"Kłócę się z mężem o to, gdzie spędzimy święta". Dlaczego tak ciężko dogadać się w kwestii świąt?
List do redakcji
12 listopada 2021, 15:45·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 12 listopada 2021, 15:45
Zanim wyszłam za mąż, dziwiłam się parom, które przed świętami kłócą się o to, u czyjej rodziny spędzą wigilię i Boże Narodzenie. Wydawało mi się, że to niemożliwe, żeby tak magiczny i rodzinny czas poprzedzały kłótnie i sprzeczki o taką błahostkę, jak ta przy którym stole usiąść. "My tacy nie będziemy" - myślałam naiwnie. A teraz, mimo że do świąt został grubo ponad miesiąc, właśnie to robię – kłócę się z mężem o to, czy najpierw pojedziemy do moich rodziców, czy jego.
Reklama.
Nim pojawi się pierwsza Gwiazdka
Pada pytanie, które czas oczekiwania na święta zamienia w prawdziwy horror – "Gdzie spędzimy święta, kochanie?". Moich rodziców i rodziców mojego męża dzieli odległość 200 km, dlatego niemożliwe jest, żebyśmy obskoczyli obie wigilie. Wcześniej wydawało mi się to oczywiste, że będziemy spędzać ją u moich rodziców – w przeciwieństwie do mojego męża jestem jedynaczką.
I o ile mój mąż był skłonny pójść na taki kompromis, że wigilia z moimi rodzicami, a reszta świąt z jego, to teściowa ma zupełnie inną wizję wymarzonej Gwiazdki. Co roku znajduje mnóstwo argumentów, dlaczego wigilia powinna być u niej i porusza ten temat dużo wcześniej, żeby wyprzedzić ze świątecznym zaproszeniem moją mamę. Rok temu przeszła sama siebie i świąteczny wyścig zaczęła już we wrześniu.
Najgorsze jest jednak to, że każda próba rozmowy na temat świąt kończy się presją i wzbudzaniem poczucia winy. Moja teściowa jest w tym prawdziwą mistrzynią – mimo że mój mąż jest naprawdę ugodowy z natury, to ona go już tak podkręca, że kłótnia jest nieunikniona. I nagle okazuje się, że święta u mamusi to dokładnie to, o czym mój mąż marzył cały rok. Od poprzednich świąt, które też były u niej.
Z rodziną dobrze tylko na zdjęciu
Nie miałabym nic przeciwko, żebyśmy zorganizowali jedną dużą wigilię dla obu rodzin. Jednak u nas to też nie przejdzie, bo każdy ma powody, żeby zostać u siebie. Mój mąż ma duża rodzinę i teściowa uważa, że fakt posiadania wielu małych wnuków daje jej niepodważalną wyłączność na organizowanie świąt. Więc to moi rodzice powinni się dostosować.
A prawda jest taka, że za wszelką cenę chce postawić na swoim i podporządkować innych do swoich wyobrażeń. Nie dziwię się, bo rozumiem, że lubi organizować święta we własnym domu i chce mieć przy sobie wszystkie swoje dzieci i wnuki. Jednak te dzieci też już mają swoje rodziny – i teściów, którzy mają takie same potrzeby jak ona.
Czekając na cud
Zaproponowałam, żebyśmy od tego roku święta spędzali na przemian u moich rodziców i teściów – dlatego teraz kolej wypada na wizytę u moich rodziców. Nic z tego – przecież siostra mojego męża urodziła dziecko i to pierwsza wspólna Gwiazdka. I za rok będzie tak samo – zawsze znajdzie się powód, żebyśmy każde kolejne święta spędzili u teściów.