Kokon czy zbroja? Spójrz na temperament dziecka, a dowiesz się, co dla niego lepsze
Rodzicielstwo nie jest jednostronne
Dorośli błędnie zakładają, że jedyną osobą decydującą o tym, w jakim duchu wychowają dziecko, będą oni. Szukają idealnej recepty, najlepszego stylu rodzicielskiego. Nie bez powodu mówi się, że najlepszymi rodzicami są bezdzietni. Życie lubi weryfikować nasze plany. Kiedy rodzi się dziecko, zmienia się wszystko w naszym życiu i niczego nie jesteśmy w stanie przewidzieć.
A na pewno już nikt z rodziców nie ma kryształowej kuli i nie jest w stanie przewidzieć, jaki temperament będzie mieć dziecko. Wychowywanie potomstwa to nie jest solówka, a nawet duet. Bo każdy rodzic jest inny i każde dziecko jest inne. Tu nie ma sztywnych zasad, nie ma jednej metody, która zawsze się sprawdza.
Rodzic w zależności od tego, jakie dziecko "dostanie", musi modyfikować swoje podejście. Może się bowiem okazać, że w obrębie jednej rodziny jest dwoje, troje dzieci i każde trzeba wychować inaczej.
Rodzic reagujący i wyprzedzający
Większość rodziców reaguje, kiedy już coś się wydarzy. Kiedy dziecko postąpi źle, moralizują lub, co gorsza, karzą. Doceniają sukces, nagradzają za zachowania pożądane. Działają po fakcie. Mając nadzieję, że dziecko wyciągnie wnioski z przeszłych wydarzeń i to będzie modelować jego zachowania w przyszłości.
Rodzic wyprzedzający próbuje ustrzec dziecko przed przyszłym błędem. Naciska, aby nauczyło się przed klasówką, aby nie dostało złego stopnia, zabrania się wspinać na drzewa, żeby nie spadło. Jednak on także dostrzega niuanse w zachowaniu dziecka, wyłapuje trudności, nim te zmienią się w realne problemy. Kiedy dziecko zaczyna izolować się od rówieśników, nie czeka na rozwój wypadków, tylko szuka przyczyny, żeby mu pomóc.
Bo w tym drugim typie warto wyróżnić dwa kolejne typy: kokonowanie i zbrojenie. To pierwsze ma na celu ochronę dziecka za wszelką cenę przed porażkami, odrzuceniem, zbrojenie to przekazywanie dziecku gotowych scenariuszy wyjścia, ale bez wyręczania. Czy można jednoznacznie powiedzieć, że któreś z tych podejść jest lepsze, a któreś gorsze? Nie, bo to, jak dziecko wejdzie w dany model wychowania, zależy również od jego temperamentu.
Gdybyśmy mieli uogólniać, to malutkie dzieci należy chronić ponad wszystko, potem dać im narzędzia, aby mogły chronić się same. Zachęcać je, aby same rozwiązywały swoje problemy, aby podejmowały aktywności, nie podcinając im skrzydeł. Doceniać starania i już same próby świętować jak sukces. Pozwalać dziecku wyciągać wnioski i samodzielnie korygować swoje zachowania.
Ale wiadomo, jak jest z uogólnieniami, są niewdzięczne jak statystyka i mocno zakłamane. Największym błędem jest zakładanie, że każde dziecko jest takie samo. A także to, że przyjmujemy jedną strategię na całe lata, choć potrzeby dziecka i nasz kontakt z nim mogą zmieniać się w obrębie jednego dnia.
Dzieci przeregulowane i niedoregulowane
Jeśli spojrzymy na temperamenty dzieci, to skrajnie określilibyśmy je jako:
- Przeregulowane, które wymagają ciągłej kontroli i wsparcia dorosłych. Wskazówek w podejmowaniu każdej aktywności. Potrzebujące obecności przewodnika w trybie stałym.
- Niedoregulowane, które wszystko chcą robić same, po swojemu na własnych zasadach. Dążą do ciągłego poszukiwania doznań, samodzielnego odkrywania świata.
- Większość znajduje się gdzieś pomiędzy.
Jednak to, że nie jesteśmy w stanie dokładnie opisać, w którym przedziale mieści się nasze dziecko, nie znaczy, że nie możemy nabrać jakiegoś obrazu i starać się odpowiadać na jego potrzeby. Bo jeśli dostosujemy do nich swoje podejście i styl wychowawczy, zwyczajnie nam wszystkim będzie łatwiej.
