzie robił i dlaczego. To pomoże mu zrozumieć, że badanie jest potrzebne i niezbędne. Warto opowiedzieć, jak będzie wyglądał gabinet i pani doktor. Książeczki o wizycie u lekarza czy zabawy z pewnością pomogą oswoić temat i przećwiczyć zbliżającą się wizytę w przychodni.
Pewnie nie zawsze się da, ale zawsze warto spróbować to zrobić nawet w nagłej sytuacji. Dzieci rozumieją znacznie więcej, niż nam mogłoby się wydawać. Gdy nasza niespełna trzyletnia córka dostała ataku krupu, musieliśmy wezwać pogotowie. Bałam się, jak zareaguje na obcych w i tak już mocno stresującej sytuacji. Gdy przez moment zaczęło jej się łatwiej oddychać, uprzedziłam, że jedzie karetka, że zaraz usłyszy sygnał. Przyjdą pewnie dwie osoby w czerwonych kombinezonach, może panie, a może panowie i będą ją badać. Może trzeba będzie jechać do szpitala, a może dostanie jakieś leki, ale cały czas będę z nią. Cała sytuacja była trudna dla nas wszystkich, ale uprzedzając pewne rzeczy, można próbować łagodzić stres.
Nie kłam
Chcąc nadmiernie chronić dziecko, często zatajamy ten jakże istotny szczegół, że może boleć. Oczywiście nie chodzi o to, by straszyć dziecko np. igłą, ale o rzetelną informację. Będzie ukłucie, może boleć, może być nieprzyjemnie, pani musi przytrzymać rękę, by było bezpiecznie podczas pobierania itd. Warto porozmawiać, po co się to robi. U nas np. w pewnym momencie na tapecie było "Było sobie życie", wiele wyjaśniało i pomogło przejść przez badania. Zamiast przykrej procedury, można spróbować wzbudzić w dziecku ciekawość do tematu ludzkiego ciała.
Zastosuj efekt rozproszenia
To, że nie kłamiesz czy nie zmuszasz dziecka do jakiegoś zabiegu, nie oznacza, że nie możesz trochę rozproszyć jego uwagi. Poopowiadać, o tym, co jest za oknem czy o tym, co będziecie za chwilkę robić. W jednym z gabinetów trafiłyśmy na genialny plakat do szukania różnic. Dziecko wie, że będzie ukłucie, ale nie skupia się na pielęgniarce i igle, tylko zajęte szukaniem detali, rozluźnia się i mniej odczuwa przykre efekty.
Daj się wypłakać
Nie ma nic gorszego niż wjeżdżanie dziecku na ambicje: "Będzie mi przykro, jak będziesz płakać" albo "Taki duży, a się maże". Dziecko absolutnie zawsze ma prawo krzyczeć i płakać. My mieliśmy to szczęście, trafiając na panie pielęgniarki, które zawsze mówiły wprost, jeśli faktyczni boli, płacz i krzycz, ściskaj misia lub mamę za rękę, ale drugą rączkę musimy przytrzymać. A potem zagadywały o misia czy pogodę za oknem.
Nawet jeśli trafisz na takiego "specjalistę", co zakazuje płakać, to nigdy nie bój się chronić dziecka. To, co pomyślą inni, nie jest ważne. Kilkuletnia córka znajomej podczas zakładania cewnika usłyszała od pielęgniarki, że nie wolno jej płakać. Koleżanka stanowczo zaprzeczyła, mówiąc dziecku, że owszem nie może się ruszać, ale jeśli boli, płakać i krzyczeć może tyle, ile potrzebuje. Oczywiście pielęgniarka, która nie miała grosz empatii, była oburzona takim zachowaniem dziecka, ale co z tego! Dziewczynka dosłownie wyła w tej jakże nieprzyjemnej i niekomfortowej sytuacji, ale faktycznie nawet się nie ruszyła. Zuch!
Zawsze chwal
Ruganie za rozpacz i płacz jest najgorszym, co można zrobić. Absolutnie zawsze trzeba dziecko pochwalić, ono dopiero uczy sobie radzić ze strachem i z tym, czego nie zna. Kiedyś usłyszałam od córki, że nie była dzielna, bo płakała. Jedno zupełnie nie ma związku z drugim. Płacz nie jest oznaką słabości! Zawsze warto podkreślać, że jest się dumnym i jeśli trzeba, wyciągać wnioski na kolejne wizyty. Wnioski dla siebie, jak lepiej przygotować dziecko, czego ono potrzebuje i co daje mu większy spokój.
Kiedyś poprosiłam męża, by poszedł z córką na szczepienie, była na tyle duża, że bałam się, że jej nie utrzymam. Nigdy nie uciekała, ale dwulatki bywają takie nieprzewidywalne. Bałam się, że nagle szarpnie ręką. Okazało się, że był tak bardzo przejęty i tak bardzo zaczął się rozczulać i mówić o ukłuciu i ją głaskać, że córka zaczęła płakać na długo, zanim pielęgniarka podeszła z igłą. Był niezły dramat, zupełnie niepotrzebnie. Miało być lepiej, a wyszło znacznie gorzej. Nauczka na przyszłość.
Koniecznie trzeba zapytać także dziecko, o to, co mu pomaga, czego mu brakowało, dzięki czemu poczułoby się lepiej. Gdy kiedyś córka zaczęła panikować, że trzeba wpuścić krople do oczu, nasza okulistka zdradziła nam w sekrecie "tajną metodę", co robić, by się mniej bać. Cały sekret tkwi w tym, by zacząć podskakiwać, kręcić głową i trząchając rękoma, strzepać z siebie calutki strach. Taka zabawna podskakująca galaretka stała się naszym stałym rytuałem. Ćwiczenie sprawia, że dziecko skupia się na czymś innym, ale także rozluźnia napięte ciało. Sama, czując różnicę, zapamiętała ten sposób, by radzić sobie ze strachem w różnych innych sytuacjach.
Wizyta u lekarza jest konieczna, ale nie oznacza to, że dziecko musi być zmuszane, przytrzymywane i pacyfikowane przez dorosłych. Pamiętajmy, że można i trzeba zadbać o komfort naszej pociechy nawet w gabinecie lekarza.
Czytaj także: https://mamadu.pl/161872,czy-zmuszac-dziecko-do-calowania-rodziny-w-swieta-absolutnie-nie