Na dworze lato, a dzieci w czapeczkach i rajstopkach. Ludzie, opanujcie się! Sami tak się ubierzcie

List do redakcji
Zmieniające się pory roku zmuszają nas do zmiany garderoby, ale czy część z nas nie przesadza, ubierając na początku września dziecko w kurtkę i czapkę, gdy za oknem nadal jest 20 stopni?
Przegrzewanie na przełomie pór roku zdarza się notorycznie, a jest dużo gorsze niż wychłodzenie dziecka. Zerknij na termometr zanim założysz czapeczkę! archiwum prywatne
Astronomiczna i kalendarzowa jesień rozpoczyna się pod koniec września. Kalendarzowa – 23 września, astronomiczna zależnie od tego, kiedy Słońce wchodzi w tzw. punkt Wagi, a promienie padają prostopadle na równik. Czyli też najczęściej w okolicach 20-23 września.

Ale ten artykuł nie będzie o porach roku, chociaż do nich nawiązuje. Napisała do nas czytelniczka, która obserwuje to, co dzieje się w szatni przedszkola jej dzieci oraz co każdy z nas od prawie tygodnia widzi na ulicach. Mianowicie: odwieczną walkę z tym, jak ubierać dzieci

Przedszkolaki opatulone wracają do domu

"Ja wiem, że ostatni tydzień sierpnia i początek września były naprawdę chłodne, listopadowe wręcz, bo nie tylko temperatura była niska, ale jeszcze ten wiatr i deszcz… Ale od prawie tygodnia w całej Polsce wróciła piękna pogoda, typowa dla przełomu sierpnia i września, czyli możemy wreszcie cieszyć się zbliżającą się polską złotą jesienią.


Na razie jednak mamy jeszcze kalendarzowe lato, ale w przedszkolu, do którego chodzą moje dzieci, co drugie dziecko wychodząc po południu z opiekunami z przedszkola opatulone jest w typowo jesienną kurtkę i – o zgrozo – czapkę! Bawełnianą, raczej z tych cienkich na wczesną jesień, ale ludzie, opanujcie się! Na dworze jest po południu około 20 stopni, a wy ubieracie dziecko tak samo, jak było ubrane rano, gdy w drodze do przedszkola termometr pokazywał 10 stopni?" – rozpoczyna swój list nasza przerażona czytelniczka Ola.

Zauważa w swojej wypowiedzi, że mamy okres przejściowy między latem a jesienią, gdy poranki i wieczory już bywają chodne i trzeba na to zwrócić uwagę, szykując rano dziecko do przedszkola, ale nie ma co przesadzać popołudniami, gdy słońce jest wysoko na niebie i grzeje tak, że ludzie chodzą po dworze w krótkich rękawach.

"Gdy wracam z dziećmi z przedszkola, zazwyczaj kurtki i czapki (które dzieci faktycznie miały na sobie rano, bo było zimno) trzymam w ręku czy wrzucam do torby. Ale nie jest to popularna praktyka, z tego, co zauważyłam ,wychodząc z przedszkolnej placówki, do której chodzą moje dzieci. Maluchy wychodzą z rodzicami czy babciami z szatni ubrane we wszystko to, co miały na sobie rano, czyli jak na temperaturę co najmniej o 5-10 stopni niższą.

Przy takim widoku zawsze mam ochotę podejść do opiekuna malucha i zasugerować, że może niech sam się ubierze w te wszystkie warstwy na taką pogodę. A nie dziecko opatula, a sam idzie w t-shircie czy lekkiej bluzce" – kontynuuje w dalszej części listu mama przedszkolaków. Kobieta ma rację – należy pamiętać o tym, by strój dziecka, tak samo jak swój, dopasować do warunków panujących na zewnątrz – niezależnie od pory roku czy dnia.

Gdy we wrześniu rano wychodzimy do pracy i za oknem jest ledwo 10 stopni, sami ubieramy lekką kurtkę, ale kiedy wracamy po południu, gdy powietrze jest nagrzane od słońca po całym dniu, rozbieramy się z jednej czy dwóch warstw, przez które jest nam zbyt ciepło. Tak samo powinniśmy robić w przypadku dzieci.

