"Co to ma być? Współczesna koza?". Mama uczennicy jest zaniepokojona metodami nowej nauczycielki

Marta Lewandowska
12 września 2022, 13:51 • 1 minuta czytania
Wiadomość od Dominiki jest krótka, ale czytam ją trzy razy, nim uwierzę w słowa, które jarzą się na monitorze. Córka kobiety chodzi do drugiej klasy szkoły podstawowej, od września ma nową wychowawczynię. Metody dyscyplinowania dzieci, które stosuje kobieta, budzą niepokój naszej czytelniczki.
ZDJĘCIE ILUSTRACYJNE. Dominika jest zaniepokojona metodami, które stosuje nauczycielka jej córki. Fot. Adam STASKIEWICZ/East News
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Za dużo gadali

"Ida to bardzo bystre dziecko, szybko opanowuje szkolny materiał, a przy tym jest rezolutna i towarzyska. Już poprzednia wychowawczyni żartowała, że to największa gaduła w klasie. Nauczycielka latem została mamą, więc we wrześniu klasę powitała nowa wychowawczyni" - zaczyna list Dominika.


Kobieta początkowo nie widziała problemu w tym, że tym razem drugoklasiści znaleźli się pod opieką nauczycielki w średnim wieku, jednak po kilku dniach doszła do wniosku, że metody wychowawcze są jakby z innej epoki.

"Córka już we wtorek wróciła zdenerwowana ze szkoły. Za rozmowę na lekcji, nauczycielka kazała jej stać za krzesełkiem przez pół lekcji. W efekcie nie miała części zadań z matematyki, dostała polecenie nadrobienia ich w domu" - wspomina kobieta.

Czy to współczesna koza?

Dominika przyznaje, że codziennie pytała córkę o wydarzenia ze szkoły, Ida przyznała, że za krzesłem można stanąć w zasadzie za wszystko: za rozmowy, przewracanie oczyma, picie na lekcji... Mama drugoklasistki nie jest zadowolona z relacji córki i przyznaje, że trudno jej było uwierzyć, że we współczesnej szkole jest miejsce na takie dyscyplinowanie uczniów.

"W czasach, kiedy moi rodzice chodzili do szkoły, nauczyciel mógł ciągać uczniów za uszy, uderzać po rękach linijką, czy zostawiać za karę po lekcjach. Ale dziś chyba jesteśmy w innych czasach? To stanie za krzesłem to jednak forma przemocy, jak klęczenie na grochu. W czwartek będzie zebranie, coś mi się wydaje, że nie będzie na nim miło" - pisze mama Idy.

Kobieta przyznaje, że jej córka zaczęła się bać chodzenia do szkoły. "Nauczycielka straszy ich, że wszyscy spędzą lekcję na stojąco, krzyczy, kiedy chcą się napić wody w czasie lekcji. Nie podoba mi się to, jak ta kobieta traktuje małe przecież jeszcze dzieci" - kończy.

Kary dla ucznia

To nie jest tak, że uczeń może w szkole wszystko. Nauczyciel ma prawo dyscyplinować dziecko, jeśli zachowuje się nieodpowiednio, narusza regulamin szkoły czy krzywdzi innych. Przeszkadzanie w lekcji z pewnością nie jest godne pochwały. Nauczyciel jednak nie może karcić ucznia poprzez wykluczenie go z udziału w zajęciach dydaktycznych ani wydarzeniach kulturalnych.

Jeśli dzieci rozmawiają, można im zwrócić uwagę przy klasie, rozsadzić, jeśli sytuacja się nagminnie powtarza, jednak nie można stawiać do kąta, za krzesłem, wypraszać z klasy, zadawać więcej... W zaistniałej sytuacji najlepiej bezzwłocznie porozmawiać z nauczycielką, jeśli to nie przyniesie efektu - udać się do dyrekcji.

Dzieci nie mogą bać się chodzić do szkoły ani odezwać się do koleżanki na lekcji. Czasem dziecko czegoś nie usłyszy, nie zrozumie i koleżanka czy kolega mogą przyjść z pomocą. Stosowanie kar takich jak stawianie za krzesłem, nosi znamiona przemocy i jest niedopuszczalne.

Czytaj także: https://mamadu.pl/166132,dobra-publiczna-szkola-podstawowa-tak-wyglada-nauka-w-wiejskiej-szkole