Zmieniłam jedną rzecz i przestałam krzyczeć na dzieci. Ty też spróbuj
Każdy się czasem złości
Ciężko mi wyobrazić sobie sytuację, kiedy rodzic nigdy nie denerwuje się na zachowanie dziecka, na brak reakcji, kiedy o coś prosi, a dziecko to ignoruje. Taki emocjonalny chłód byłby dla mnie niepokojący. Nasze dzieci są ludźmi i my też nimi jesteśmy, a ludzie mają emocje. To normalne, że czasem się wkurzasz. Każdy tak ma.
Jednak z jakiegoś powodu jedni, gdy są wściekli, wrzeszczą, inni są w stanie się opanować. Nie zamierzam mamić was tym, że zawsze znajduję się w tym spokojnym obozie, ale jeśli zapytacie moje dzieci, pewnie powiedzą, że mama nie krzyczy. Jeśli zapytacie je, czy zawsze tak było - zaprzeczą. Jednak zmieniłam jedną rzecz i udało mi się zmienić nasz dom w przyjemniejsze miejsce.
Wiemy, że dzieci nie są złośliwe
Choć 30 lat temu naszym rodzicom mówiono, że dziecko wymusza płaczem, i że bez krzyku się nie wychowa, to dziś wiemy, że żadna z tych tez nie jest prawdziwa. Jeśli dziecko cię nie słucha, dostaje szału czy zachowuje się w jakikolwiek niepożądany sposób, wiesz, że nie radzi sobie z emocjami.
Naszą rolą jest nauczyć je, jak okrzesać te targające nim emocje. Krzykiem tego nie zrobimy. Krzyk eskaluje sytuację. Jeśli dziecko zachowuje się niewłaściwie tu i teraz, to nie jest to dobry moment wychowawczy. Najpierw musimy zapanować nad tym, co wisi w powietrzu, a wychowywać, gdy przestanie być nerwowo.
Tylko jak to zrobić, kiedy wszyscy wokół mówią, że dziecko wymusza, ono się wścieka, tobie odskakuje wentyl bezpieczeństwa, ale krzyczeć nie chcesz? Daj sobie prawo do bycia omylną, zaufaj, że dziecko potrzebuje twojego wsparcia, a nie krzyku i postaraj się uspokoić. Chciałabym, żeby to zawsze było łatwe, ale nie jest, dlatego zdradzę, co mi pomogło przestać podnosić głos na dzieci.
Bądź gotowa na porażki
Nauczyłam się mówić sobie "stop". W każdym momencie mojej zbyt żywiołowej reakcji, kiedy docierało do mnie, że krzyczę - przerywałam. Wychodziłam, mówiłam, że potrzebuję chwili. Nawet jeśli było to w środku zdania. Bo każdy z nas ma moment refleksji, który wybija się ponad krzyk, który każe nam dopuścić do siebie, że dziecko krzyczy, więc i ty zaczęłaś, albo mówiłaś spokojnie 53 razy, a teraz nagle krzyczysz.
Kiedy to sobie uświadamiałam, nawet jeśli już byłam po trzech akapitach karcącego monologu, mówiłam sobie "stop". Wychodziłam, żeby odzyskać równowagę, czasem do drugiego pokoju, czasem przed dom. Nie nakręcałam się, analizując sytuację, tylko ponad wszystko starałam się wyciszyć. Wyrównanie oddechu, uspokojenie szybko bijącego serca. Skupiałam się na sobie, bo to ja byłam zła, ja straciłam kontrolę nad sobą.
Ta magia to stawianie sobie granic
Kiedy uspokoiłam oddech, wracałam do dziecka i pilnowałam się, żeby nie dać się wyprowadzić ponownie z równowagi. To nie zawsze jest łatwe, mam w domu nastolatka, który czasem chce się odgryźć i podważyć moje słowa. Jednak za drugim razem nie udaje mu się to, bo sytuacja moich emocji jest już opanowana.
Panując nd sobą, stawiając sobie granice, których staram się nie przekraczać, coraz łatwiej jest mi obyć się bez krzyku, a i dzieci łatwiej się uspokajają, bo wiedzą, że nie musimy walczyć. Pokazuję im, że każdą emocję można opanować. Dzięki temu, że na własnym przykładzie pokazuję im, że można to zrobić i one szybciej się uspokajają.
Wszystko zaczęło się od pierwszego "stop", kiedy już byłam naprawdę zła. Przy każdej kolejnej okazji jest łatwiej i szybciej przychodzi refleksja, odpowiedź na pytanie, czy chcę krzyczeć, czy ten podniesiony głos rozwiąże problem. Wolę wycofać się w trakcie niż mierzyć się później z wyrzutami sumienia. Bo refleksja i tak przyjdzie.
Umiem przepraszać dzieci, gdy mnie poniesie. Ale wolę nie mieć do tego okazji. Powiedz sobie "stop" i przestań krzyczeć.
Czytaj także: https://mamadu.pl/156747,zabawy-dla-2-latka-10-pomyslow-na-kreatywne-zabawy-dla-2-latkow-w-domu