Dzieci sąsiadki wciąż do nas przychodzą, niestety na wzajemność nie mam co liczyć
- Wiele dzieci w wakacje zostaje w domu i najczęściej spędzają czas na zabawie z rówieśnikami.
- Czytelniczka pisze, że jej córkę odwiedzają dzieci sąsiadki, którymi musi się zająć, ale na wzajemność w tej kwestii nie może liczyć.
- Pomoc sąsiedzka lub koleżeńska w opiece nad dziećmi jest dobrym pomysłem, o ile nikt nie czuje się wykorzystywany.
"Mieszkamy na osiedlu domów jednorodzinnych, prawie wszystkie dzieci się tutaj znają. Moja 7-letnia córka najbardziej lubi się bawić z córeczkami jednej z sąsiadek, które mają 8 i 5 lat.
W roku szkolnym spotykały się czasem popołudniami, zwykle jednak tylko w sobotę, bo wiadomo, że każdy miał swoje obowiązki lub inne plany. Teraz jednak zaczęły się wakacje i jest okazja, by dziewczynki widywały się niemal codziennie” – pisze Anna.
Muszę się nimi opiekować
Przyznaje, że na początku była zadowolona z wizyt koleżanek córki, nie przeszkadzało jej nawet, że musi im przygotowywać posiłki.
"Codziennie przychodzą ok. godz. 10 i dopiero po godz. 14 idą na obiad. Po obiedzie przychodzą niemal natychmiast i siedzą u nas aż do 18-19-tej. Moja córka jest zadowolona, bo nie nudzi się ani chwili, ale ja mam już dość.
Opiekuję się zatem trzema dziewczynkami, bo przecież muszę zwracać uwagę na to, co robią, czy się nie kłócą, czy bezpiecznie się bawią. Do tego mam jeszcze 2-letniego synka, więc naprawdę mam co robić” – pisze Anna.
Gdy dziewczynki zaczęły do nich przychodzić wraz z początkiem wakacji, pomyślała sobie, że może w naturalny sposób stworzy się sąsiedzka pomoc.
Sąsiadka nie chce zająć się moją córką
"Ja zajmę się kilka dni dziećmi sąsiadki, dam im jeść, pić, zapewnię opiekę, ale potem kilka dni pod rząd moja córka będzie się bawić u nich, dzięki czemu będę miała trochę więcej czasu na swoje domowe sprawy. Niestety szybko okazało się, że to tak nie działa. Gdy raz zaproponowałam, by poszły się bawić do ich domu, usłyszałam, że mama jest zajęta, bo pracuje zdalnie.
Spotkałam ją zresztą tego samego dnia i zapytałam, czy jutro moja córka może wpaść do nich, ale usłyszałam, że mają jakieś pilne sprawy do załatwienia. Zyskałam tylko tyle, że jej córki nie przyszły do nas następnego dnia, pojawiły się za to kolejnego.
Nie wiem, może powinnam powiedzieć wprost, że oczekuję wzajemności? Że jeśli ja cały dzień zajmuję się jej dziećmi, to chcę, żeby przynajmniej od czasu do czasu ona zajęła się moją córką? Ja nie pracuję, ale przy 2-latku zawsze jest co robić. Nie chcę spędzić wakacji, opiekując się cudzymi dziećmi” – pisze Anna.
Nie jestem ich opiekunką
Dodaje, że czuje się trochę między młotem a kowadłem, bo z jednej strony chciałaby, by jej córka spędzała czas z koleżankami, ale z drugiej nie chce dać się wykorzystywać przez sąsiadkę.
„Na razie wybrnęłam tak, że mówię dziewczynkom, by poszły sobie pojeździć na rowerze lub na rolkach wokół osiedla. Ja nie mam obowiązku cały czas ich pilnować, nie jestem ich opiekunką, te dzieci mają swoją mamę, niech się nimi zajmie” – dodaje Anna.
Zdarza się, że w wakacje zaprzyjaźnione mamy umawiają się na wzajemną pomoc w opiece nad dziećmi. Nie zawsze mamy w pobliżu babcię czy innego członka rodziny, który zajmie się dzieckiem przynajmniej przez część wakacji. Sąsiedzka czy koleżeńska pomoc jest jak najbardziej dobrym pomysłem, pod warunkiem, że działa na zasadzie wzajemności. Nikt nie może się czuć w tym układzie wykorzystywany.