Delikatnych nie uchronisz
Dzieci, które są nadmiernie wyregulowane, już w niemowlęctwie wymagają więcej zaangażowania opiekuna. Przeszkadzają im zmiany, hałasy, szybko przestają być spokojne, kiedy zaczynają płakać, trudniej je uspokoić. Kiedy dorastają, dostają łatkę dziecka nieśmiałego, nierzadko introwertyka. Rodzice starają się je aktywizować "odczepić od spódnicy".
One jednak nie potrzebują pchania do przodu, tylko dostosowania tempa. A już na pewno nie powinniśmy ich we wszystkim wyręczać i chronić za wszelką cenę przed światem. Bo dziecko powinno od rodzica dostać narzędzia, aby w przyszłości mogło samodzielnie rozwiązywać swoje problemy.
Musisz jednak pamiętać, że te dzieci potrzebują więcej czasu i cierpliwości. W tym przypadku postępujemy jak z delikatnym kwiatem, zaczynamy od pielęgnacji uczuć, a nie przycinania. Nie wydajemy surowych zakazów i ostrych poleceń. Zwłaszcza w kwestiach, z którymi dziecko ma trudności. Skupiamy się na wzmocnieniu go i delikatnie, z wyczuciem modelujemy, sugerując, co można zrobić lepiej, a jednocześnie zachęcając, by samo szukało rozwiązań.
Silniejszych nie przekonasz
Dzieci niewyregulowane wydają się wręcz nadmiernie otwarte. Same chętnie mówią o swoich uczuciach, stawiają je wyraźnie na pierwszym miejscu. Nierzadko nie oglądając się na innych. Warto uświadomić sobie, że dziecko wcale nie jest zepsutym egoistą. Jego świadomość własnych emocji jest ogromna, choć wymaga nieco okrzesania.
Jednak karanie go za zauważanie własnych uczuć, to najgorszy z możliwych pomysłów. Może doprowadzić do sytuacji, kiedy uzna, że jego emocje są złe lub nieważne. Zamknie się w sobie. Z takim dzieckiem należy postępować równie delikatnie, choć zupełnie od innej strony, niż z nadmiernie wyregulowanym.
Korzystać z jego otwartości i starać się pokazywać mu opisywane przez nie sytuacje od strony innych. "Jak myślisz, a jak się czuła twoja koleżanka, kiedy doprowadziła cię do złości swoim zachowaniem?". "Cieszę się, że dobrze bawiłeś się z Tomkiem, ale czy nie uważasz, że Michałowi mogło być przykro, kiedy nie zaprosiliście go do wspólnej gry w piłkę?".
Daj dziecku do myślenia, pokaż mu, że każdy medal ma dwie strony, a uczucia innych też są ważne. Czasem dzieci niewyregulowane zapominają, że inni też je mają. Tu przyda się przede wszystkim lekcja empatii, a nie kary za niepożądane zachowanie.
Zimny chów czy kokon
Żadna skrajność nie jest dobra, ani w poglądach, ani w wychowaniu. Rodzic, zakładając pewien model relacji z dzieckiem, może myśleć, że ten jeden jedyny jest słuszny, a najważniejsze są dyscyplina i konsekwencja. Jednak tak, jak my różnimy się od siebie, tak i dzieci nie są jednakowe. Czasem warto odpuścić konsekwencję i posłuchać serca.
Spojrzeć na dziecko jak na partnera na danym etapie życia i postarać się odpowiedzieć na jego realne potrzeby. Tu i teraz. Reagować dynamicznie i starać się ponad wszystko zrozumieć jego działanie, zachowanie, uczucia. Tylko wtedy, gdy otworzysz się na dziecku i dasz mu narzędzia, których potrzebuje, aby poradzić sobie w życiu, możesz być pewna, że postępujesz właściwie.
Osłanianie dziecka przed wszelkimi trudami i złem tego świata, nie umacnia go. Czyni z niego jednostkę niesamodzielną. A my przecież chcemy wychować szczęśliwych zaradnych dorosłych, a nie zagubione dzieci w dojrzałych ciałach.
Czytaj także: https://mamadu.pl/162625,rodzicielstwo-na-rusztowaniu-wg-lwa-wygotskiego-najskuteczniejsza-metoda