Nie zapraszam kolegów dzieci do stołu i ty też nie powinnaś. Powiem ci, dlaczego to takie ważne

Marta Lewandowska
08 lipca 2022, 14:33 • 1 minuta czytania
Świat staje się globalną wioską. Każdego dnia robimy rzeczy, które są zwyczajami przejętymi od innych nacji. Nie zawsze świadomie. Ale chciałabym zachęcić was, abyście zainspirowali się Szwedami i zupełnie świadomie przestali karmić kolegów i koleżanki waszych dzieci. Uwaga, tu wcale nie chodzi o koszty.
Karmienie przyjaciół dzieci jest nie tylko niepraktyczne, ale też ryzykowne. Fot. Ron Lach z Unsplash
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

W wakacje mój średni syn najchętniej mieszkałby u koleżanki. Jej mama nie pracuje zawodowo i codziennie o 13.00 podaje obiad. Nie chcę, żeby moje dziecko jadło u nich, żeby nie narażać ich na koszta, ale nie tylko dlatego.

W Skandynawii jest trochę inaczej

Każdy, kto odwiedził tamtą część Europy, uraczy was jakąś uroczą opowieściach o ludziach z Północy. W Szwecji np. w bardzo złym tonie jest wchodzenie do wiaty przystankowej, jeśli ktoś już pod nią stoi albo zajmowanie miejsca w autobusie obok kogoś obcego. Próba zagadania do kogoś obcego też może zostać odczytana jako narzucanie się.

Mieszkająca tam znajoma zaprosiła do siebie mamę. Kobiety wsiadły do autobusu i starsza z nich zaczęła coś opowiadać córce, dość żywiołowo i po polsku. Jeden z pasażerów autobusu, nie wiedząc, że podróżują razem, podszedł do znajomej, żeby zapytać, czy nie potrzebuje pomocy, bo współpasażerka wyraźnie ją atakuje. Szwedzi cenią prywatność, ale nie tylko to.

Nie zaproszą cię do stołu

W rdzennie szwedzkich domach, gdzie szanuje się tradycję, do obiadu nie zaproszą kolegi dziecka, który wpadł się pobawić. Na czas posiłku zostanie poproszony o pozostanie w dziecięcym pokoju albo odprawiony do domu. Co za nietakt! - chciałoby się krzyknąć, ale czy na pewno? 

Dla wielu Szwedów rodzinny czas przy stole to jedyny moment, kiedy są wszyscy razem i mogą porozmawiać. Obecność kogoś spoza familii wprowadza skrępowanie i ogranicza możliwość spędzania czasu w rodzinnym gronie. Do tego, jak pisze w "Wysokich Obcasach" mieszkająca od 15 lat w Szwecji Jolanta Chobot, generuje problem z... porcjami. 

"Sami Szwedzi uzasadniają, że u podstawy tego zwyczaju leży wiele względów praktycznych - zwykle przygotowują/rozmrażają tyle porcji, ile dokładnie potrzeba, a dodatkowi goście nie są uwzględniani. Poza tym obiad przygotowywany w pośpiechu, po pracy to nie żadne wykwintne dania, więc nikt nie chce faszerować gości ziemniakami czy makaronem" - pisze.

W tym momencie staję się Szwedką i nie chcę, żeby ktoś karmił moje dzieci, kiedy wpadną z niezapowiedzianą wizytą, a i sama też niechętnie karmię obce dzieci. Mam ku temu dobre powody i uważam, że każdy rodzic powinien takowe wziąć pod uwagę. 

Warto być jak szwedzcy rodzice

Zanim oburzycie się, żem skąpa, pozwólcie, że coś wyjaśnię. Z wielką przyjemnością goszczę kolegów i koleżanki naszych dzieci i karmię ich do syta, ale! Po pierwsze tylko tych, których dobrze znam, po drugie tylko wtedy, gdy jestem w kontakcie z ich rodzicami. Reszta musi obejść się smakiem albo zadzwonić do domu. 

Zwykle u nas jest tak, że jedzenia jest na zapas, nierzadko 2-3 różne dania, bo moje dzieci mają skrajne różne smaki, a ja naprawdę lubię gotować. Jednak wielu moich znajomych gotuje tylko w weekend i mrozi porcje "w sam raz". W takiej sytuacji poczęstowanie dodatkowej osoby lub kilku rodzi techniczny problem.

To trochę tak, jakbyś wykupiła sobie dietę pudełkową i miała wyliczone co do kalorii porcje i nagle musiała zjeść z kimś na spółkę. Dla niektórych takie częstowanie to jednak problem, tu nie chodzi o dolanie szklanki wody do zupy, żeby dla wszystkich starczyło. Takie dokarmianie, szczególnie jeśli zdarza się nagminnie, staje się problematyczne.

Czy on to może zjeść?

Jedno z moich dzieci jest na diecie, kiedy odstępuje od niej, natychmiast pojawiają się problemy. Notorycznie odwiedza kolegów, udało mi się wymóc na nim, żeby dzwonił i pytał, czy to, czym go częstują, jest dla niego bezpieczne. 

Czasem jednak dziecko może mieć na coś uczulenie, czy nie być przyzwyczajone dajmy na to do ostrych przypraw. Kilkulatek czy nawet 10-latek, może nie pamiętać o niektórych alergiach. Zaryzykujesz podanie zupy komuś, kto może być potencjalnie uczulony na seler, jeśli dodałaś go sporo? Karmienie obcych dzieci to także odpowiedzialność za ich zdrowie.

W naszym domu wspólne posiłki są ważne, na dzieci zawsze czeka coś smacznego. Jeśli zjedzą obiad u kolegi, nie chcą z nami już siadać do stołu. To zaburza naszą tradycję, rytm dnia i jeśli powtarza się często, tworzy nowy zwyczaj, który wcale mi nie odpowiada.

Dobry zwyczaj ze Szwecji

Jeśli chcesz poczęstować cudze dziecko obiadem, skontaktuj się z jego rodzicami, upewnij się, że to, co serwujesz, nie zaszkodzi mu i czy nie zburzy planów rodziny. Jeśli twoje dziecko co chwila biega do kolegów, zadbaj, żeby zjadło przed wyjściem, aby nie nadużywać gościnności innych.

Porozmawiaj z rodzicami przyjaciół swojej pociechy i wprost powiedz, jeśli nie chcesz, żeby karmili twoje dziecko. Uprzedź też, nim zgodzisz się na wizytę, że np. z jakiegoś powodu nie możesz zaoferować obiadu. Bądź szczera i bezpośrednia, to nie wyklucza gościnności. 

Czytaj także: https://mamadu.pl/163864,basen-dla-dzieci-na-balkonie-czy-to-zgodne-z-prawem-mieszkaniowym