"Zdejmij to" - powiedziała babcia. Odpowiedz chłopca to smutna prawda o współczesnych matkach
- W naszej mentalności jest coś takiego, że wolimy przegrzewać niż hartować dzieci, mimo że pediatrzy nawołują, żeby zakładać dzieciom mniej ubrań.
- Naukowo jest potwierdzone, że hartowanie dzieci pozytywnie wpływa na ich odporność, natomiast przegrzewanie niszczy naturalne funkcje obronne organizmu przed chorobami.
- Otrzymaliśmy list od czytelniczki, która zauważa, że to społeczny problem, bo kultowa czapeczka to także domena matek i dzieci, a nie tylko starszego pokolenia.
Ubiór uzależniony od pogody
"Od początku maja pogoda naprawdę nas rozpieszcza. I choć poranki i wieczory nadal bywają chłodne, to w ciągu dnia ja sama oraz dwoje moich dzieci raczej chodzimy w krótkim rękawie. Czasem mamy na spacerze czy podczas powrotu z przedszkola jakąś bluzę lub cieńszy sweter, ale chyba można powiedzieć, że wiosna wreszcie jest w pełni. I myślałam, ze problem kultowej czapeczki czy zbyt wielu warstw ubrań to raczej problem z pierwszymi kilkoma dniami przy zmianie pogody wiosną, latem czy jesienią.
Ja sama jestem wyczulona na przegrzewanie dzieci, bo mam szwagierkę, która notorycznie ubiera syna w wiele warstw ubrań, gdy inne dzieci biegają po placu zabaw w krótkim rękawie. Kończy się to zazwyczaj tak, że mały jest wiecznie zgrzany, za chwilę przeziębiony itp. I nie dociera do niej tłumaczenie, że te choroby to najczęściej właśnie spowodowane są tym, że nadmiernie dba o to, by dziecka nie przewiało" - rozpoczyna swój list mama 2 przedszkolaków, która uważa, że przegrzewanie dzieci jest w naszym społeczeństwie notoryczne.
"Kilka dni temu, gdy na termometrze było koło 22 stopni, słońce i zero wiatru, spotkałam się też z pewną sytuacją na placu zabaw, która dała mi sporo do myślenia. Oczywiście ja i moje dzieci byliśmy w krótkich rękawach, bo słońce naprawdę mocno grzało. A na placu zabaw babcia z wnuczkiem w bluzie i ocieplanym bezrękawniku. Wydawało mi się, że to taka klasyczna scena, bo to zazwyczaj starsze osoby trąbią o tej czapeczce i ubieraniu dziecka, żeby nie zmarzło.
Popatrzyłam ze współczuciem na zgrzanego dzieciaka, któremu na pewno nie pomagało to, że na placu zabaw ciągle się rusza, a jednak wysiłek fizyczny potęguje ciepło" - kontynuuje swój list kobieta. Nasza czytelniczka przyznaje, że wie, że dzieciom i tak jest cieplej niż jej (bo wciąż się ruszają na placu zabaw), więc stara je ubierać tak samo jak siebie, a często także jeszcze lżej.
Nadopiekuńcza mama gorsza niż tradycyjna babcia
Kobieta opowiada, że kultowa czapeczka zawsze wydawała jej się domeną starszego pokolenia, szczególnie babć, które chcą dbać o wszystkie maluchy w parku czy na placu zabaw: "Potem nastąpiła wymiana zdań, która pokazała mi, że nic nie jest tak oczywiste, jakby nam się mogło wydawać.
Bo gdy zziajany kilkulatek podbiegł do babci siedzącej na ławce, by ta dała mu picie, usłyszałam wymianę zdań. Babcia zmartwionym głosem powiedziała do chłopca: 'Dziecko, daj tę kurtkę i bluzę, bo się upocisz. Zobacz, jak jest gorąco', na co chłopiec, który wyglądał na jakieś 5-6 lat odparł: 'Nie mogę, mama nie pozwala chodzić bez kurtki, bo będę chory'.
Gdy usłyszałam te słowa z ust kilkuletniego chłopca, który mimo zmęczenia i zgrzania, nie zdejmie ubrania, bo jego mama nauczyła go, że musi mieć kurtkę niezależnie od pogody, byłam w szoku i zrobiło mi się przykro. Akurat w tym przypadku nauczyłam się też, ze nie ma co stereotypowo podchodzić do sytuacji, bo jak widać w tym przypadku, babcia nic nie mówiła o tym, że dziecko musi mieć kurtkę i czapeczkę.
Ale maluch już był tak wyszkolony w przekonaniach własnej przeczulonej mamy, że lepiej się spocić niż rozebrać i mieć swobodę w zabawie" - pisze dalej mama przedszkolaków. Kobieta zauważa, że dzieci chłoną nasze przekonania jak gąbka, warto więc im wpajać dobre nawyki. Nasza czytelniczka bardzo dobitnie kończy swój list apele do rodziców, którzy wciąż się boją, że dziecko będzie przewiane, gdy będzie miało zbyt mało ubrań:
Mam taki apel do rodziców – nie uczcie takich przekonań swoich dzieci, nie przekładajcie na nie swoich lęków. Pediatrzy już od dawna głośno mówią o tym, że wychłodzenie (o ile w ogóle) jest dużo mniej szkodliwe dla dziecka niż przegrzewanie go, a szczególnie gdy ktoś robi to regularnie. Niby narzekamy na babcie, że ubierają dziecku 10 warstw ubrań, a my jako rodzice, powielamy te błędy.
I na nic to, że jesteśmy bardziej świadomi niż poprzednie pokolenia, bo robimy dzieciom taką samą krzywdę. Na dodatek jeszcze uczymy je tego kultu czapeczki, więc i one będą przeczulone i przewrażliwione w tym temacie – nie tylko teraz, ale także za kilkanaście lat, gdy same będą miały swoje dzieci" - kończy swój list zaniepokojona mama 2 przedszkolaków.
Przegrzewanie gorsze niż wyziębienie
To prawda, że przegrzewanie dzieci jest w naszym kraju notoryczne, a przy tym wyjątkowo złe dla zdrowia. Pediatrzy przestrzegają przed tym, bo przegrzewanie i jego negatywne skutki u dzieci sprawiają, że mają one często obniżoną odporność. Rodzice wtedy jeszcze bardziej dbają o to, żeby dziecka nie przewiało i cieplej je ubierają, więc zaklęty krąg toczy się i ciężko go przerwać.
Rodzice, ubierajcie maluchy stosownie do temperatur – najlepiej niech strój rodzica i dziecka będzie podobny. Nie martw się, że maluch zmarznie. Jeśli gania za piłką, po placu zabaw czy jeździ na rowerku, jest ciągle w ruchu, więc jest mu sporo cieplej niż mamie, która obserwuje go, stojąc lub siedząc na ławce.
Poza tym lęk przed przeziębieniem nie sprawi, że go unikniemy, a zakładając dziecku zbyt wiele ubranek albo zbyt ciepłych warstw, możemy wręcz doprowadzić do odwrotnego skutku. Dodatkowo zaburzamy też naturalną odporność i termoregulację ciała, które dużo lepiej działają, jeśli postawimy na hartowanie dziecka.
Czytaj także: https://mamadu.pl/162517,rodzice-na-placach-zabaw-nie-daja-dzieciom-sie-bawic-po-co-tam-chodza