Najwięksi eksperci od wychowywania dzieci - bezdzietni! Oto co chce wam powiedzieć wkurzona matka

Martyna Pstrąg-Jaworska
Kiedyś byłam mamą idealną, radziłam sobie z każdym rodzicielskim kryzysem. A potem urodziłam dzieci i czar prysł. Dlaczego ci, którzy nie mają dzieci, wiedzą najwięcej o twoim ich wychowywaniu?
Łatwo krytykować metody wychowawcze innych. Czasem warto, zamiast oceniania, zaproponować komuś swoją pomoc. Pexels
Kiedyś – to znaczy te kilka lat wstecz, gdy już byłam dorosłą dziewczyną, w trakcie studiów i jakiś czas po nich - myślałam, że jestem prawdziwą specjalistką, jeśli chodzi o dzieci.

Wiedziałam, jaki model wychowania jest świetny, dlaczego rodzicielstwo bliskości sprawdza się prawie u każdego i jak sobie radzić z buntującym się 2-latkiem. Patrzyłam na dzieci swoich przyjaciół, koleżanek z pracy czy nawet najbliższej rodziny i zawsze w głowie miałam takie myślenie "czemu to robisz swojemu dziecku, ja bym zrobiła to tak i tak…".

Rodziców dzieci, które nie są nasze, łatwo krytykować

Gdy zobaczyłam mojego 2-letniego bratanka, który ochoczo oglądał bajkę w telewizji, byłam przerażona, że taki maluch już wpatruje się w ekran jak zaczarowany. Podobnie w przypadku 6-letniej córeczki koleżanki, która w mojej ocenie wchodziła rodzicom na głowy i to ona była osobą rządzącą w ich domu.


A co z niespełna 3-latkiem, synkiem szwagierki, który po powrocie z przedszkola, zamiast biegać po podwórku i łapać świeże powietrze pełną piersią, zamyka się w swoim pokoju i całe popołudnie układa klocki, nie odzywając się przy tym ani słowem do nikogo?

Byłam pewna, że te i inne dzieci z mojego otoczenia, ja wychowywałabym lepiej. Inaczej bym się nimi zajęła, zorganizowała czas tak, by były zadowolone, a przy tym np. czegoś się uczyły.

Własne dziecko uczy pokory

A potem sama zaszłam w ciążę. I to był dla mnie kolejny poziom bycia o czymś przekonaną – jeszcze, gdy dziecko było w brzuchu, uważałam, że w związku z tym, że jest moje, będzie się rozwijało najlepiej na świecie. A po porodzie będzie szybciej zdobywało kolejne umiejętności, takie jak siadanie, samodzielne jedzenie posiłków itp. Nie mogłam tego sprawdzić na 100%, co może i było dobre.

A potem jak już urodziłam, nagle czar prysł. Bo okazało się, że ja mogę, tak jak inne matki, mieć problemy z laktacją, mój noworodek już w pierwszych tygodniach życia może mieć nocami takie kolki, że ze zmęczenia chodziliśmy z mężem po ścianach. A jak siostra z przekąsem mi przypomniała, jakie głosiłam mądrości o noszeniu niemowlaka przez pół dnia i teorii, "że się przyzwyczai", to totalnie zachciało mi się płakać i było mi wstyd za siebie z przeszłości.

Następnym razem wstrzymaj się z opinią

Po urodzeniu dziecka trochę wyluzowałam z mądrościami na temat wychowywania cudzych dzieci i sposobów, które na swoich kilkulatków mają ich rodzice. Dopiero sama musiała urodzić, by zrozumieć, jak szkodliwe są takie tyrady osób trzecich, które wiedzą lepiej niż rodzice malucha.

Od pewnego czasu wciąż się zastanawiam – dlaczego ci, którzy nie mają dzieci wiedzą najwięcej o ich wychowywaniu? Ja jeszcze byłam na tyle rozsądna, że wiele z takich uwag, przemyśleń i przytyków do rodziców, zachowywałam dla siebie. A jest wiele takich osób, które zawsze muszą się swoimi mądrościami podzielić i ranią tym lub denerwują rodzica dziecka, który przecież dla niego nie chce źle.

Pomyśl o tym, że czasem twoja przyjaciółka włącza córce bajkę, bo już nie ma siły się z nią bawić po nieprzespanej nocy z drugim dzieckiem – niemowlakiem, który wciąż płacze. Albo szwagier pozwala się w samotności bawić synkowi w jego pokoju, bo wie, że maluch czuje się przebodźcowany po całym dniu w przedszkolu i potrzebuje pobyć sam w ciszy i skupieniu.

Czasem – zanim wygłosisz kolejne rady dla rodziców, którzy twoim zdaniem nie radzą sobie z własnym dzieckiem – warto się zatrzymać i zastanowić. Ja też kiedyś byłam w tym miejscu i dopiero własne dziecko sprowadziło mnie na ziemię. Może to kwestia mentalności, wychowania albo jeszcze wielu innych aspektów związanych ze społeczeństwem, w którym żyjemy itp.

Ale myślę, że warto się zastanowić nad swoim krytykanctwem wobec innych. Ci rodzice, których uważasz za niekonsekwentnych w działaniach, na pewno robią wszystko, na co w tej chwili mają siły i ochotę. Zamiast niemiłego komentarza, może czasem lepiej zaproponować pomoc czy zaangażować się w zabawę z dzieckiem?

Bywa też tak, że krytyk chce dobrze

No i z drugiej strony jeszcze są ci, którzy krytykują – bo choć nie mają dzieci – to posiadają wiedzę i wykształcenie w jakimś np. pedagogicznym kierunku i zazwyczaj nie chcą źle. Takie osoby pragną doradzić, być może w jakiś niefortunny sposób dobierając słowa.

Albo może ty jako rodzic jesteś zmęczony i przewrażliwiony, stąd negatywny stosunek wobec tych "krytyków". Warto czasem wziąć poprawkę – zarówno, jak się chce doradzić, jak i wtedy, gdy jako rodzic słuchasz takich rad. Każda sytuacja jest inna, zamiast krytykować innych, najlepiej skupić się na swoim życiu.