Same się wygrzewają, a dzieciaki się pocą pod kilkoma warstwami ubrań…

Nasza czytelniczka w swoim liście zauważa też, że to nie tylko praktyka spotykana podczas powrotu z przedszkola: "Nie dalej jak wczoraj byłam po 17.00 z dzieciakami na placu zabaw. Wiadomo, godzina, w której jest tam najwięcej rodziców z dziećmi, bo każdy kończy pracę i jeszcze chce skorzystać z ładnej pogody, zanim zrobi się ciemno i chłodno. No właśnie – skorzystać ze słońca i ciepła na dworze.

Opiekunowie siedzą na ławkach, pilnują pociech i wygrzewają twarze na słońcu, a taki maluch biega w około w bezrękawniku, chustce na szyi i ciepłej opasce na uszkach. Czy to aby nie przesada? Było ponad 20 stopni, kobiety siedzące na ławce z niemowlakami rozebrane do krótkiego rękawa, a dzieci, które biegają (i jest im przez to dodatkowo cieplej) w dwóch dodatkowych warstwach ubrań. Aż ręce opadają i tylko tych dzieci szkoda. Potem te dzieciaki spocone, umęczone po placu zabaw...

A wciąż za mało się mówi o negatywnych skutkach przegrzewania dzieci. Ja jestem zimnolubna i w naszym domu zawsze jest raczej chłodniej niż zbyt gorąco, więc może przez to jestem jakoś na tym punkcie przeczulona. No i od kiedy dzieci były noworodkami, nasza cudowna pani pediatra wciąż powtarzała mi, że lepiej, by dziecku było zbyt chłodno, niż żeby je przegrzać.

No i jakoś tak mi to zapadło do głowy i staram się tego trzymać, ale być może nie każdy o tym tak dobrze wie, więc może dobrze byłoby nagłośnić problem w perspektywie zmieniających się pór roku…" – komentuje swoje ostatnie spostrzeżenia Ola.

Oczywiście, nasza czytelniczka ma sporo racji. Wiele z mam na przełomie pór roku ma problem z tym, jak ubierać pociechy do przedszkola czy na spacery. A wystarczy wyjrzeć za okno, zerknąć na termometr. Bo zasada jest taka, że od 15 stopni wzwyż nie trzeba zakładać małemu dziecku czapeczki. Ale warto też zaufać swojej intuicji – tak, jak ubieramy siebie, ubierajmy też dziecko, bo przegrzewanie ma dużo bardziej negatywne skutki niż wyziębienie, do którego przecież i tak bardzo trudno byłoby doprowadzić przy temperaturze 15-20 stopni.

Jak przemówić do rozumu, że to dla dobra dziecka?

W zakończeniu swojego listu, Ola dopisuje jeszcze przykłady ze swojego najbliższego otoczenia: "Mam trzy szwagierki z których jedna ma dwoje dzieci, a reszta po jednym. I jak widzę od kilku lat, jak te dzieci się męczą, to trochę mi ich szkoda. Ale nie raz zwracałam szwagierkom uwagę, widziały też przy okazji różnych rodzinnych spotkań różnicę w ubiorze ich dzieci a moich. I właściwie zachowują się, jakby wszystko jednym uchem wpuściły, a drugim wypuściły.

Jedna z nich, która ma 2-letniego Wojtka, po mojej sugestii rozebrała dziecko, gdy bawiło się razem z moimi synami na placu zabaw. Przyznała później, że nie wiedziała, nie pomyślała, że może przesadza. Ale przyznała się do błędu, potem powiedziała mi, że doczytała też kilka artykułów i dopytała swojego pediatry dla pewności i teraz stara się zachować umiar podczas ubierania na spacer synka" – kończy swój list nasza czytelniczka.

A jak jest u was z ubieraniem? Jesteście przewrażliwione, że przy takich zmianach temperatur łatwiej o przeziębienie, więc zakładacie dziecku kurtkę i czapeczkę? A może jesteście zimnolubne, jak nasza czytelniczka, więc dzieci też staracie się nie przegrzewać? Jak przemówić do rozsądku koleżankom, siostrom, znajomym, żeby odpuściły sobie czapeczkę czy rajstopki, bo nadal jeszcze mamy przecież lato…?