"Oj, ty mała niezdaro". Wychowanie przez wyśmiewanie może mieć straszne skutki dla dziecka

Marta Lewandowska
27 czerwca 2022, 12:24 • 1 minuta czytania
Chcemy myśleć o sobie, że jesteśmy dobrymi rodzicami. Patrzymy na nasze latorośle i z całym przekonaniem mówimy, że chcemy dla nich jak najlepiej. Wierzymy w te słowa, a jednak nie raz i nie dwa wyśmiewamy nasze dzieci. W dobrej wierze, przekonani, że uczymy je dystansu do świata i w przekonaniu, że twardy tyłek muszą wynieść z domu. Skutki takiego podejścia mogą być katastrofalne.
Dziecko, które doświadcza wyśmiewania, nigdy nie nauczy się, gdzie są granice żartów. Fot. Unsplash
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

(Nie)winne żarciki

Nie chodzi o sytuacje patologiczne, kiedy rodzice dręczą dzieci. Chodzi o te niewinne żarciki, kiedy na imieninach u babci mówimy do dziecka: "Pączusiu, tobie już wystarczy ciasteczek". Czasem po rozdaniu świadectw powiemy, że "Nie jest to co prawda średnia 5,8, ale nie ma wstydu", albo zakpimy, że od nastolatka "nieco zajeżdża spod pachy".

Kiedy dziecko zaczyna się złościć albo smucić, mówimy, że przecież to tylko żarty, że nie ma się o co złościć. Uczymy tego już kilkulatki, kiedy w przedszkolu ktoś zakpi z ich wyglądu, zwyczajów, mówimy, że to tylko takie żarty rówieśników. W podstawówce chłopcy słyszą, że w tym wieku to normalne praktyki, że kolega się z nimi siłuje. A dziewczynkom wmawiamy, że nie ma nic złego w końskich zalotach.

Pielęgnujemy w dzieciach przekonanie, że ich odczucia są przesadzone, że nie znają się na żartach. Przecież wszyscy się śmieją, tylko nie ten, z którego robią sobie żarty, zero dystansu do siebie. Trzeba się uodpornić, najlepiej już od dzieciństwa, bo życie to nie jest bajka. Dziecko powinno być otwarte, umieć śmiać się z siebie i mieć skórę jak słoń, żeby byle co go nie zraniło.

To wszystko z troski, dla dobra dziecka. Takie mentalne szczepionki na wirusa zwanego życie w społeczeństwie. Tylko szkoda, że nie zastanawiamy się, jakie to wszystko będzie miało skutki dla naszego ukochanego potomka. A będzie miało, ale niekoniecznie dobre.

Kiedy przychodzi z płaczem

Gdy koledzy dokuczają albo ktoś z bliskich dorosłych "niewinnie żartuje" z dziecka, a ono zaczyna się złościć, zwykle rodzice je strofują. A reakcja powinna być zupełnie inna. Rolą opiekuna jest stanąć w obronie potomka, bo to rodzice są gwarantem jego poczucia bezpieczeństwa. Jeśli nawet wydaje ci się, że reakcja dziecka jest nieadekwatna i przesadzona, to możesz być pewna, że nie jest. 

Złość, frustracja, smutek - to wszystko dziecko czuje naprawdę i nikt nie ma prawa tego podważać, ani tym bardziej tłumaczyć takich zachowań brakiem poczucia humoru. Jedno nie wyklucza drugiego. Wydaje ci się, że ośmieszając dziecko, do niego trafisz? A spróbuj wyobrazić sobie, że na forum omawiany i wyśmiewany jest twój największy kompleks, wszyscy się dziwią, że się nie śmiejesz z nimi.

Mówią, że nie masz poczucia humoru, że przesadzasz i dorzucają jeszcze i jeszcze. Miło? Nie sądzę. Dziecko nie ma narzędzi, ani wystarczającego poczucia własnej wartości, żeby tak silne emocje przeszły bez szwanku dla niego. Myślisz, że tak je uodpornisz? Owszem, ale nie na to, na co trzeba.

Kiedy mówisz: "To żarty"

Gdy ośmieszasz dziecko i nazywasz to żartami i mówisz, że przesadza, uczysz je, że nie umie odczuwać należycie świata. Przekonujesz je, że to, co czuje, jest zafałszowane, przesadzone. Uczysz dziecko, że nie może samo sobie ufać, że coś z nim nie tak.

Na całe życie maluch zapamięta lekcję, że tak właśnie wygląda świat, że musi się godzić na tę formę przemocy. Wobec siebie i wobec innych. Nie ma co przesadzać, bo przecież nikt go nie bije, tylko żartuje, a że ono nie rozumie? No cóż, wszyscy wokół się śmieją.

Te dzieci stoją niewzruszone, gdy rówieśnicy gnębią kogoś na ich oczach, cieszą się, że tym razem to nie one obrywają. Milczą, żeby nie rzucać się w oczy. W późniejszych relacjach, również związkach romantycznych, biorą obelgi na klatę, bo może to znów żarty, których nie rozumieją? Dziecko wyśmiewane nigdy nie opuszcza dorosłego człowieka.

Na zawsze pozostaje jego elementarną częścią, która każe się wycofać, zacisnąć zęby, nawet jeśli czuje, że ktoś traktuje je naprawdę źle. Pozwalamy sobie na żarciki z wyglądu, nieporadności, ocen, relacji, zawstydzamy dziecko, które popuści w majtki albo po koszmarze sennym przyjdzie do łóżka rodziców, bo przecież takie jest już duże.

Powiemy synowi, że płacze jak baba, albo córce, że dziewczynce tak nie wypada. Starszemu dziecku, że jest już dość duże, żeby odpuścić młodszemu rodzeństwu, a młodszemu, żeby nawet nie próbowało wspinać się gdzie starszy brat, bo i tak nie da rady albo spadnie. Wszystko w dobrej wierze, wszystko z jednakowym - fatalnym - skutkiem.

Naucz dziecko, jak reagować

Lubimy mówić dzieciom: co cię nie zabije, to cię wzmocni. Jest w tym sporo prawdy, ale tylko pod warunkiem, że dziecko ma bezpieczną przystań i narzędzia, aby poradzić sobie w trudnych sytuacjach. Choć brzmi to banalnie, to kiedy jest wyśmiewane, może wybić napastnika z rytmu ubliżania, najczęściej wystarczy powiedzieć: sprawiasz mi przykrość tymi słowami. 

Żartowniś bez poklasku tłumu nie istnieje. A takie zadanie zapala lampkę ostrzegawczą w głowie napastnika i tych, którzy rechoczą z jego żartów. Czasem człowiek nie zdaje sobie sprawy z tego, że komuś sprawia przykrość, bo nikt mu o tym nie powiedział. Dziecko musi wiedzieć, że ma prawo do szacunku zawsze, niezależnie od wieku i okoliczności.

Ma prawo przywołać do porządku wujka, który kpi z niego, bo nikt nie ma prawa go poniżać i wyśmiewać. Kluczem jest zrobienie tego w sposób kulturalny, żeby nie wpaść w spiralę złośliwości. Rodzic najlepiej zna swoje dziecko, widzi, kiedy ono zaczyna się czuć nieswojo, jego zadaniem jest stanąć w obronie latorośli. Bo czasem z boku łatwiej się odezwać.

Czytaj także: https://mamadu.pl/155372,jak-wychowac-odporne-psychicznie-dziecko-7-skutecznych-krokow-do-sukcesu