Dawniej, kiedy całe rodziny żyły blisko siebie, rzadko kto miał problem, co zrobić z dzieckiem w wakacje. Dziś młodzi jeżdżą za chlebem, a urlopu nie mają niestety tyle, co ich dzieci wakacji. Wielu rodziców posiłkuje się dziadkami, dyżurami w przedszkolu. Tak też planowała zrobić Iza, jednak teraz, jak pisze, znalazła się w fatalnej sytuacji.
Reklama.
Reklama.
Wakacyjna opieka nad małym dzieckiem, to dla wielu rodzin nie lada wyzwanie.
Często rodzice bez wsparcia dziadków nie mieliby jak zapełnić dziecku czasu.
Problem robi się, kiedy dziadkowie wycofują się, jak w przypadku Izy. Teściowa wystawiła ją w ostatniej chwili.
Skrupulatny grafik
Izabela jest księgową, człowiekiem, jak sama o sobie mówi, doskonale zaplanowanym. Jeszcze w kwietniu zapytała bliskich o ich plany wakacyjne, a dziadków jedynej córeczki o możliwość opieki nad nią w okresie wakacyjnym.
"Kamilka ma cztery lata, chodzi do przedszkola. Trzeba było zaplanować, kiedy musi skorzystać z dyżuru wakacyjnego, a kiedy może zostać pod opieką naszą lub dziadków" - zaczyna opowieść.
Kobieta podkreśla, że nikogo nie zmuszała, ani nie namawiała do brania urlopu w określonym terminie. "Moi rodzice od razu ogłosili, że chętnie wezmą ze sobą wnuczkę na wczasy, dwa pierwsze tygodnie lipca, teściowa zaproponowała kolejne dwa. Z mężem postanowiliśmy wziąć własny urlop na zakładkę, więc trzy tygodnie w sierpniu też były obstawione, zostawało niewiele czasu na dyżurze. Na to mogłam się zgodzić" - wspomina.
Czas minął
W pierwszym tygodniu czerwca upłynął termin składania wniosków na opiekę letnią nad dziećmi w przedszkolu. "Wypisałam wszystko, jak umówiliśmy się z rodziną, ale wcześniej potwierdziłam jeszcze, że opieka dziadków jest aktualna. Nikt nie miał zastrzeżeń. Zależało mi, żeby nie zapisywać Kamilki na całe lato, bo przecież nauczycielki też chcą wziąć urlopy" - czytamy.
"I wszystko było pięknie aż do czwartkowego poranka. Teściowa zaskoczyła mnie w pracy. Zadzwoniła, żeby powiedzieć, że jednak wnuczką się nie zajmie, bo spontanicznie postanowiła wyjechać z koleżankami do Turcji. Jedna z nich akurat trafiła świetną ofertę w terminie, kiedy miała zająć się wnuczką, więc przeprasza, ale nie pomoże" - pisze młoda mama.
"I co ja mam teraz zrobić? W przedszkolu pytałam, przykro im, ale nie mogą mi zagwarantować opieki nad córką, oczywiście istnieje szansa, że ktoś z zapisanych nie dotrze, ale nie mogą mi obiecać z dnia na dzień nawet opieki, tylko każdego dnia o 9.00 mogą powiedzieć, czy Kamila może zostać" - wyjaśnia nieciekawą sytuację autorka listu.
Słowo nic nie znaczy
"Nawet kiedy mąż do niej zadzwonił, stwierdziła, że już zapłaciła za Turcję i nic odwoływać nie będzie. Zaczęła rzucać tekstami, że ona swoje dzieci już odchowała i potrzebuje teraz odpocząć. Na nic zdało się, że jej własny syn wypomniał jej wcześniejszą obietnicę, rzuciła krótko, że to nie jej problem i się rozłączyła" - kończy Izabela, która podkreśla, że sami z mężem urlopu nie mogą już przełożyć.
Kobieta nie kryje żalu i tego, że jej zdaniem teściowa postąpiła bardzo nieodpowiedzialnie. Nie ma co kryć - zostawiła ich na lodzie. Jednak młodzi rodzice nie mogą zmusić babci do opieki nad Kamilą. W efekcie zostaje im szukanie dla córki zajęć typu półkolonie lub opiekunki na drugą połowę lipca. Trudno niestety o inne rozwiązanie.
Jeśli deklarujemy się, że pomożemy komuś, zajmiemy się w określonym terminie jego dzieckiem, psem, czy przypilnujemy dobytku, zróbmy, co w naszej mocy, aby słowa dotrzymać. Bo wykręcenie się z obietnicy w ostatniej chwili może naprawdę narobić sporo kłopotów.
Jeśli chcesz opowiedzieć nam swoją historię napisz na adres marta.lewandowska@mamadu.pl