Niepostrzeżenie zaparkowaliśmy pod domem. Łącznie z przerwą na obiad nasza podróż trwała blisko 8 godzin, przez większość drogi padał deszcz, a
trójka naszych dzieci zupełnie się nie skarżyła. Zamiast udać się każdy do swojego łóżka, jeszcze dłuższą chwilę rozmawiali, siedząc razem. Poszli spać bez podłączenia telefonów do ładowarek, szczerze mówiąc, nawet nie zapytali, gdzie są.
Kolejny dzień w drodze
Nazajutrz po powrocie przepakowaliśmy walizki i ruszyliśmy w odwiedziny do dziadków. Dzieci spakowały kartki i długopisy, na wypadek, gdyby podróż miała się przedłużyć. Byli zawiedzeni, kiedy okazało się, że po godzinie byliśmy na miejscu, bo nie zdążyli jeszcze zagrać w wisielca i kilka innych gier, które mieli w planach.
Za dużo ekranów
Nie mam wątpliwości, że moje dzieci, szczególnie te starsze, podobnie zresztą jak wielu ich rówieśników, korzystają za często z ekranów. Po
zdalnym nauczaniu, kiedy zmuszeni byliśmy uzbroić ich we własne urządzenia, telefony z nimi zostały. Rzadko korzystają z nich do komunikacji, częściej używają ich jak konsoli do gry, czy urządzenia do oglądania filmów. Prawda jest taka, że prawie się z nimi nie rozstają, nawet jeśli akurat nie korzystają.