"Nam się to nie przydarzy". Na wakacje rodzice zapominają zabrać rozsądek, a potem płacz i wyrzuty
Żyjemy złudzeniami
Ne znam nikogo, kto nie miałby malutkiej nadziei na to, że jednak tym razem na wakacjach odpocznie. Jednak czym innym jest nadzieja, a czym innym udawanie, że dzieci nie stanowią dla rodzica żadnego ograniczenia ani żadnego obciążenia. Naiwny, kto sądzi, że dziecko w jego życiu nic nie zmieni. Dziecko zmienia wszystko, niezależnie od tego, ile ma lat.
Ne można już wskoczyć po pracy w pociąg z tym, co mamy przy sobie i kupić na miejscu szczoteczki do zębów i bielizny na zmianę. Każdy wyjazd, gdy masz dziecko, musi być zaplanowany i przemyślany. Krzyś nie zaśnie bez swojego pluszowego rekina, a pieluszki, których używa Maja i nie ma na nie uczulenia, są dostępne tylko w jednej drogerii.
Trzeba o wszystko zadbać, zaplanować postoje, dopasować harmonogram podróży do drzemek i pór aktywności. Do tego zapakować ekologiczne przekąski i mieć zarezerwowany nocleg o określonym komforcie. Z dzieckiem raczej nie pójdziesz w Himalaje i nie popływasz z rekinami. Nie to, żeby to było niemożliwe, ale wymaga odpowiedniego planu i przygotowania.
Wakacje z dziećmi potrafią być naprawdę fajne, ale bez dwóch zdań wymagają kompromisów, energii, zaangażowania i pokory. Jednak co otworzę stronę z newsami, to widzę, że ludziom brak nie tylko tego, ale też wyobraźni. A czasem po prostu odpoczynku na wakacjach. Bo jak inaczej wytłumaczyć roztargnienie pani, która zapomniała nastoletnich córek ze stacji benzynowej?
Myśl szybciej, niż robisz
Ze smutkiem stwierdzam, że niestety wielu dorosłych wyjeżdżając na wakacje, traci kontakt z mózgiem. Bo jak inaczej wytłumaczyć sytuację, kiedy dorośli ludzie ruszają z dwulatkiem i trzymiesięcznym maluchem na Czerwone Wierchy w Tatrach? Mało tego, że trasa zdecydowanie nie jest przystosowana do spacerków z dziećmi, to jeszcze warto dodać, że turyści raczej nie byli przygotowani na warunki pogodowe w górach.
Z trasy ściągali ich ratownicy TOPR, bo złapała ich ulewa. Warto dodać, że wszystko działo się już wieczorem. Czerwone Wierchy to cztery szczyty, każdy z nich ma ponad 2000 metrów wysokości. Czy przed wyjściem na szlak Łotysze, bo takiej narodowości była trójka dorosłych i dwoje dzieci, sprawdzili pogodę i upewnili się, że są przygotowani do tej wyprawy?
Sądzę, że nie, ale nawet jeśli, to przecenili swoje możliwości i wykazali się skrajnym brakiem odpowiedzialności. Jednak nie myślcie, że tylko zagraniczni goście wywijają toprowcom takie numery. Polscy turyści w klapeczkach w Dolinie Pięciu Stawów Polskich wcale nie należą do rzadkości. A to nie jest spacerek po parku.
Chcąc być odpowiedzialnym dorosłym, który zapewnia bezpieczeństwo sobie i dzieciom, warto sprawdzić warunki na górskich szlakach. Zawsze wybieramy trasę odpowiednią dla najsłabszego wędrowca. Historia Łotyszy zakończyła się happy endem, ale wiele podobnych, niestety nie.
Flaga, jaka flaga?
Nad wodą wcale nie jest lepiej. W czasie, kiedy w Jantarze służby poszukiwały ciał osób porwanych z łańcucha życia, tuż przy taśmach ostrzegawczych w najlepsze trwała wielka biesiada. Zero refleksji. Co z tego, że wiszą czerwone flagi, wejdźmy do morza, choćby do kolan - pomyślało wielu. Tylko że te flagi nie służą do wkurzania turystów, a do ratowania ich życia.
Woda może pociągnąć kogoś, kto stoi w niej po kostki, bo takie są prądy. To tylko chwila, a nagle możesz znaleźć się daleko od brzegu. Ty albo twoje dziecko, które bawi się przecież tuż obok. Ale to tuż obok może nie wystarczyć. Możesz nie zdążyć go złapać. I co wtedy?
Na wakacje warto zabrać ze sobą rozsądek i odrobinę pokory, bo natura bywa nieprzewidywalna. Jeśli ktoś, kto się zna, mówi, że nie wolno wchodzić do tego morza, albo iść dziś na ten szlak. Po prostu go posłuchaj, bo cena może być najwyższa. I nie ma co się dąsać, że ty masz tylko trzy dni na tej plaży, więc robią ci na złość. Nie robią.
Jesteś na wakacjach z dzieckiem, pilnujesz dziecka. Tyle. Żeby nie zgubiło się w tłumie, nie oddaliło z nikim obcym, nie zrobiło sobie krzywdy i nie sikało innym na głowę. Tak to już jest, jak jesteś rodzicem. Zrób co w twojej mocy, aby jechać z innym dorosłym, partnerem, koleżanką, żeby zmieniać się czasem na warcie, bo zapewniam, wakacje z dziećmi w pojedynkę mogą wykończyć.
Mamo, tato - musicie odpocząć
O tym, czym się może skończyć przemęczenie i rozkojarzenie, przekonała się boleśnie pewna kobieta, która wracała w niedzielę z trójką nastoletnich dzieci z wakacji. Rodzina zatrzymała się na MOP-ie, żeby zatankować auto. Jej nastoletnie córki poszły do toalety, syn grał w aucie na telefonie. Kobieta załatwiła, co musiała, wsiadła do auta i odjechała. Córki zostały.
Policjanci wezwani przez pracowników stacji, skontaktowali się z matką, aby ta wróciła po córki. Kobieta tłumaczyła się zmęczeniem i rozkojarzeniem. Tak, to jest możliwe, to się zdarza. Przed oczyma mam tych rodziców, którzy do końca życia będą wyrzucać sobie, że zostawili malucha w rozgrzanym samochodzie. Oni też byli zmęczeni i rozkojarzeni.
Nie oceniam, nie krytykuję. Nie raz zdarzyło mi się złapać na tym, że byłam tak zmęczona, że potrzebowałam chwili, żeby przypomnieć sobie, że dziecka nie ma w domu, bo wyjechało do dziadków. Że go znikąd nie zapominałam. Na wakacjach musisz odpocząć, choć trochę, choć przed drogą, bo licho nie śpi.
Skoro można być tak rozkojarzonym, żeby zapomnieć dzieci, to skąd wiesz, że nie jesteś na tyle zmęczona, żeby zasnąć za kierownicą? Te wakacje mogą być fajne, mogą być bezpieczne, ale mierzmy siły na zamiary. Sprawdzajmy wszystko dwa razy i wróćmy bezpiecznie. To dopiero połowa lata.
Czytaj także: https://mamadu.pl/164266,niebieskie-kostiumy-kapielowe-to-smiertelne-zagrozenie-dla-dziecka