"Są zaszczepieni potrójnie, a nie chcą widzieć się z wnukami. Dzieci płaczą, bo tęsknią za babcią"

Redakcja MamaDu
"Moi rodzice to starsi ludzie, którzy panicznie boją się zarażenia koronawirusem. Są zaszczepieni 3 dawkami, a i tak izolują się od wnuków, które mogą potencjalnie ich zarazić. Czy nie przesadzają? Dzieci płaczą, że chcą zobaczyć dziadków i zwyczajnie tęsknią za nimi" - napisała do nas Monika, która nie wie, jak wytłumaczyć dzieciom, że ich dziadkowie nie chcą się z nimi i spotykać.
Dziadkowie nie bardzo zabiegają o kontakt z wnukami, bo boją się koronawirusa. Czy nie przesadzają, skoro są zaszczepieni? Pexels
"Jesteśmy z mężem i dziećmi rodziną, która celebruje kontakty z bliskimi. Spędzamy razem wszelkie święta, spotykamy się także podczas prawie każdego wolnego weekendu.


To znaczy – spotykaliśmy się, bo wiele z naszych przyzwyczajeń pokrzyżowała jednak pandemia. W tamtym roku spędziliśmy nie tylko Dzień Babci i Dziadka osobno, bez głównych bohaterów święta, ale także Wielkanoc czy Boże Narodzenie.

Dziadkowie unikają wnuków przez COVID-19

To trudna sytuacja dla wszystkich, ale gdy okazało się, że można się zaszczepić – nie tylko seniorzy, ale właściwie prawie wszyscy – cała nasza rodzina udała się do punktów szczepień.

Dzięki szczepieniom na wiosnę tego roku mogliśmy spotkać się w święta, pojechać razem z moimi rodzicami, czyli dziadkami moich dwóch przedszkolaków, na wakacje nad morze, spędzać razem więcej czasu. Bez wyrzutów sumienia i strachu, że ktoś kogoś zarazi "covidem", że ktoś ciężko go będzie przechodził czy wyląduje w szpitalu.

Moi rodzice to starsze osoby po 60-tce, którzy wprost uwielbiają swoje wnuki i bardzo mi pomagali w opiece nad nimi, gdy dzieci były niemowlakami i gdy wróciłam po macierzyńskim do pracy.

Przedszkole skupiskiem zarażeń

Problem polega na tym, że odkąd szaleje na świecie koronawirus, oni wpadli w jakąś totalną panikę. Ja rozumiem, że się boją – sama też się o nich boję i martwię. Ale zarówno oni, jak i ja z mężem, jesteśmy zaszczepieni.

A jak tylko będzie taka możliwość, zaszczepię też moją 4-letnią córkę i 6-letniego syna. Póki co, dzieci nie są zaszczepione i chodzą do przedszkola, bo przecież nie mogę zrezygnować z pracy, by siedzieć z nimi w domu. I to jest problem, który sprawia, że dziadkowie unikają kontaktu z wnukami.

Babcia Jaśka i Helenki, a moja mama, twierdzi, że w przedszkolu niezaszczepione dzieci mają kontakt ze zbyt dużą liczbą dzieci, które nie są zaszczepione, z nauczycielami (z których nikt do końca nie wie, kto jest zaszczepiony) i rodzicami przedszkolaków.

I to sprawia, że babcia z wnukami mocno ogranicza kontakt, bo się boi. Mimo tego, że dzieci nie są na kwarantannie – i właściwie w tym roku szkolnym na żadnej jeszcze nie były - moja mama nie ufa przedszkolu.

Czy starsi, którzy są zaszczepieni powinni się izolować?

Spotykamy się, bo nie pozwalam rodzicom na całkowitą izolację – to też nie jest dobre dla nich, bo po wiosennej izolacji stali się bardzo wycofani, mama też przyznała, że doprowadziło ją to do psychicznych problemów.

A jednak teraz, gdy 4. fala się rozpędziła, tyle ludzi ląduje w szpitalach i umiera, rodzice znowu panikują. Są obydwoje zaszczepieni już 3. dawką, która – jak wierzę – chroni ich bardzo dobrze. My z mężem 3. dawkę przyjmiemy lada dzień.

A babcia i tak ogranicza kontakt z wnukami, które tego nie rozumieją. Tęsknią za dziadkami, dopytują się codziennie podczas powrotu z przedszkola, czy możemy zajechać do babci chociaż na chwilę.

I nie umiem im wytłumaczyć, dlaczego nie możemy tego zrobić, dlaczego babcia boi się z nimi spotykać. Dzieci płaczą, że chcą się spotkać z dziadkami, a ja nie wiem, jak już rozwiązać ten problem. Czy moja mama i tata zbytnio nie przesadzają?

Wiadomo, zawsze jest ryzyko zarażenia się. Jednak jeśli są zaszczepieni, to chyba nie ma co aż tak panikować? Boję się, że unikanie kontaktów przeciągnie się na święta, a dzieci są już naprawdę bardzo świadome tego, co się dzieje dookoła.

Jak wytłumaczyć przedszkolakom, że babcia nie chce ich widzieć? Nie ukrywam, że trochę do rodziców mam żal, bo z wnukami nie chcą się spotykać przez covid, ale do kościoła jeżdżą co niedzielę. I nie przychodzi im o głowy, że tam jeszcze szybciej mogliby się zarazić..."